16 lipca 2012

5. Nieszczęśliwe Hogsmeade


     Do końca tygodnia ani razu nie spotkałam się z Malfoyem. Nie wiem, czy nie było to czasem rozmyślne zagranie z jego strony – może obawiał się, że zrezygnuję z chęci pomocy mu – ale muszę przyznać, że niesamowicie ciekawiło mnie, jaki ma cel w uwarzeniu tego eliksiru. W każdym bądź razie w czwartkowe popołudnie zostawiłam mu w ukrytej komnacie spis potrzebnych składników, w piątek rano wszystko miałam już na miejscu gotowe do użycia, a na obiedzie zauważyłam go przy stole Ślizgonów.
     Po lekcjach zabrałam się do pracy. Z receptury dowiedziałam się, że początkowe dni są najważniejsze i kluczowe, dlatego bardzo ostrożnie odmierzałam sproszkowane pazury hipogryfa i ziarna szarodębu, cały czas kontrolując temperaturę ognia pod kociołkiem. Kiedy po kilku godzinach z mikstury zaczął wydobywać się bladoniebieski, błyszczący dym, byłam pewna, że na chwilę obecną wszystko poszło dobrze. Zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam korytarzem do pokoju wspólnego.
     Tuż przed portretem Grubej Damy natknęłam się na Harry’ego i Rona. Cali byli umazani błotem, od stóp do głów. W rękach trzymali swoje miotły.
 - Mieliście dziś trening? – zapytałam zaskoczona. Byłam pewna, że Harry mówił parę dni temu Katie, że zamówi boisko dopiero na poniedziałek.
 - Ron chciał poćwiczyć obrony – wyjaśnił mi. – Ale jest taka ulewa, że nie widziałem końca własnej miotły. Mam nadzieję, że do najbliższego meczu przestanie padać, bo będziemy zmuszeni grać na łódkach. – Westchnął głęboko i przeczesał palcami mokre włosy. – A ty gdzie byłaś? Szukaliśmy cię po obiedzie.
     W tonie jego głosu nie było złośliwości ani wścibstwa, ot – czysta ciekawość pomieszana nawet z troską. Musicie wiedzieć, że Harry był naprawdę wspaniałym przyjacielem.
 - Byłam…
 - …w bibliotece – dokończył za mnie Ron wywracając oczami. – Dobra, możemy wejść do środka, czy będziemy tu tak stać? Kaszka manna – rzekł w kierunku Grubej Damy, która z uprzejmym uśmiechem odsłoniła wejście do pokoju wspólnego.
     Zajęłam miejsce przy kominku, podczas gdy Harry i Ron poszli do dormitorium się przebrać. Krzywołap od razu wskoczył mi na kolana domagając się nowej porcji pieszczot. Wzięłam go na ręce, wpatrując się w iskry skaczące w kominku.
 - Och, mam go już serdecznie dość – usłyszałam chwilę później zmęczony głos Ginny. Opadła na kanapę tuż obok mnie. – W ogóle nie daje mi spokoju. I ciągle chce wszędzie za mną łazić. Nawet podtrzymuje mnie kiedy przechodzę pod portretem.
 - Mówisz o Deanie? – zapytałam z lekkim uśmiechem.
 - Tak, a o kimże innym – syknęła z grymasem. – Michael był chociaż z Ravenclawu, nie spędzaliśmy ze sobą tak dużo czasu.
 - Jesteś za bardzo krytyczna wobec niego – powiedziałam, przybierając poważniejszy ton. Potem spojrzałam jej prosto w oczy. – I wiesz, dlaczego tak jest, Ginny. Bo ty ciągle…
 - Hermiono, wiem! – przerwała mi ze złością. – Bo ciągle doszukuję się w nim Harry’ego!
     Ruda była wspaniałą czarownicą i bardzo dobrą przyjaciółką. Zahartowana dorastaniem wśród sześciu braci odznaczała się stanowczym charakterem i niezależnością. Nie miała jednak szczęścia do miłości i jej związki były sztuczne jak te w mugolskich filmach – wymuszone. To za moją radą zaczęła żyć własnym życiem, najpiękniej jak potrafi, po swojemu. Wierzę, że w przyszłości wyjdzie jej to na dobre.
 - Ty dalej go kochasz – stwierdziłam, przyglądając się jej dokładnie.
 - Bardziej niż cokolwiek innego na świecie. Ale wiesz, to jest jak z gwiazdami. Widzisz je, ale nie możesz ich dotknąć. – Posłała mi wymuszony, smutny uśmiech.
     Nim zdążyłam odpowiedzieć, dołączyli do nas Ron i Harry.
 - Czuję się, jakbym wyprowadził na spacer całe stado tylnowybuchowych sklątek – powiedział pan Weasley, siadając po turecku na podłodze. – Ej, a może zagramy w Eksplodującego Durnia? Ginny, byłabyś czwarta…
 - Nie, dzięki – powiedziała Ruda wstając i ustępując miejsca Harry’emu. – Umówiłam się z Deanem, już na mnie czeka. Miłego wieczoru!
     Pomachała nam na pożegnanie doskonale udając entuzjazm, po czym zniknęła w tłumie Gryfonów. Ron pokręcił głową z oczami utkwionymi w suficie i z miną typu: „Ja nie wiem, co ona w nim widzi”. Harry wzruszył ramionami i mogłabym przysiąc, że lekko zaczerwieniony wbił wzrok w podłogę.
 - To co, jutro Hogsmeade? – powiedział, sprytnie zmieniając temat. – Myślałem, że nie pozwolą nam wyjść z zamku przez to wszystko. Dobrze się będzie stąd wyrwać…
 - Taak, wypić po kuflu kremowego piwa u madame Rosmerty…
     Oczywiście Ronowi bardziej podobała się wizja ujrzenia barmanki pubu pod Trzema Miotłami niż kremowego piwa, ale trzymałam język za zębami nie chcąc wywoływać z nim kolejnej wojny.
     Otworzyłam torbę i rzuciłam okiem na jutrzejszą kolejność dodawania składników. „11.17 – wyciąg soku z mandragory. 11.30 – skórka boomslanga. 14.40 – posiekany korzeń asfodelusa. 15.13 – waleriana”. Cóż, Hogsmeade chyba będzie musiało poczekać.
 - Nie mogę jutro pójść z wami – powiedziałam, siląc się na przygnębiony ton. – Mam strasznie dużo pracy domowej ze Starożytnych Runów.
 - Hermiono, jest weekend! – przypomniał mi Ron.
 - Dokładnie. Najlepszy czas, żeby nadrobić szkolne zaległości – stwierdziłam z uśmiechem. – Harry, masz jeszcze ten kalendarz, który dałam ci na urodziny?
 - Eee… pewnie – powiedział Wybraniec wyrwany z zadumy, a ja założyłabym się o co chcecie, że mój prezent spoczywa na samym dnie jego szkolnego kufra.
 - No więc powinieneś tam zapisać, że na poniedziałek jest wypracowanie dla Snape’a, a McGonagall też nam dużo zadała z transmutacji. Szósta klasa to nie spacer w parku.
 - Ja tam zamierzam iść do Hogsmeade – burknął Ron, przerażony samą perspektywą nawału prac domowych. – Mamy jeszcze całą niedzielę na naukę…
     Harry zgodził się z nim z entuzjazmem, gotów zrobić wszystko, byleby nie zabrać się zbyt szybko za książki i pergaminy, które czekały na niego w dormitorium.

~*~

     Sobota była równie pochmurna jak cały poprzedni tydzień. Osobiście miałam już dość ulewnych deszczów i nieba uginającego się pod przykrywą ciężkich, ciemnoszarych chmur. Jeśli w dalszym ciągu będzie tak intensywnie padać, to niedługo jezioro wystąpi z brzegów.
     Na śniadaniu w Wielkiej Sali panowała wesoła atmosfera, do czasu aż Ron zaczął opowieść o porannej pobudce, którą zgotował my Wybraniec zaklęciem Levicorpus.
 - …i znowu błysnęło, a ja wylądowałem w swoim łóżku! – mówił rozentuzjazmowany, ale na mojej twarzy nie pojawił się nawet cień uśmiechu.
 - Czy to zaklęcie nie pochodziło przypadkiem z twojego podręcznika do eliksirów?
 - Nawet jeśli, to co z tego? – nachmurzył się Harry.
 - Skorzystałeś z jakiejś nabazgranej na marginesie formułki zupełnie nieznanego zaklęcia? No nie, doprawdy! Myślałam, że jesteś trochę bardziej odpowiedzialny, Harry. I uważam, że ten cały Książę ma bardzo podejrzany charakter.
 - To był tylko dowcip, Hermiono! – powiedział Ron. – Dowcip, rozumiesz?
   Ale później wylądowała przede mną sowa z egzemplarzem Proroka Codziennego i wcześniejsza kłótnia przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Nowe zniknięcia znajomych czarodziejów oraz kolejne masowe mordy na Bogu Ducha winnych mugolach wprowadziły ponury i przygnębiający nastrój, idealnie pasujący do pogody za oknem. Po posiłku wróciliśmy do zatłoczonego pokoju wspólnego, gdzie pożegnałam się z Harrym i Ronem tłumacząc się wyjątkowo trudną pracą domową ze Starożytnych Runów i z torbą wypchaną książkami opuściłam Wieżę Gryffindoru. Nie poszłam jednak do biblioteki. Skierowałam się na siódme piętro, do posągu Siedmiopalczastej Czarownicy.
     Eliksir wydzielał już przyjemny zapach skoszonej trawy i miał obiecujący, malinowy kolor. Po trzykrotnym zamieszaniu w kierunku ruchu wskazówek zegara i dwukrotnym w kierunku przeciwnym dodałam kolejny składnik – wyciąg soku z mandragory. Mikstura zabulgotała i przybrała kolor ciemnego granatu. Spojrzałam szybko do receptury i zgodnie z jej treścią zmniejszyłam temperaturę paleniska pod kociołkiem. Otarłam pot z czoła i rozejrzałam się dookoła, czy znajdę tu miejsce do siedzenia. Było tylko drewniane krzesło, ale wyglądało tak, jakby mogło się złamać od samego dotyku, więc zadowoliłam się miejscem na zimnej podłodze. Otworzyłam jedną z książek, które tu przytaszczyłam i zaczęłam rozszyfrowywać runiczne znaki.
     Minęło kilka godzin, zanim opuściłam tajemną komnatę za posągiem Siedmiopalczastej Czarownicy. Opary wydobywające się z kociołka tak mnie rozgrzały, że na twarzy miałam czerwone wypieki. Postanowiłam wybrać nieco dłuższą drogę do Wieży Gryffindoru, żeby móc trochę ochłonąć. Na jednym z korytarzy usłyszałam jednak znajome głosy, więc niewiele myśląc ruszyłam w tamtą stronę.
 - Harry? Ron? Co wy tu robicie? – zapytałam zdziwiona, widząc ich tutaj w towarzystwie jakiejś dziewczyny, którą kojarzyłam jedynie z wyglądu. – Harry… Co trzymasz w rękach?
     Wybraniec niósł owinięte szalikiem opakowanie ze starym naszyjnikiem w środku.
 - Katie trafił urok, kiedy tego dotknęła – wyjaśnił mi. – Hagrid zabrał ją do Skrzydła Szpitalnego… Słuchajcie, ja już widziałem ten naszyjnik, u Borgina i Burkesa…
 - McGonagall – rzekł ostrzegawczo Ron.
     Po kamiennych stopniach rzeczywiście zbiegała profesor McGonagall. Minę miała poważną i lekko wystraszoną. Wskazała na nich palcem.
 - Hagrid mówi, że wy troje widzieliście, co się stało Katie Bell… Co ty tam trzymasz, Potter? – Harry pokazał jej opakowanie. – Wielkie nieba! Nie Filch, oni są ze mną! – dodała pospiesznie, widząc człapiącego w naszym kierunku woźnego. – Natychmiast zanieść to do profesora Snape’a, Filch, tylko nie dotykaj, cały czas trzymaj przez szalik!
     Ruszyliśmy za profesor McGonagall. Przy klasie transmutacji szepnęłam Harry’emu, że będę czekać na nich w pokoju wspólnym. Kiwnął potakująco głową.
     Wydawało mi się, że minęło parę godzin, zanim przeszli przez dziurę pod portretem. Ron usiadł obok mnie na wytartej kanapie, a Harry zaczął chodzić nerwowo do przodu i do tyłu, opowiadając mi co zaszło i dzieląc się z nami swoimi podejrzeniami.
 - Mówię wam, ja już to widziałem, w sklepie Borgina i Burkesa, bardzo dawno temu, kiedy wylądowałem przypadkiem na Śmiertelnym Nokturnie. Na etykietce było napisane, że na naszyjniku cięży klątwa. Katie musiała go dotknąć, kiedy szarpała się z tą Leanne.
 - Ale skąd Katie go miała? – zapytałam.
 - Dostała w toalecie pod Trzema Miotłami – wyjaśnił Ron. – Właśnie o to się pokłóciły… Chyba miała to przekazać komuś w Hogwarcie. W każdym bądź razie kiedy go dotknęła, to uniosła się w powietrze… I zaczęła strasznie wrzeszczeć…
 - Nie powiedziała, kto jej to dał?
 - Nie chciała powiedzieć. Pewnie była pod działaniem Imperiusa…
 - Malfoy wiedział o tym naszyjniku – przerwał mu Harry, a ja mimowolnie drgnęłam na dźwięk jego nazwiska. – Leżał w gablotce w tym sklepie, cztery lata temu, widziałem, jak mu się przyglądał, kiedy się ukrywałem przed nim i jego ojcem. TO właśnie kupował tego dnia, kiedy go śledziliśmy. Zapamiętał ten naszyjnik i wrócił po niego!
     Przed rozpoczęciem roku szkolnego spotkaliśmy Dracona na Pokątnej. Ukryci pod peleryną-niewidką szliśmy za nim jakiś czas. Odwiedził wtedy sklep Borgina i Burkesa.
 - No nie wiem, Harry… - zaczęłam nieśmiało. – Mnóstwo ludzi tam chodzi. Poza tym pamiętasz, Borgin mówił mu, żeby to wziął, a on powiedział „nie”
 - Nie chciał tego dotykać, to oczywiste!
 - Powiedział dokładnie tak: „Jakbym wyglądał, idąc z tym ulicą?”.
 - No, chyba wyglądałby jak palant, idąc ulicą z naszyjnikiem…
 - Och, Ron! – jęknęłam, powoli tracąc cierpliwość. – Przecież naszyjnik był zapakowany, nie musiałby go pokazywać… Myślę, że to, co sobie zarezerwował u Borgina, musiało być… no nie wiem… hałaśliwe albo bardzo duże, musiało to być coś, co zwróciłoby uwagę na ulicy… Zresztą – dodałam z naciskiem, zanim Harry mi przerwał – ja sama zapytałam Borgina o ten naszyjnik, pamiętasz? A on podał mi tylko cenę, nie mówił, że naszyjnik jest zarezerwowany, albo coś… Poza tym Katie dostała go w toalecie dla dziewczyn.
 - Katie wróciła z tym z toalety, wcale nie musiała tego dostać w toalecie… A Malfoy mógł…
 - Harry, zapominasz o jednej rzeczy – wtrącił nieśmiało Ron. – Malfoya nie było dzisiaj w Hogsmeade.
     Wybraniec rzucił mu rozgniewane spojrzenie.
 - Nie było go w Hogsmeade? – powtórzyłam z zaciekawieniem.
 - No… tak. Tak nam powiedziała McGonagall. Miał u niej szlaban.
     Zapadła chwila ciszy, w której każdy z nas bił się ze swoimi myślami. Harry dalej krążył tam i z powrotem, aż zaczęło mnie to denerwować. Milczenie przerwał Ron.
 - Więc jak myślicie, komu Katie miała dać ten naszyjnik?
 - Bóg raczy wiedzieć – odpowiedziałam. – Ale ktokolwiek to był, cudem uniknął nieszczęścia. Gdyby rozwinął opakowanie, musiałby dotknąć naszyjnika.
 - W grę wchodzi mnóstwo osób – włączył się do rozmowy Harry. – Dumbledore… Śmierciożercy bardzo by się chcieli go pozbyć, musi być jednym z ich głównych celów. Albo Slughorn… Dumbledore uważa, że Voldemortowi na nim naprawdę zależało, więc muszą się wściekać, że stanął po stronie Dumbledore’a. Albo…
 - Albo ty – zauważyłam ze strachem.
 - Ja nie, bo przecież Katie po prostu dałaby mi paczuszkę na tej drodze, prawda? Szedłem tuż za nią od Trzech Mioteł. Rozsądniej byłoby mi to dać poza Hogwartem, przecież Filch sprawdza wszystkich przy wejściu, czy czegoś nie wnoszą.
 - Jak się nad tym zastanowić – zaczął Ron, zakładając ręce za głowę i prostując nogi – nie był to zbyt sprytny atak. Ta klątwa nawet nie dotarła do zamku.
 - Masz rację – zgodziłam się. – To nie było dobrze przemyślane.
 - A od kiedy to Malfoy jest jednym z największych myślicieli na świecie? – zapytał Harry.
     Spojrzałam na niego ze złością.
 - Harry, Malfoya nie było w Hogsmeade!
 - Czy wy nic nie rozumiecie?! – Wybraniec także podniósł głos. – Malfoy jest Śmierciożercą, na miejsce swojego ojca! Ma Mroczny Znak, widzieliście, jak zareagował u Madame Malkin, kiedy wbiła mu szpilkę w ramię! Przechwalał się czymś w pociągu…
 - On ma szesnaście lat! Voldemort nie mógł powierzyć mu żadnego zadania! Przecież wiadome by było, że mu nie podoła! Popadasz w obsesję, naprawdę…
 - Ja popadam w obsesję?! Ja?! Hermiono, wszystko do siebie pasuje…
 - Nie, Harry – przerwałam mu stanowczo. – Właśnie o to chodzi, że nic do siebie nie pasuje.
     Wstałam z kanapy i ruszyłam w kierunku dziury pod portretem, zanim Wybraniec zdążył mi odpowiedzieć. Wyszłam na chłodny korytarz i niewiele myśląc, skierowałam się na siódme piętro, tocząc wojnę z własnymi myślami.
     On ma szesnaście lat. Jest w szkole, pod samym nosem Dumbledore’a… Voldemort nie upadłby tak nisko. Nie narażałby całych zastępów Śmierciożerców na ujawnienie wypalając Mroczny Znak na ramieniu ucznia z szóstej klasy… Poza tym Malfoya nie było dziś w Hogsmeade. Nie, to na pewno nie on podsunął Katie ten naszyjnik…
     Ale kiedy zamknęłam za sobą drzwi ukrytej komnaty, ogarnęły mnie wątpliwości.
     A jeśli Harry ma rację? Jeśli Draco Malfoy faktycznie jest Śmierciożercą? Jeśli pomagając jemu, pomagam Siłom Ciemności, działam wbrew Zakonowi? Wcześniej nie myślałam o tym w ten sposób, ale przecież istniała taka możliwość…
     Nagle zapragnęłam po prostu zapytać o to Ślizgona. Spojrzeć prosto w te jego szare oczy i poznać jego opinię na ten temat, choć przecież mógł mnie łatwo okłamać. Ogarnęła mnie potworna złość: na siebie, na niego, na Harry’ego, nawet na Katie, która dotknęła tego naszyjnika… Porwałam z podłogi drewniane krzesło i cisnęłam nim z całej siły o ścianę. Roztrzaskało się na drobne kawałki z głośnym hukiem.
 - MOŻE BYŚ TU WRESZCIE PRZYSZEDŁ, MALFOY?! – krzyknęłam na całe gardło, nie panując już nad sobą i własnym ciałem.
 - Pewnie, czemu by nie.
     Odwróciłam głowę tak energicznie, że aż zabolało mnie w karku. Obok drzwi stał Draco Malfoy, oparty nonszalancko o ścianę, z rękami założonymi na piersi. Patrzył na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.

_________________________
Dla Kuby, bo to przecież już pół roku razem.

28 komentarzy:

  1. Fajny rozdział, choć niespecjalnie mi się podobało to, że pewne fragmenty były żywcem spisane z oryginału ^^.
    Zrobiłaś już spory przeskok czasowy, bo o ile się nie myl, incydent w Hogsmeade miał miejsce późną jesienią.
    Poza tymi drobnymi wytknięciami, nie mam się do czego przyczepić. Podoba mi się twój pomysł i styl, i ciekawa jestem, po co Malfoyowi ten eliksir. Rozumiem też dylematy Hermiony, która nie jest pewna, czy dobrze robi, pomagając mu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przeczę, że były - zresztą takie były już założenia, że niektóre czy dialogi, czy sceny są zaczerpnięte z Księcia Półkrwi. W poprzednim rozdziale też był fragment z książki.
      Przeskok czasowy jest, ale również specjalnie. Czasem trzeba nagiąć fakty pod siebie, żeby opowiadanie miało ręce i nogi :D Generalnie sprawy szybko się nie wyjaśnią, ale mam nadzieję, że na nudę tutaj nie będzie można narzekać.

      Usuń
    2. Sama też mogłabyś napisać te sceny swoimi słowami ^^.
      To dobrze, że nie wyjaśni się od razu, bo szkoda by było, gdyby opowiadanie tak szybko się skończyło ;)).

      ps. Może tak usuń antyspam? Strasznie wkurzające jest to przepisywanie kodów.

      Usuń
  2. Podobało mi się, jak wplotłaś znane fakty z Księcia Półkrwi, rzekłabym, że mistrzowsko. Czułam się, jakbym czytała lekko zmodyfikowany tekst pani Rowling. Brawo, naprawdę brawo.
    Nie mogę się doczekać, co powie Malfoy... bo przecież z książki wiemy, że to on za tym stoi. Intrygujesz, Panno Nikt, intrygujesz.
    [czarnoczarna]

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział bardzo mi się podobał. może faktycznie było trochę zbyt wiele scen przepisanych z książki a skoro już je przepisywałaś to chyba powinny być w cudzysłowie.
    Draco też mnie mocno intryguje. zastanawiam sie jak postąpi później.
    No i Hermiona. pięknie kreujesz jej postać. nic dodać nic ująć.
    Czy mogłabyś mnie informować na : http://stypa-po-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się nad cudzysłowem, ale prawdę mówiąc graficznie całkowicie to nie trzymało się kupy, bo to nie był cały lity fragment, tylko poszczególne urywki. W każdym bądź razie fragment książki jest wstawiony z pełną premedytacją i całkowitą świadomością, zresztą napisałam o tym w jednej z zakładek - nie chcę, żeby ktoś mnie posądził o kopiowanie treści.
      Oczywiście, będę informować. Dziękuję za komentarz, pozdrawiam!

      Usuń
    2. nie, nie, ja oczywiście o nic Cię nie posądzam. WIem, że jesteś świadoma, tego że przepisujesz powieść, ale są ludzie, którzy mogą Ci sie mocno tego czepiać.

      Usuń
  4. na http://stypa-po-milosci.blogspot.com/ pojawił się rozdział drugi. Zapraszam.
    PS: bardzo Cię przepraszam, ale nie widzę nigdzie spamownika. Jakby co, to napisz mi na blogu w którym miejscu mam Cię informować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, nie mam spamownika, nie założyłam go na początku, ale zrobię to przed opublikowaniem kolejnego rozdziału. Także na chwilę obecną wszystkie powiadomienia pod rozdziałami, a jak stworzę, to już wiadomo gdzie :)

      Usuń
  5. Osobiście nie mam nic do tego, że parę rzeczy zostało przepisanych z książki. Za jakiś czas będę miała podobną sytuację, w sumie nadal nie wiem czy postępować tak jak Ty czy lepiej wszystko pisać swoimi słowami.
    Bardzo lubię Hermionę, trochę przez tego Draco posprzeczala się z Harry‘m, w sumie bardzo jestem ciekawa reakcji Malfoya dlatego też już z wielką niecierpliwością wyczekuję rozdziału szóstego.
    Pozdrawiam ;)

    [siostra-harryego-pottera.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Osobiście też nie mam nic do czytania w opowiadaniach fragmentów z książek, ale jak sama widzisz, niektórym wyjątkowo to nie odpowiada. To chyba wszystko zależy od upodobań, w każdym razie ja nie mam zamiaru tego porzucić.
      Niestety relacje Hermiony z Draconem w późniejszym czasie zmuszą ją do dokonywania wyboru... trudnego wyboru: pomiędzy przyjaźnią a uczuciem.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Na niebieskie-marzenia właśnie ukazał się rozdział 5 ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Już ci ostatnio pisałam, że takie nawiązywanie do kanonu, bardzo mi się podoba. Wtedy wiadomo, w którym miejscu książki jesteśmy. nie jest to może tak ważne, ale skoro wiemy, jakie przed Malfoyem zadanie postawił Voldemort, można się domyślać, że ten eliksir nie jest mu potrzebny do błahej sprawy.
    I wcale się nie dziwię, że Hermiona tak się zdenerwowała. Najpierw sprawa z Katie, do tego posprzeczała się z Harry'm, który podejrzewa Malfoya o najgorsze, a ona jeszcze pomaga mu robić zakazany i bardzo trudny do uwarzenia eliksir. Każdego by to wyprowadziło z równowagi.
    Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału i konfrontacji Draco-Hermiona.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję, cieszę się, że się podobało :) Konfrontacji tej dwójki będzie jeszcze sporo, ale z biegiem czasu staną się coraz bardziej wręcz wyczekiwane przez obojga.
      Również serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Bardzo mi się podoba. Historia jest nietuzinkowa, co jeszcze bardziej sprawia, że chcę jeszcze. Dobrze, że szósteczka już jutro. ^^
    Lubię Twój styl. Naprawdę aż miło czytać, gdy ktoś tak pisze.
    No cóż, jestem ciekawa co z tego wszystkiego wyniknie, czy Hermiona dowie się, co zamierza Draco. Bo miała w końcu wątpliwości, które prowadzą do większych, aż w końcu będzie chciała odkryć prawdę.
    czekam z niecierpliwością na następny rozdział i zapraszam do siebie - http://kroniki-wladcow-ognia.blogspot.com/ :)
    Pozdrawiam, Vastness

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, dziękuję za dobre słowa :) Ostatnio mam dużo pomysłów, więc rozdziały ukazują się często, przynajmniej raz w tygodniu. Zobaczymy, czy wena utrzyma się dłużej :D
      Również serdecznie pozdrawiam, dodaję do linków :)

      Usuń
  9. Końcówka genialna. Strasznie podoba mi się taki Draco. Pewny siebie, przystojny i cóż... uroczy! Trzy razy czytałam tę końcówkę, tak mi się podobała! :)
    Natomiast reszta rozdziału... przeszkadzało mi to, że większość rzeczy już wiedziałam. Troszkę się nudziła, czytając kolejny raz o tym samym. Brakował mi własnie Dracona i jego spotkań z Hermioną : )
    Wybacz, ze tak krótko, ale nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajna końcówka, nie spodziewałam się go tam :) Dziwnie się trochę czyta o czymś o czym się już wie. Mam nadzieję, że im dalej, tym więcej będzie Hermiony i Draco ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajnie, miło się czyta odnajdując wiele podobieństw do oryginału ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, i znowu w takim momencie!
    Bardzo podoba mi się sposób, w jaki przedstawiasz życie w Hogwarcie. Bardzo w stylu Rowling, a zarazem nie mam wrażenia, że czytam to drugi raz. Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. zajebiste! *.*
    czytam dalej, sarah ;3

    OdpowiedzUsuń
  14. No i cała Hermiona. Właśnie za to jej nie lubię. Nie da innym dojść do głosu, a życia uczy się z książek. No, ale to nie zmienia faktu, że rozdział jest, jak zawsze, świetny ;) Najlepsza oczywiście końcówka.
    Dracarys

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudo, ale to Ty już chyba wiesz :D
    Czytając ten rozdział miałam jeszcze większe wrażenie jakbym czytała Księcia Półkrwi ^^ Naprawdę bardzo dobrze napisane, a czytając poszczególne kanoniczne scenki aż mi się chce płakać ze szczęścia! :) Cudo normalnie. Jestem tak strasznie ciekawa, że zamiast iść spać wolałabym czytać dalszy ciąg :D
    Lecę czytać dalej ^^
    Pozdrawiam!

    ~ Pure - Blood Princess

    OdpowiedzUsuń
  16. Aaa, rozwaliłaś system!! "Pewnie, czemu nie?" To było takie w stylu Malfoya, że po prostu nie mogę ^.^ Mmm :3

    OdpowiedzUsuń
  17. No nie.. Koniec świata :D.
    - Pewnie, czemu nie?
    Phyh.. Bo nie xD.
    Pozdrawiam
    Nieparzysta.

    OdpowiedzUsuń
  18. Dodane dokładnie 3 lata temu.
    Jak cudownie do tego wrócić po takim czasie. *-*

    OdpowiedzUsuń
  19. Ha! Końcówka najlepsza 😀
    Fajnie, że wtrącasz fragmenty z książki dzięki temu opowiadanie wydaje się bardziej kanoniczne. Jakoś nigdy nie przepadałam za parą Harry - Ginny. Ginny za bardzo przypomina mi Lily.

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy: