8 czerwca 2013

39. Wszyscy mamy tajemnice


„Jedyną rzeczą, której powinniśmy się bać, jest strach”.
Winston Churchill

~*~

      Zacisnęłam mocno powieki i otworzyłam je ponownie, mając nadzieję, że obraz sprzed moich oczu zniknie, albo przynajmniej ulegnie modyfikacji. Naprawdę miałam dość problemów, dlaczego Draco uparł się, żeby dostarczać mi kolejnych? Na Merlina, quidditch? Nie mógł mi zapewnić innych atrakcji, na przykład wizyty górskiego trolla?
      Spojrzałam przelotnie na Ślizgona i moje serce drgnęło, kiedy zobaczyłam jego rozjaśnioną oczekiwaniem twarz. Patrzył śmiało w przód, na te dwie miotły, które dla mnie były tylko kawałkami patyka, i wyraźnie chciał podzielić się ze mną swoją radością. Jak mogłam mu tego nie dać? Jak mogłam obrócić w pył całe jego szczęście i wszelkie dobre uczucia, które się w nim w tamtej chwili zrodziły?
      To przecież tylko magiczna miotła, powtarzałam sobie. Latanie na niej nie jest wcale takie trudne. Znałam doskonale teorię – jeszcze w Hogwarcie naczytałam się przeróżnych książek na ten temat. Spędzając tak wiele czasu z Harrym i Ronem nie mogłam pozostać obojętna na ich fascynację quidditchem, i chociaż osobiście nie czułam nigdy szczególnego pociągu do tego magicznego sportu, jestem pewna, że potrafiłabym wyrecytować jego historię lepiej niż niejeden zawodowy gracz. Tyle razy widziałam, jak robił to Harry, Ron, nawet Ginny czy bliźniacy, Cho Chang oraz oczywiście Draco Malfoy. Cały Hogwart żył quidditchem. Byłam w czwartej klasie na Mistrzostwach Świata. Przyjaźniłam się z Wiktorem Krumem, bułgarskim szukającym, zawodnikiem światowej klasy.
      I to wszystko na nic. Trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy: latanie na miotle to jedna z niewielu magicznych rzeczy, w których byłam po prostu beznadziejna.
  - Nie są to najlepsze modele – powiedział Draco, chwytając mnie za rękę i ruszając w przód. Byłam mu wdzięczna za ten drobny gest, bo nogi miałam jak z ołowiu. – Szukałem ich cały ranek, pamiętałem jeszcze z dzieciństwa, że tutaj były. Srebrne Gwiazdy. Były modne, kiedy mój ojciec uczył się w Hogwarcie – wyjaśnił.
      To była pierwsza pozytywna strona tego złego: miotły nie były nowe, nie były dobre, a więc nie były także wyjątkowo szybkie. Zaistniała szansa, że nie umrę w ogródku Marmurowego Anioła. Gdyby przyszło mi wsiąść na przykład na słynną Błyskawicę, którą miał Harry… myślę, że znalazłabym się z powrotem na ziemi – nomen omen – błyskawicznie.
      W jednej chwili przez myśli przeleciało mi wspomnienie mojego pierwszego kontaktu z magiczną miotłą – w Hogwarcie, kiedy miałam jedenaście lat. To nie był najwspanialszy moment mojego życia i wiążę z nim raczej chłodne uczucia.
      Odwagi, Hermiono, powiedziałam sobie.
      Najważniejsze to trzymać fason.
  - Cieszę się, że o tym pomyślałeś – odezwałam się z uśmiechem. Głos nawet mi nie zadrżał ze zdenerwowania. Swoją drogą, to naprawdę był dobry sposób na uwolnienie się od innych trosk i kłopotów zajmujących mi głowę…
      Moim problemem numer jeden stał się w tamtym momencie tylko ten kawałek kija zakończony szczotką, przed którym stałam.
  - To jak, przelecimy się? – Malfoy wyrwał mnie z zadumy. – Zaklęcia ochronne zabezpieczają Anioła do granic posesji, ale to wbrew pozorom całkiem pokaźny teren…
      Prawie go nie słuchałam, skupiona na tym, co zaraz miało się wydarzyć. Ile czasu Ślizgon potrzebował, żeby odkryć moją małą tajemnicę? Dopóki staliśmy na ziemi, wszystko było w porządku, ale nie mogłam się łudzić – nie zdołam go tu utrzymać całe wieki (a mniej więcej tyle bym potrzebowała, żeby przezwyciężyć swój strach przed lataniem).
  - Gotowa? – zapytał Draco, przerzucając nogę przez miotłę. Kiwnęłam potakująco głową z lekkim uśmiechem na ustach, ściskając kij tak mocno, że aż zdrętwiały mi palce, ale Ślizgon – wreszcie naprawdę szczęśliwy – nawet nie zwrócił na to uwagi. Może to i dobrze, bo zauważyłby też wtedy jak jestem blada i wprost drżę ze strachu na całym ciele.
      Nie czekając na mnie, wzbił się w powietrze. Być może spodziewał się, że zrobię to samo, ale nawet gdybym przekonała samą siebie, że mam na tyle odwagi – w tamtej chwili nie byłabym w stanie. Zachwycił mnie jego widok nad ziemią, aż przez chwilę zapomniałam, że będę musiała zrobić to samo. Prowadził swoją miotłę lekko i delikatnie, kręcąc imponujące wiraże i płynnie zmieniając kierunek lotu. Na jego ustach gościł lekki uśmiech – ten szczery, pozbawiony kpin i urazów uśmiech, który tak rzadko pozwalał mi oglądać. Był naprawdę spełniony, był sobą, zawładnęła nim ta jedna z niewielu – jak sam twierdził – części, która była całkowicie dobra i uwolniona od mrocznej przeszłości.
      Doskonale znałam ten wyraz twarzy, który mogłam oglądać w tamtej chwili u Dracona. Długą chwilę zabrało mi przypomnienie sobie, skąd. A potem – nie wiedzieć jak i dlaczego – doszło do mnie, że to samo szczęście widziałam tyle razy na twarzy Harry’ego, kiedy dosiadał swojej Błyskawicy. Od zawsze przeciwko sobie, znienawidzeni przez siebie, dwa zupełne przeciwieństwa, przeciwległe brzegi – a jednak mieli coś wspólnego…
  - Coś nie tak? – Głos Ślizgona wyrwał mnie z rozmyślań. Zatrzymał się w powietrzu, przyglądając mi się dokładnie. Przełknęłam głośno ślinę, kręcąc głową na boki.
  - Już do ciebie dołączam – odparłam, przerzucając nogę na drugą stronę miotły.
      W pierwszej klasie Hogwartu poradziłam sobie z łamigłówkami strzegącymi Kamienia Filozoficznego. W drugiej odkryłam tajemnicę Bazyliszka. W trzeciej miałam na tyle odwagi i zaufania do samej siebie, że korzystałam ze zmieniacza czasu. W piątej klasie walczyłam w Ministerstwie Magii z grupą niebezpiecznych śmierciożerców…
      A teraz bałam się wsiąść na głupi kawałek drewna.
      Wzięłam głęboki oddech, jakby od tej jednej czynności miało zależeć moje dalsze życie, i z całej siły odepchnęłam się od ziemi.
      Spragniona wolności miotła wystrzeliła w powietrze jak z procy, prosto w kierunku Malfoya. Krzyknęłam przerażona, zaciskając palce na rączce, jakby to mogło uchronić mnie przed upadkiem. Zanim zamknęłam oczy, zdołałam jeszcze ujrzeć pełną zaskoczenia twarz Dracona, tuż przed tym, jak czmychnął na bok, pozostawiając mojej miotle wolną drogę. Coś do mnie krzyczał, ale nic nie zrozumiałam z jego słów.
      Nie miałam żadnej kontroli nad Srebrną Gwiazdą. Mogłam tylko krzyczeć i poddać się jej kaprysom. Aż w końcu zdrętwiałe ręce odmówiły posłuszeństwa – co dziwne, myśl, że zaraz runę w dół nie wywołała we mnie przerażenia, tylko spokój, jakbym na to od początku czekała. Nie wiedziałam nawet, jak wysoko w powietrzu jestem. W czarodziejskim świecie podobne, a może nawet gorsze wypadki są codziennością. Po sześciu latach spędzonych w Hogwarcie człowiek przestaje się tym przejmować, zaczyna drwić z niebezpieczeństwa.
      Jak znalazłam się w ramionach Malfoya? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. W jego spojrzeniu przerażenie mieszało się z rozbawieniem – to było bardzo dziwne połączenie, którego wcześniej u niego nie spotkałam. Trzymał mnie w talii, jedną ręką prowadząc swoją miotłę. Byłam pewna, że tylko czekał na odpowiedni moment, by skomentować całą sytuację. Westchnęłam z zażenowania, przenosząc wzrok w dół – i aż drgnęłam ze strachu, kiedy uświadomiłam sobie, jak wysoko jesteśmy. Pod nami rozciągały się skaliste góry i urwiska, a Marmurowy Anioł wznosił się dumnie gdzieś po mojej prawej stronie. Wylecieliśmy znacznie za bezpieczną granicę zaklęć ochronnych i nie mogłam się dziwić Ślizgonowi, że bez zbędnych komentarzy skierował nasz lot z powrotem do dworku Silvermanów.
      Wylądowaliśmy w ogrodzie posiadłości. Moje pierwsze kroki na twardym gruncie były jak zbawienny oddech życia. Wciągnęłam mocno powietrze do płuc, zakładając ręce na piersi.
  - No, dalej – powiedziałam, wciąż odwrócona do niego plecami. – Możesz się nabijać.
      Kilka sekund trwało, nim się odezwał.
  - Granger, dlaczego mi nie powiedziałaś, że boisz się latać?
      Zacisnęłam powieki, przyjmując z godnością całą kpinę, jaka zrodziła się w jego głosie. Odważyłam się na niego spojrzeć i przekonałam się, że Draco drwiąco się uśmiechał – nie miałam wątpliwości, że teraz, kiedy byliśmy bezpieczni, Malfoy świetnie się bawił.
  - Nigdy o to nie pytałeś – odpowiedziałam wymijająco.
  - Daj spokój – żachnął się. – Myślałem, że to oczywiste. Potter i Weasley byli od zawsze zakochani w quidditchu. Byłem pewny, że to musiało jakoś wpłynąć na ciebie. Może nie podejrzewałem cię od razu o grę w drużynie Gryfonów, ale na Merlina, nie sądziłem, że nie będziesz w stanie utrzymać się na miotle! – Przerwał na chwilę. – I wciąż nie wiem, dlaczego mi o tym nie powiedziałaś, zanim odbiłaś się od ziemi – dodał spokojniej.
      Spuściłam wzrok na swoje stopy.
  - Wstydziłam się – odparłam, zgodnie z prawdą. – Poza tym byłeś taki podekscytowany tym, że razem wzbijemy się w powietrze. Nie chciałam ci tego odbierać. – Westchnęłam. – Chociaż mogłam przewidzieć, że to i tak nie skończy się dobrze. Przepraszam.
      Patrzył na mnie tymi swoimi szarymi oczami bez wyrazu, a ja nie miałam pojęcia, o czym właściwie myśli. Miałam ochotę zapytać go o to, ale się powstrzymałam. Ciążyła mi myśl, że zepsułam mu tę wyjątkową niespodziankę, na którą tak bardzo czekał.
  - Cóż – odezwał się w końcu – masz okazję się zrehabilitować.
  - Słucham? – Zmrużyłam oczy, przyglądając mu się dokładnie. Lewy kącik warg miał lekko uniesiony do góry w delikatnym uśmiechu. Wyciągnął rękę w moją stronę.
  - Chodź – powiedział. Zawahałam się, ale tylko chwilę. Chwyciłam jego dłoń, a on przyciągnął mnie do siebie. Po drugiej stronie wciąż trzymał swoją miotłę. – Czego się boisz?
      Zastanowiłam się nad tym pytaniem.
  - Boję się, że spadnę. Nie ufam magicznym szczotkom.
  - Strach to tylko myśl, Granger – szepnął mi do ucha.
      Miałam wrażenie, że to jedno zdanie posiadało ukrytą głębię, nie odnosiło się tylko do tej sytuacji. Wymagało to ode mnie kilku długich sekund zadumy. Całe nasze uczucie od początku było pełne strachu, towarzyszył nam od zawsze, jak najlepszy przyjaciel był obecny w każdej chwili. Podświadomie niechciany, ale tak naprawdę nigdy nie zauważony; jego istnienie było po prostu tak oczywiste, że nigdy nie zwróciłam na to większej uwagi. Tym jednym, prostym zdaniem Draco odkrył wielką tajemnicę, być może większą niż sam się spodziewał. Strach to tylko myśl. Tylko myśl, nic poza tym.
  - Rozluźnij się – ciągnął dalej Ślizgon, być może nieświadomy, jak ważną rzecz powiedział. – Zamknij oczy. Musisz odnaleźć w tym siebie, swoją własną definicję. Poczuj to. Wiatr. Prędkość. Wolność. Wszystkie dobre uczucia, jakie w tobie są.
      Usiedliśmy na miotle, on z przodu, ja z tyłu.
  - Trzymaj mnie mocno – mówił dalej. – Nie otwieraj oczu. I nie bój się.
      Strach to tylko myśl.
      Wtuliłam się mocno w plecy Malfoya. Ścisnęłam go mocniej, kiedy poczułam, jak moje stopy odrywają się od ziemi, ale jeśli choć minimalnie go to zabolało, nie dał tego po sobie w żaden sposób poznać. Na początku żołądek podszedł mi do gardła, a w głowie tłukł się fakt, że jestem w powietrzu – nie było to przyjemne uczucie. Ale potem przypomniałam sobie jego ostatnie słowa i ich drugie dno: tak wiele razem przeszliśmy, tak wielu przeciwnościom losu stawiliśmy czoło, wspólnie pokonaliśmy strach; dlaczego teraz ma być inaczej? Może właśnie na tym tak naprawdę polegała odwaga? Na wychodzeniu trudnościom naprzeciw?
      Spróbowałam skupić swoją uwagę na tym, co nad ziemią wydawało mi się przyjemne: na pędzie powietrza, który mierzwił mi włosy, uczuciu lekkości i dziwnego, niewytłumaczalnego spełnienia. Tak, miałam wrażenie, że jestem lżejsza o wszystkie problemy i złe emocje, które zostały tam, na dole. Jakby były one zbyt masywne, by wzbić się do góry.
      Po raz pierwszy w życiu odkryłam powód, dla którego tak wielu czarodziejów kochało quidditch. Mało tego: sama do tego doszłam. Z drobną pomocą Dracona Malfoya.
  - To była przejażdżka na przełamanie – powiedział Ślizgon, kiedy chwilę później wylądowaliśmy z powrotem w ogrodzie Anioła. – Przyszła pora na pierwszą lekcję, Granger.
  - Draco, z gałązki różdżki nie zrobisz – odparłam, wzdychając.
  - Zrobię, jeśli gałązka zechce stać się różdżką – rzekł.
      Nasze oczy się spotkały, a w jego chłodnym spojrzeniu wiecznie zasnutym mgłą było coś, co mnie ostatecznie przekonało. Nie miałam nic do stracenia, a tak wiele do zyskania.
      Spędziliśmy na zewnątrz całe popołudnie, z krótką przerwą na posiłek przygotowany przez domowe skrzaty. Muszę przyznać, że byłam marnym uczniem, ale Draco zaskoczył mnie swoim podejściem i cierpliwością, zanim stwierdził, że jestem przypadkiem beznadziejnym. Nie porzucił jednak nadziei i – powołując się na wzajemne zaufanie – moja pierwsza lekcja latania zaowocowała małym sukcesem: potrafiłam samodzielnie utrzymać się na miotle.
  - To był ciężki dzień – westchnął Malfoy, kładąc się na trawie i zakładając ręce za głowę.
      Słońce wisiało już nisko nad górami, ale wciąż obsypywało nas ciepłymi, wiosennymi promieniami. Zmierzch zbliżał się powoli, więc oboje korzystaliśmy z ostatnich chwil dzisiejszego dnia. Usiadłam obok Ślizgona, odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy.
  - Nie przesadzaj – odparłam radośnie. – Chyba nie byłam aż tak beznadziejna?
  - Owszem, byłaś – stwierdził, bez owijania w bawełnę. – Rety, Granger. Sześć lat w Hogwarcie i brak umiejętności latania. Przestaniesz mnie kiedyś zaskakiwać?
      Wzruszyłam ramionami, kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
  - Cieszę się, że to ty mogłeś mnie tego nauczyć.
  - Tak, to akurat dobra strona tego złego.
      Odwróciłam głowę w jego stronę i spostrzegłam, że bacznie mi się przygląda. Ściągnęłam pytająco brwi, ale Draco tylko pokręcił lekko głową na boki. I w tym drobnym geście było coś niesamowitego, coś, co sprawiło, że moje serce przyspieszyło swoje bicie. Bo wiecie, kochać można na przeróżne sposoby i trudno powiedzieć, który z nich jest najpiękniejszy, ale nasze uczucie – rosnące od zawsze w tajemnicy i kwitnące na przekór całemu światu – miało w sobie coś jeszcze: pozostało na zawsze egoistyczne. Nigdy nie mówiliśmy o tym głośno, ale jestem pewna, że i Malfoy doskonale to wiedział i być może również w tamtej chwili właśnie o tym myślał. Może, bo nigdy go o to nie zapytałam.
      Czasem marzę o tym, żeby ktoś dał nam drugą szansę lub chociaż z wciąż pędzącej czasoprzestrzeni wygospodarował kilka chwil dla nas, bym mogła zadać mu wszystkie te pytania – nawet głupie i błahe – na które nigdy nie starczało czasu lub odwagi.
  - Draco – odezwałam się chwilę później, przywołując jego uwagę z odległych myśli. – Chciałabym cię o coś zapytać. Czy jest coś, co przede mną ukrywasz?
      Uśmiechnął się delikatnie, sekretnie. Oczy pozostały puste i obojętne.
  - Wszyscy mamy tajemnice, Granger – odparł.
  - Mylisz się – zaprzeczyłam szybko. – Ty wiesz wszystko.
  - Doprawdy? – zadrwił. – A więc dlaczego nie podzieliłaś się ze mną informacją o porannej wizycie niejakiej Ester Silverman w kominku naszego salonu?
      Serce na moment zamarło mi w piersi. W jaki sposób się o tym dowiedział?
  - To nie było nic takiego – stwierdziłam wymijająco. Westchnął.
  - Gdybym nie znał ciebie, Ester oraz relacji, jakie są między wami, mógłbym pomyśleć, że spiskujecie przeciwko mnie. – Kąciki warg na moment mu zadrżały, jakby chciał się uśmiechnąć. – Ale domyślam się, że chodzi o Pottera i jego zbawienną misję. Mam rację?
      Podniosłam się do pozycji siedzącej i podkurczyłam nogi pod brodę. Dlaczego zawsze musiał wszystko zgadywać za pierwszym razem? Czy miał na to wpływ fakt, że od dziecka miał do czynienia z tajemnicami, że wychowywał się wśród intryg?
  - Po prostu czasem mam wrażenie, że nie powinnam ich opuszczać.
      W żaden sposób tego nie skomentował. Milczeliśmy długą chwilę, a potem – jak gdyby nigdy nic – Malfoy wstał i kucnął przede mną, zmuszając mnie, bym spojrzała w jego zimne oczy – te smutne, szare oczy, które tak bardzo kochałam.
  - Hermiono Granger – powiedział, bez cienia uśmiechu na ustach. – Czy jesteś szczęśliwa?
      Nie musiałam się długo zastanawiać nad odpowiedzią na to pytanie.
  - Tak – odparłam bez wahania.
  - A więc, jakkolwiek banalnie to brzmi, zaufaj Ester i pozbądź się troski. Ona wie, co robi. – Zawiesił na moment głos. – A jeśli nie możesz obdarzyć zaufaniem jej, zaufaj mi.
      Kiwnęłam potakująco głową, wierząc w każde jego słowo.
      Nie kłamałam: byłam naprawdę szczęśliwa, pomimo okoliczności, w jakich tą radością przyszło mi się cieszyć. Czułam, całą sobą czułam, że jestem we właściwym miejscu i o właściwej porze, z ukochanym mężczyzną u boku, który wypełniał cały mój świat. Wiecie, szczęście zawsze smakuje inaczej. To, które dał mi Draco Malfoy, nie było całą słodyczą, ale może właśnie dzięki tym gorzkim chwilom sprawiało wrażenie jedynego pokarmu, którym mogłabym się żywić? Nasza relacja była mieszanką setek różnych uczuć.
  - Czy gdybym powiedziała, że nie jestem szczęśliwa, pozwoliłbyś mi odejść? – zapytałam, nie potrafiąc powstrzymać ciekawości. Uśmiechnął się tajemniczo, pięknie.
  - Nie – odparł szybko. – Nie po tym, jak daleko zaszliśmy.
      Była w jego słowach jakaś tajemnica, której nie potrafiłam w tamtym momencie odkryć. Brzmiało to jak nigdy nie złożona obietnica wspólnego życia, bo przecież skoro tak wiele zostawiliśmy już za sobą, tak wiele przeszkód pokonaliśmy – teraz musiało być tylko lepiej. Bo kiedy człowiek jest naprawdę szczęśliwy i spełniony, nie myśli o ulotności chwili i jej nietrwałości. Ma wrażenie, że cały świat się zatrzymuje, że nie istnieje nic innego. Jakież to było nieprawdopodobne, że gdzieś tam, za tymi górami, które otaczały Marmurowego Anioła – nasz azyl, naszą własną Arkadię – normalnie toczy się życie, być może ludzie cierpią lub umierają, płaczą lub modlą się o radość. Nam wydawało się, że jesteśmy w samym centrum ziemskiego istnienia, bo mieliśmy siebie i spokój, i nie potrzebowaliśmy nic więcej.
      Zmierzch już zapadał – przewidywalny jak każdego dnia – kiedy Draco wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Chwyciłam ją z uśmiechem, doceniając nawet najdrobniejszy gest, który kierował w moją stronę. Było w tym coś magicznego, choć tak bardzo ludzkiego.
      Zaprowadził mnie do salonu, powoli i jakby niechętnie tonącego w mroku. Stanął naprzeciwko mnie, wciąż ściskając moją dłoń ale jednocześnie zachowując bezpieczną odległość, jakby nie był mnie do końca pewny. Popatrzyłam w jego oczy, oczy bijące dziwnym blaskiem – i moje serce w jednym momencie przyspieszyło swoje bicie, pragnąc wyrwać się z piersi. Po raz pierwszy w jego stalowym spojrzeniu ujrzałam prawdziwe pożądanie, które wyraźnie przytrzymywała fala niepewności.
      Kochałam go. Kochałam go każdą komórką ciała i każdym włókienkiem duszy. Był zdecydowanie i niezaprzeczalnie mężczyzną mojego życia i – jakkolwiek przedmiotowo i banalnie to brzmi – należałam do niego.
  - Tak, jestem gotowa – szepnęłam, głosem drżącym z ekscytacji, zaczynając powoli rozpinać guziki jego białej koszuli.

_________________________
Cieszę się, że wracam - i to 8 czerwca, kiedy ENS obchodzi swoje pierwsze urodziny :) Nawet nie wiem, co napisać, kochani. Dziękuję Wam za to, że byliście tu ze mną na dobre i na złe, i że nie zwątpiliście we mnie, nawet gdy ja sama w siebie zwątpiłam.

Szczególne podziękowania dla Niekonkretnej. Gdyby nie to opowiadanie, prawdopodobnie nigdy byśmy się nie spotkały <3

46 komentarzy:

  1. KOCHAM CIĘ, DAMO KIER <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Czytam twojego bloga i czytam i nigdy nie mam czasu na komentowanie... Nie inaczej... i nigdy nie wiem co Ci napisać. Każdy rozdział który dodajesz zwala mnie z nóg. Po przeczytaniu każdego rozdziału chciałam więcej i więcej. Jak czytałam wszystko za jednym zamachem to było dobrze, ale jak skończyłam to nie mogłam się doczekać następnego rozdziału. Tak było i teraz. Buzia nie przestaje mi się uśmiechać. Piszesz tak płynnie i lekko. Po proctu cudownie.Nie wiem jak to zrobiłaś, ale zaczarowałaś to opowiadanie. Rozdział jest genialny. Wszystkie sceny widziałam oczami wyobraźni. Emocje Hermiony są tak świetnie opisane. Jednym słowem idealnie. Nie źle napisałam. Jednym słowem się nie da. Było idealnie,fantstycznie, romantycznie, śmiesznie itp. itd.
    Damo kier jesteś najbardziej utalentowaną i najwspanialszą blogerką jaka znam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję za te miłe słowa, jakkolwiek są przesadzone :D Ściskam :)

      Usuń
  3. Czekałam na ten rozdział i nie mogłam się go doczekać. Spełnia moje oczekiwania w pełni. Uwielbiam Twój styl pisania, taki pełen tajemnicy i może nawet mroczny. Ale wywołuje we mnie przeróżne emocje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tęskniłam za Tobą, Damo Kier. Brakowało mi twojego opowiadania, brakowało mi twojego stylu pisania, brakowało mi Hermiony i Dracona. Co z tego, że czekając na Ciebie, przeczytałam ENS od nowa ?
    Rozdział jak zawsze piękny *.* - tylko tyle jestem w stanie powiedzieć, czy raczej napisać.
    Cieszę się, że wracasz w wielkim stylu.

    Pozdrawiam i weny życzę :)
    Madeleine.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohhh. Damo Kier tyle chciała bym napisać, ale sama nie wiem jak ubrać to w słowa! Twoje opowiadanie wywołuje u mnie tak wiele silnych emocji, że aż sama w to nie wierzę! Strasznie się cieszę, że do nas wróciłaś. Teraz tak nawiązując do rozdziału, muszę przyznać, że rozbawiła mnie scena, kiedy to Hermiona z krzykiem leciała w stronę Dracona. Ciekawi mnie to, skąd Malfoy wiedział o rozmowie Ester i Hermiony, no i czy on przypadkiem czegoś nie ukrywa przed Granger? No i ta ostatnia scena... przyznam, że czekałam, aż coś się między nimi zacznie dziać. Jejku już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału!

    Pozdrawiam i życzę duuuuużo weny, i żebyś nas już nie zostawiała na tak długo!

    ~DreamyDevil


    PS. Zapraszam do siebie.
    wspomnienia-sa-kluczem-do-tajemnic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję i szczerze mam nadzieję, że dodawanie rozdziałów co dwa tygodnie jakoś pozwoli mi ogarnąć i swoje życie, i tą historię, więc jestem dobrej myśli!
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Też mam taką nadzieję :) Bo smutno było tak bez Ciebie ;c

      Usuń
  6. nie wiem co powiedzieć więc po prostu piękne , świetne piszesz , czekam na kolejny rozdział
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Powrót w wielkim stylu... Świetny rozdział :)

    Annelis

    OdpowiedzUsuń
  8. Nooo, nareszcie powróciłaś! :D W sumie coś w tym jest, nigdy nie widzieliśmy Hermiony na miotle... a do tego wczoraj w telewizji leciał Kamień Filozoficzny, pierwsza lekcja latania i takie tam, patrz, jak ładnie pasuje. :)

    Pozdrawiam,
    [unceasing-wind]

    PS Serdecznie zapraszam na moje nowe opowiadanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak się ciesz, że wróciłaś z nowym rozdziałem, który oczywiście jest cudowny ♥
    Mam nadzieję, że teraz nie każesz nam na siebie aż tak długo czekać :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. A będą w tym opowiadaniu jakieś watki erotyczne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postanowiłam nie opisywać tu żadnych erotycznych scen, nie chcę zrobić z tego opowiadania "Fifty shades of Grey" albo jakiegoś taniego pornola. Tak będzie lepiej i dla mnie, i dla Was.
      Mam nadzieję, że taki opis, na jaki się zdecydowałam, nie rozczaruje Was zbytnio :)

      Usuń
    2. Nie uważam że zrobiłabyś z tego jakiegoś pornola, no ale cóż jeśli nie chcesz to nie. Szkoda bo myślałam że nareszcie będzie coś ciekawszego. Przepraszam za to ale ja uważam że blog staje się nudny. Nic się nie dzieje. Wszystko jest ślicznie opisane ale właśnie to zajmuje całą notkę. Bo cóż nowego się stało ? Polatali na miotłach trochę pogadali i koniec. Szczerze to trochę mnie zawiodłaś. Ale może następne rozdziały będą lepsze - Ada

      Usuń
    3. Cóż, ja nie uważam, że sceny erotyczne nagle sprawiłyby, że opowiadanie stanie się ciekawsze. Nie podchodzę to tego w ten sposób. Fabuła w tym momencie jest taka, a nie inna, i chcę przez to przejeść tak, jak to sobie dokładnie zaplanowałam. Sielanka może wydawać się nudna, ale moim zdaniem jest potrzebna.
      Wracając do wątków erotycznych - nie uważam, aby to było konieczne. Pokażę relacje H. i D. w nieco innej formie, która dla mnie wydaje się najbardziej poprawna. Poza tym nie każdy potrafi pisać o seksie tak, żeby piękna i emocji nie ukazać jako płytki obrazem wzbudzający zażenowanie.
      Tyle ode mnie w tym temacie.

      Usuń
  12. super! czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Szczerze mówiąc... ten rozdział nie wniósł nic do fabuły fanfika. Nie wydarzyło się nic ciekawego, nic ważnego, Hermiona tylko rozwodziła się nad tym, jak bardzo kocha Malfoya. Może i uczenie Hermiony latania na miotle było urocze, ale niestety nudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mogę powiedzieć, nie gwarantowałam każdego rozdziału najwyższych lotów i maksimum rozwoju akcji. Jestem zdania, że i takie sielankowe "przerywniki" są potrzebne. W każdym razie dziękuję za opinię, może kolejne rozdziały zadowolą bardziej (i nie piszę tego złośliwie, broń Boże!).
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  14. Bardzo fajny rozdział, szkoda, że nie dłuższy ;p. Czekam na kolejny, uwielbiam twój sposób pisania ;).

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj z powrotem. To niezwykła przyjemnosc czytac to, co wyszło spod Twojego "pióra" :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Gratuluję rocznicy bloga ^^. Ech, za cztery dni moja, a ja z reaktywacją wciąż w lesie. Więc nie tylko ty miałaś zawiechę, ale przynajmniej miałaś to szczęście, że twoje opowiadanie jest na tyle dobre, że nie musisz go pisać od nowa.
    Niemniej jednak, naprawdę cieszy mnie twój powrót do blogosfery. Brakowało mi twojego opowiadania, tego dobrego wczucia się w perspektywę Hermiony i świetnych opisów ^^. Może faktycznie rozdział nie ma za wiele akcji i nie wnosi zbyt wiele do fabuły, ale to taka odskocznia, ukazanie zwykłego, beztroskiego dnia bohaterów. Przecież nie zawsze muszą pakować się w jakieś niebezpieczne przygody (choć na takowe też czekam z utęsknieniem).
    Fajnie ukazałaś strach Hermiony przed lataniem. W książce w sumie było wspomniane o jej niechęci do mioteł i o tym, że niespecjalnie interesował ją quidditch, ale nie było to tak szczegółowe jak tutaj. Ale nie dziwię się Hermionie, że wstydziła się przyznać ^^. Malfoy natomiast zachował się bardzo wyrozumiale, ach, kiedy się przyzwyczaję, że ten twój jest tak inny od tego z książki, który lubił dogryzać innym i się wywyższać.
    Ogólnie jak widać, całkiem przyjemnie spędzają czas w Marmurowym Aniele, ale i tak ciekawi mnie, co się wydarzy dalej i jak Ester będzie pomagać Harry'emu i Ronowi.
    Mam nadzieję, że wena będzie ci dopisywać ^^.

    OdpowiedzUsuń
  17. No nareszcie! Powiem szczerze, że nie spodziewałam się , że jeszcze kiedyś przeczytam tu jakiś rozdział. A tu taka miła niespodzianka... Powiem jedno styl twojego pisania jest wspaniały! Egoizm Hermiony nie bardzo mi pasuje, ale to tylko sprawia, że to opowiadanie jest takie... takie no! <3 Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!
    Jedynie myśl, że najprawdopodobniej nie będzie Happy Endu... Ech, co tam ! I tak kocham!
    czarodziejskie-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak bardzo brakowało mi tego opowiadania :)
    Również jak Oli Fajna mam wrażenie, że nie będzie szczęśliwego zakończenia. Ich uczucia są z góry skazane na porażkę. Okazują je sobie bardzo rzadko, głownie odbija się to w dialogach, nie w dotyku czy... ba, pocałunkach. Z drugiej strony gdyby się na okrągło całowali to byłoby to mało wiarygodne i nudne. Ale jakiś krok zrobili do przodu.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ekstra rozdział jak każdy <33333

    OdpowiedzUsuń
  20. Przeczytałam Twoje opowiadanie w 3 dni zamiast uczyć się do sesji. Kosmos ;)
    Masz talent, czyta się ciebie bardzo dobrze. Jestem pod wielkim wrażeniem i masz kolejnego czytelnika:) Nawet zaczęłam opowiadać znajomym o Twoim blogu.
    Nie wszystko mi się podoba np. Draco i Hermiona są dla mnie jacyś tacy za słodcy, ale to pryszcz.
    Jesteś wspaniała:)
    I wspaniałym pomysłem było wplecenie opowiadania w książkę z takimi szczegółami.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  21. W koncu wrócilas... :) Pięknie, może i nic konkretnego do fabuły to nie wniosło, ale w każdym razie świetnie opisałaś uczucia Hermiony, uwielbiam Twój styl pisania! :) Mam nadzieje, że już nas wiecej nie opuscisz na tak długo i uda Ci sie wrzucać nowe rozdziały w miare regularnie :) Czekam na dalszy rozwój akcji i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Chyba tylko Ty potrafisz owiać słowa taką magiczną mgiełką tajemniczości...To jest niesamowite, a całe opowiadanie dzięki temu intrygujące. Rozdział tak lekki, naturalny i uroczy, że czytało się go z uśmiechem na ustach. A scena latania rozczuliła mnie do reszty. Pięknie.
    Mam nadzieję, że nie znikniesz ponownie na tak długo;)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiedy tylko spotkałam twojego bloga wprost nie mogłam się oderwać :) jest taki jakby prawdziwy :D ten rozdział jaki i poprzednie jest świetny ;) i wgl brakuje mi słów :D no cóż pozdrawiam i teraz pozostaje mi tylko czekać na dalszy rozwój akcji podejzewam ze pewnie znów mnie zaskoczysz Damo Kier :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Cześć, kiedyś wypowiadałam się dość krytycznie o twoim dramione, ale jak mówiłam, zaglądam tu regularnie. Zawsze fajnie jest przeczytać coś, co jest jednak lepsze od większości dramione, jakie można znaleźć na blogach.

    No ale niestety skojarzenie ze "Zmierzchem" nadal się u mnie utrzymuje. Nie chodzi o fabułę, ale o sposób opisywania postaci, sposób ich myślenia itp. Hermiona przypomina Bellę, bezwolną owieczkę. Dlaczego ona od razu nie powiedziała, że boi się latać? Potrafię sobie wyobrazić uczucia jej i Darco, co czuli, co przeżywali, ale to jest bardzo ckliwie i sztucznie opisane, moim zdaniem.

    Pozdrawiam,
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mogę powiedzieć, każdy ma prawo do własnego zdania co oczywiście szanuję i biorę sobie wszelkie krytyczne uwagi do serca. Styl pisania taki już w tym opowiadaniu przyjęłam i raczej taki już do końca pozostanie. A jeśli chodzi o to, dlaczego H. nie powiedziała, ze boi się latać, wyjaśniłam już w rozdziale - poza tym odwaga to jednak wciąż jej cecha i myślę, że to usprawiedliwia jej zachowanie.
      Dziękuję za wypowiedź, pozdrawiam :)

      Usuń
  25. Właśnie skończyłam czytać wszystkie Twoje rozdziały .
    Troche mi szkoda że nie było można jakos połączyć Przyjaźni Hermiony,Harrego,Ginny i Rona z Miłościa Draco i Miony ;(
    Nie wyobrażam sobie ich osobno ;(
    ale poza tym świetnie piszesz ;)
    Bardzo szybko i przyjemnie czyta sie Twoje opowiadanie .
    Mnie przeraża ta cała Ester ;p
    nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału ;)
    życze weny i pozdrawiam ;)
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  26. Cześć! Jak mi brakowało Twojego pisania! Cieszę się, że postanowiłaś wrócić, bo szczerze mówiąc, myślałam, że porzuciłaś tego bloga. Jednak nadal go obserwowałam i gdy tylko zobaczyłam, że pojawił się nowy post – weszłam i przeczytałam od razu. Jednak ja, jak to ja, nie miałam czasu na skomentowanie i dlatego pojawiam się teraz.
    Nie wiem dlaczego, ale w prawie każdym Dramione musi być scena, w której Draco uczy Hermionę latać na miotle. Normalnie w każdym! Oczywiście, Twoja scena wyglądała nieco inaczej, bo Granger skorzystała ze swojej odwagi i sama wystartowała, jednak... Latanie na miotle było obowiązkowe xD A więc Draco dowiedział się o Ester, tak? Ciekawi mnie w jaki sposób, ale mnie przeważnie wszystko ciekawi, więc nie zwracaj na to uwagi :D
    A więc Hermiona się zdecydowała na swój pierwszy raz z Draco! Ciekawe jak on na to zareaguje :D
    To chyba tyle, jak na razie. Zapraszam również na mojego nowego bloga, http://sekret-przeznaczenia.blogspot.com → zdecydowałam się w końcu na tematykę i dwa dni temu pojawił się tam prolog ;-)

    Pozdrawiam!

    I gratuluję rocznicy bloga!

    OdpowiedzUsuń
  27. Komentuje praktycznie nigdy, ale jak ja to mówię " do wszystkiego trzeba mieć wenę" nawet do tak "banalnej" rzeczy jaką jest komentarz:)
    Tak czy inaczej bardzo mi się podoba twój blog. Przyznam, że niekiedy czytałam go z zapartym tchem^^
    Może troszkę mnie dziwi postawa Hermiony, sposób w jaki tak łatwo zapomniała o tym, że ona i Draco są wrogami. Zaufała swojemu największemu wrogu,zapominają o swoich przyjaciołach których miała praktycznie od zawsze gdybym ja miała takich przyjaciół dałabym wszystko za nich. Jeszcze do tego ma tak kochających rodziców, którym bardzo zależy na niej. Ona jednak wybiera Draco z jednej strony jest to cudowne bo jak mało trzeba aby z nienawiści powstała miłość a z drugiej strony jak można zrobić coś takiego tym bardziej jeśli ten związek nie będzie trwał do śmierci itd...
    po co się angażować skoro wszystko i tak będzie stracone?? nie będzie trwało wiecznie. Otóż odpowiedziom jest jedno słowo : miłość.
    Jednak nie mogę zrozumieć jak można zostawić swoich przyjaciół, takich cudownych. Tacy przyjaciele rzadko się zdarzają. Może dlatego nie mogę zrozumieć Hermiony bo sama przeżyłam zawód w przyjaźni?? Wiele bym oddała za przeżycie prawdziwej i, bez kłamstw z prawdziwym zaufaniem, miłością braterską. Nie chce za dużo naskakiwać na nią bo może jak bym była na jej miejscu i miała coś od zawsze to co ja teraz o tym marze nie doceniłabym tego i po prostu wybrałabym miłość. Teraz zresztą chcę bardzo przeżyć tę "prawdziwą" miłość ale jednak ja to ja i muszę zawsze mieć swoją opinie itp.
    Coś w Hermionie bardzo mi się podoba może to, że jest bardzo uczuciowa, sympatyczna bardziej niż w książce a to daje jej uroku:)
    A co do Draco bardzo mi się podoba jego tajemniczość i dystans na początku do Hermiony. Jednakże uczucia zwyciężają i w końcu zakochuje się w niej. Nie chce tu tylko być ostra względem Hermiony bo w rzeczywistości bardzo ją lubię, zresztą w twoim opowiadaniu jest bardzo ciekawa i po prostu też ją lubię ale co do Draco. Bardzo go ubóstwiam za jego postawę.
    Razem tworzą cudowną parę. Raz mają upadki, raz wzloty dlatego też są fajnym duetem.
    Coś czuję, że ich rozpad związku będzie miał coś wspólnego z Ester ale to są już tylko przeczucia:)

    Tak czy inaczej wykonałaś kawał dobrej roboty i za to należą ci się brawa :D

    Pozdrawiam

    Enim:*

    OdpowiedzUsuń
  28. O kurcze jakie to długie wyszło:/ Tak czy inaczej krótko mówiąc bije przed tobą pokłony bo po prostu jesteś tego warta. Robisz to co kochasz bez żadnego wymuszenia( tak przynajmniej myślę) i to jest cudowne:) Powinno być więcej takich ludzi jak ty:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję za tak długi, pozytywny komentarz! Uśmiechałam się sama do siebie, gdy go czytałam.
      Faktycznie, pisanie sprawia mi wielką przyjemność, ale nie zawsze jest wena (dlatego ostatnio takie długie przestoje). Ale teraz znów czuję tą magię pisania i to jest niesamowite :)
      Pozdrawiam gorąco, raz jeszcze dziękuję!

      Usuń
  29. no nareszcie! tyyyyyle czekałam i się doczekałam :)
    powrót w wielkim stylu, nie ma co :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Cieszę się, że wróciłaś, Damo Kier. Rozdział cudowny. <3
    R.

    OdpowiedzUsuń
  31. Hej mam nadzieję że na następny nie trzeba będzie tak długo czekać xD Tak w ogóle to supeer rozdział !
    pozdrowionka ;*

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie żeby coś, ale daj już ten rozdział xD

    OdpowiedzUsuń
  33. chyba w nastepnym odcinku bedzi sie dzialo

    OdpowiedzUsuń
  34. Kolejny raz chcę mi się płakać, z nieuzasadnionego powodu.
    Kolejny przy tym opowiadaniu.
    Nieparzysta

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy: