7 grudnia 2012

28. Ostatnia próba


„Najgorsze było wybrać i zastanawiać się przez resztę życia, czy wybór był właściwy.
Nikt nie potrafi wybierać bez lęku”.
Paulo Coelho

~*~

 - Hermiono. – Ktoś zwrócił się do mnie. Wyrwana z zadumy, rozejrzałam się dookoła nieco zdezorientowana, aż natrafiłam na postać Harry’ego. – Emily wróciła.
 - Hm? – Zmarszczyłam brwi, próbując wytężyć myśli. – Jaka Emily?
 - Emily Lasley. Dziewczyna, którą wtedy napadli dementorzy.
     Na samo wspomnienie tego wydarzenia po moich plecach przeleciał nieprzyjemny dreszcz. W ostatnich dniach Malfoy zajął moją głowę do tego stopnia, że przestałam zastanawiać się nad przyczyną pojawienia się strażników Azkabanu w szkole i srebrnym jastrzębiem. Powrót tych niechcianych wspomnień okazał się trudniejszy niż myślałam.
 - Domyślam się, że chcesz z nią porozmawiać – stwierdziłam. Kiwnął głową.
 - Jest szansa, że coś pamięta – wyjaśnił. – Pójdziesz ze mną?
     Nie miałam wyjścia, chociaż wcale mi się to nie uśmiechało. Wciąż gdzieś w głębi siebie czułam wstyd, że nie potrafiłam wyczarować cielesnego patronusa już za pierwszym razem – może dzięki temu wszystko potoczyłoby się inaczej. Wstałam z fotela i, biorąc głęboki wdech, ruszyłam w stronę dwóch dziewcząt siedzących pod oknem. Harry był tuż obok mnie.
 - Cześć – powiedział, gdy stanęliśmy przed nimi. Spojrzały na niego zaskoczone i mogłabym przysiąc, że oczy blondynki rozszerzyły się z wrażenia, a na jej policzkach zakwitł szkarłatny rumieniec. – Emily, moglibyśmy chwilę porozmawiać? – zwrócił się do panny Lasley.
 - Mary, zostaw nas samych, proszę – odparła.
     Jej głos był chorobliwie słaby. Zmrużyłam powieki, przyglądając się dziewczynie: była blada, miała duże cienie pod oczami i widoczne kości policzkowe. Pomimo ładnych, błękitnych oczu, jej spojrzenie było dziwnie puste, zamglone.
     Blondynka stojąca obok kiwnęła tylko głową i odeszła w kierunku swoich koleżanek z klasy, cały czas rzucając Harry’emu spojrzenie pełne uwielbienia. Próbowałam ze wszystkich sił ukryć swoje zażenowanie, ale nie jestem pewna, czy osiągnęłam zamierzony skutek.
 - Jak się czujesz? – zapytałam, przyglądając się jej z troską.
 - Bywało lepiej. – Uśmiechnęła się blado. – Spędziłam kilka dni w świętym Mungu. Dementor mnie nie pocałował, ale przebywał w pobliżu na tyle długo, że znacznie wpłynął na moją psychikę i nadwyrężył magiczne moce. Nie wiedziałam, czy w ogóle wrócę do Hogwartu, czy będę miała… po co.
     Po plecach przebiegł mi mało przyjemny dreszcz. Pomyślałam o czarownicach i czarodziejach uwięzionych w Azkabanie, o męczarniach, które muszą znosić. Przed oczami stanął mi obraz Syriusza Blacka, który w murach tego przerażającego miejsca spędził dwanaście długich lat skazany za zbrodnię, której nigdy się nie dopuścił. Uderzył mnie spokój, z jakim Emily o tym opowiadała. Był tak nienaturalny, że wręcz nieludzki.
 - Wiem, o co chcesz zapytać, Harry – zaczęła, nim zdążyliśmy się odezwać. – Ale ja nie pamiętam nic. Kiedy próbuję wrócić myślami do tego dnia, widzę tylko wielką, czarną dziurę. Nie mam pojęcia, kto wpuścił dementorów do zamku. Równie dobrze mogłam to być ja, ale nie potrafię wyjaśnić ani jak, ani dlaczego. Przepraszam.
 - Najważniejsze, żebyś jak najszybciej wróciła do zdrowia – odparł Wybraniec, a ja znałam go na tyle dobrze, że wyłapałam w jego głosie rozczarowanie, które próbował ukryć.
     Niespodziewanie Emily zwróciła się do mnie.
 - Powiedzieli mi, że to ty mnie uratowałaś, Hermiono. Gdybyś nie pojawiła się wtedy na siódmym piętrze, teraz pewnie byśmy nie rozmawiali. Dziękuję ci.
 - To nie do końca tak wyglądało – odparłam szybko, kręcąc głową na boki. – Ja… ja nie… – Wzięłam głęboki oddech. – Tak naprawdę to Harry wyczarował patronusa.
     Uśmiechnęła się blado, smutno.
 - To bez znaczenia – stwierdziła. – Oboje uratowaliście mi życie.
     Życie. Istnienie. Duszę.
     Skinęła w naszą stronę, po czym ruszyła w kierunku dormitoriów, by po chwili zniknąć na spiralnych schodach. Wymieniliśmy z Harrym porozumiewawcze spojrzenia, po czym usiedliśmy na wytartej kanapie przed kominkiem, którą chwilę wcześniej opuścili roześmiani czwartoklasiści. Nim którekolwiek z nas zdążyło się odezwać, dołączył do nas Ron.
 - Ale macie grobowe miny – stwierdził, siadając na podłodze po turecku. – Coś się stało?
 - Gdzie jest Lavender? – Wybraniec wolał dmuchać na zimne, co doskonale rozumiałam. Gdyby nagle zjawiła się tutaj panna Brown, co było wysoce prawdopodobne ze względu na Ronalda, mogłaby usłyszeć coś, czego nie powinna wiedzieć.
 - Sowę poszła wysłać – rzucił Weasley, wzruszając ramionami. – A więc o co chodzi?
     Harry opowiedział mu o naszej rozmowie z Emily.
- Aż mnie ciarki przechodzą, jak pomyślę o tych dementorach – powiedział Ron, krzywiąc się lekko. – I w sumie nie ma się jej co dziwić, że jest taka bez życia. Ale… jak myślicie, w jaki sposób ona w ogóle na nich trafiła w zamku? Może faktycznie sama ich wpuściła?
 - Myślałem o tym. – Harry pokiwał głową. – Malfoy mógł na nią rzucić zaklęcie Imperius, to by wyjaśniało, dlaczego nic nie pamięta. Wpuściła dementorów, ani później…
 - Zaraz, zaraz – przerwałam mu. – Malfoy?
     Miałam nadzieję, że po naszej ostatniej rozmowie na ten temat obsesja Wybrańca względem Ślizgona trochę przygaśnie, ale widać się myliłam. Jak głęboko mogła być zakorzeniona nienawiść w nich obojgu? I czy to Harry wyolbrzymiał i koloryzował fakty, czy po prostu to ja nie dostrzegałam tych oczywistych rzeczy, nie dopuszczając do siebie prawdy?
 - Hermiono, ja po prostu czuję, że on ma jakiś związek z tym wszystkim. – Westchnął i potarł ręką bliznę na czole. – Nie wiem jeszcze jaki, ale jestem pewien, że to Malfoy.
 - A ja myślałam, że to kobiety mają zmysł zwany intuicją.
     Rzucił mi znużone spojrzenie.
 - Ale co… sądzicie, że ten atak dementorów miał jakiś związek z klątwą Katie Bell? – zapytał Ron, nieświadomie rzucając mi koło ratunkowe w postaci zmiany tematu.
 - Tak, myślę, że tak – odparł Harry. – Inaczej byłyby to bardzo dziwne zbiegi okoliczności.
 - Jedno jest pewne: w murach zamku przebywa ktoś bardzo niebezpieczny – dodałam. – Z drugiej strony, wyraźnie widać, że nie wie, co robi. Przecież to nie było przemyślane.
     Zielonooki klasnął znienacka w dłonie, aż siedzący na podłodze Ron podskoczył.
 - Hermiono… czy to nie jest dowód, że za tym stoi właśnie Malfoy? – Przyciszył głos do szeptu, tak, że musiałam się nachylić, by go usłyszeć. – Powiedziałaś ostatnio, że Voldemort nie chciałby dać mu żadnego zadania, bo byłoby wiadomo, że temu nie podoła. Wspomniałaś też coś o sprawdzeniu, czy nadawałby się na śmierciożercę… A może o to właśnie chodzi? Malfoy realizuje coś, co zlecił mu Voldemort, by sprawdzić, czy jest gotowy?
     Nagle przed oczami stanęły mi listy napisane równym, kaligraficznym pismem Ester: „On wie, Draco. Wie, że się nie uda”. Było tyle pytań, na które pragnęłam znać odpowiedź, a póki co przyszłość przynosiła tylko coraz większe wątpliwości! To było męczące i dołujące.
 - Harry, Voldemort nie byłby tak głupi, by dawać coś do zrobienia Malfoyowi. – Zacisnęłam dłonie w pięści. Sama chciałam w to uwierzyć. – Przecież to także jego porażka.
 - Dobra, a jak myślicie – wtrącił Ron – kogo chce załatwić… ten ktoś?
     Rozejrzeliśmy się po sobie.
 - Pomyślmy. – Harry oparł łokcie na kolanach i wpatrzył się w dywan, analizując kolejne fakty. – Dementorzy pojawili się na siódmym piętrze… co się tu znajduje w Hogwarcie?
 - No… Wieża Gryffindoru – Ron zaczął wyliczać na palcach – Pokój Życzeń, wejście na Wieżę Astronomiczną i do klasy Trelawney, kilka nieużywanych komnat, małe schowki na miotły, jedno przejście do Hogsmeade… i…
 - Gabinet Dumbledore’a – wpadł mu w słowo Wybraniec.
 - Myślisz, że chodzi o niego?
 - Nie mam pojęcia. Nie wyobrażam sobie, żeby dementorzy stanęli przed kamienną chimerą, wypowiedzieli poprawnie hasło i weszli na herbatkę do Dumbledore’a.
     Ron parsknął śmiechem. Mi w tej teorii też wciąż coś wyraźnie nie pasowało.
 - Harry – szepnęłam. – A jeśli chodzi o… ciebie?
     Od razu pokręcił głową na boki.
 - Nie sądzę, Hermiono – powiedział. – Mam to szczęście, że Voldemort chce wykończyć mnie osobiście.
     Zapadło niezręczne milczenie, podczas którego każde z nas biło się z własnymi myślami. Harry za wszystkie te wydarzenia obwiniał Malfoya, ale ja nie mogłam w to uwierzyć – przecież Ślizgon wyraźnie powiedział, że nie miał z tym nic wspólnego. Ufałam mu. Byłam pewna, że mnie nie okłamywał. A więc kto mógł pragnąć… śmierci?
     Może Zabini? Jego zachowanie niejednokrotnie udowodniło mi, że jest gotowy na wszystko. Wiedziałam, że coś kombinuje, działa na własną rękę, że nie jest do końca szczery z Draconem, któremu pomaga. A może to część ich planu? Odwrócić uwagę, odsunąć podejrzenia? Jeśli tak, to chyba niezbyt dobrze to wszystko przemyśleli…
 - Cóż, wydaje mi się, że ani trochę nie przybliżyliśmy się do wyjaśnienia tej zagadki – mruknął Ron. – Nie wiem jak wy, ale ja mam jeszcze większy mętlik w głowie.
 - Gdyby tylko był jakiś sposób, by go zdemaskować… – powiedział Harry.
 - Nawet gdyby istniał, nie powinniśmy się nim zajmować – odparłam twardo. – Jestem pewna, że Dumbledore nad wszystkim panuje. I od tego incydentu z dementorami nic podejrzanego się nie wydarzyło, prawda? Może ten ktoś już po prostu odpuścił?
     Zielone oczy Harry’ego spoczęły na dłuższą chwilę na mnie.
 - Mam taką nadzieję, Hermiono – powiedział, wzdychając lekko.

~*~

     Pierwszy marca po raz pierwszy od dłuższego czasu powitał nas bladym słońcem przebijającym się niepewnie przez grubą warstwę ciemnych chmur. Deszcz wreszcie przestał padać, zapalając w sercach wszystkich uczniów nadzieję na poprawę pogody. Czubki drzew Zakazanego Lasu tańczyły delikatnie w takt lekkiego, ciepłego wiatru, który niósł ze sobą niewyraźny jeszcze zapach zbliżającej się wiosny, jakby chciał tym samym dać światu znak do przebudzenia i przygotowania do ponownego narodzenia.
     Tego dnia obudziłam się z dziwnym, niewytłumaczalnym przeczuciem, że nie będzie to dzień jak każdy inny. Możecie nazwać to przewrażliwieniem, panikowaniem, albo po prostu kobiecą intuicją, ale ja wiedziałam, że pierwszego marca znów stanie się coś złego.
     Usiadłam w Wielkiej Sali zastanawiając się nad źródłem mojego niepokoju, ale nie potrafiłam ani go nazwać, ani sprecyzować, skąd się bierze. Westchnęłam i sięgnęłam po masło orzechowe i gorące jeszcze tosty, starając się jednocześnie odgonić z głowy nieprzyjemne myśli. Wyglądało na to, że po prostu panikowałam – przez cały luty było tak dobrze, że podświadomość prawdopodobnie płatała mi figle, pragnąc jakichś atrakcji.
 - Cześć, Hermiono – powiedziała do mnie Ginny, siadając naprzeciwko. – Widziałaś dziś może Rona? Ma urodziny i chciałabym osobiście wręczyć mu prezent.
     Pokręciłam przecząco głową.
 - Ani Rona, ani Harry’ego – odpowiedziałam. – Miałam nadzieję natknąć się na nich właśnie na śniadaniu, ale widocznie zabalowali trochę dłużej w dormitorium, rozpakowując urodzinowe prezenty. – Spojrzałam na nią z lekkim uśmiechem. – Co mu kupiłaś?
 - Podręczny zestaw do pielęgnacji mioteł – odparła, po czym uśmiechnęła się złośliwie. – Choć może powinnam uzbierać trochę więcej forsy i zainwestować w jakiś poradnik dotyczący właściwego obchodzenia się z kobietami.
     Parsknęłam śmiechem, odgryzając kawałek chrupiącego tostu i jednocześnie patrząc jakby od niechcenia na stół Ślizgonów, gdzie bez trudu odnalazłam postać Malfoya. Rozmawiał przyciszonym głosem z Zabinim; nagle całą sobą zapragnęłam dowiedzieć się, o czym.
 - Oho! – Głos Ginny wyrwał mnie z zadumy; niechętnie przeniosłam wzrok znów na postać panny Weasley. – Zdaje się, że mój braciszek ma dziś wielki dzień.
     Zmarszczyłam brwi, kompletnie nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Podążając za jej spojrzeniem, odwróciłam głowę w prawo i natychmiast zrozumiałam, co miała na myśli: do Wielkiej Sali właśnie wkroczyła zapłakana Lavender w towarzystwie swojej przyjaciółki, Parvati Patil. Wytrzeszczyłam na nią oczy: panna Brown wyglądała, jakby zamieniła się w chodzącą fontannę. Czyżby Ron faktycznie zebrał w sobie na tyle odwagi, by z nią zerwać?
 - Hej, coś się stało? – zapytała Ginny, kiedy przechodziły obok.
     Lavender pociągnęła żałośnie nosem i pokręciła głową na boki.
 - Ron nie przyjął od niej prezentu – wyjaśniła Parvati.
 - Jak to, nie spodobał mu się? – zapytałam, prawie współczując pannie Brown.
 - Właściwie to nawet nie zobaczył, co to – odparła. – Był jakiś dziwny… Kiedy wyszli z dormitorium, powiedział tylko, że Harry ma go zapoznać z Romildą Vane.
     Wymieniłyśmy z Ginny zaskoczone spojrzenia, a Lavender zajęła się jeszcze większym płaczem. Wyglądała tak przygnębiająco, że naprawdę zrobiło mi się jej żal.
 - To do niego niepodobne – szepnęła do mnie Ruda, kiedy obie dziewczyny zasiadły do śniadania przy końcu stołu. – Nawet Ron nie mógłby tak nieczule i nietaktownie potraktować Lavender: wspominając w jej towarzystwie o innej…
 - Cóż, tu się muszę z tobą zgodzić – stwierdziłam. – Nie miałby na tyle odwagi.
     Zachowanie Weasleya niezaprzeczalnie było dziwne i podejrzane. Nigdy nie słyszałam o przypadku, kiedy to na czarodzieja w dniu swoich siedemnastych urodzin, a więc wtedy, gdy w magicznym świecie staje się pełnoletni, nagle spływa światło w postaci odważnych, męskich decyzji, zakrawających w pewnym stopniu o ryzyko i kompletny brak taktu.
 - A może to ty go zainspirowałaś, Hermiono? – myślała głośno Ginny, mrużąc podejrzliwie oczy. – Zerwałaś z McLaggenem, więc on stwierdził, że zakończy związek z Lavender…
 - Daj spokój – odparłam szybko, nie chcąc nawet wspominać moich relacji z Cormakiem. – Nawet on nie zrobiłby tego aż tak nieczule, co do tego chyba obie się zgadzamy. –Westchnęłam, szukając najlepszego wyjścia z sytuacji. – Wiesz co, chyba pójdę ich poszukać – stwierdziłam w końcu, wstając powoli od stołu. Ruda kiwnęła głową.
 - W porządku. Ja umówiłam się z Fredem i George’em, mają wpaść do Hogwartu, bo też chcieli osobiście złożyć mojemu najmłodszemu braciszkowi życzenia – powiedziała. – Mam nadzieję, że jakoś się to wyjaśni. Zobaczymy się później, Hermiono.
     Uśmiechnęłyśmy się do siebie, po czym ruszyłam do wyjścia cały czas zastanawiając się, co też wyprawia Ronald Weasley. Instynktownie odwróciłam głowę w kierunku stołu uczniów Slytherinu – Draco Malfoy odprowadzał mnie wzrokiem.
     W ciągu ostatnich dni stał się jeszcze bardziej milczący i tajemniczy niż zwykle. Domyślałam się, że ma to coś wspólnego z zadaniem, które wyznaczył mu ojciec, dlatego starałam się o nic nie pytać, czekając cierpliwie na rozwinięcie akcji. Zachowywał się prawie normalnie, ale myślami wyraźnie był daleko; sprawiał też wrażenie, jakby coś usilnie nie dawało mu spokoju. Kiedy któregoś dnia odważyłam się spytać, co go tak martwi, odpowiedział – ukryty za swoim smutnym uśmiechem, który jak cień towarzyszył mu przez całe życie – że chciałby, aby było już po prostu po wszystkim.
     Wspinając się po marmurowych schodach myślałam zachłannie o tym, gdzie powinnam zacząć szukać Harry’ego i Rona. Najbardziej rozsądnym pomysłem było sprawdzenie, czy nie wrócili do Wieży Gryffindoru. Może powinnam też zapytać Romildę Vane, czy ich widziała? Z drugiej strony – po co, u licha, Harry miałby poznawać przyjaciela z tą dziewczyną?
     Coś w tym wszystkim wyraźnie mi nie pasowało, ale żeby poznać prawdę, musiałam znaleźć dwójkę przyjaciół. Co oni znowu wymyślili? Nie mieli dosyć problemów?
     Miałam dziwne przeczucie, że nie znajdę ich w pokoju wspólnym i okazało się, że ani trochę się nie pomyliłam. W pomieszczeniu panował niewyobrażalny gwar, co wcale mnie nie dziwiło – była sobota, odwołany wypad do Hogsmeade, więc uczniowie nie mieli nic kreatywnego do roboty, przez co spędzali czas na rozmowach z kolegami i koleżankami. Wytężyłam wzrok, próbując odnaleźć w tym chaosie jakieś znajome twarze, aż w końcu znalazłam – na parapecie okna siedzieli Dean Thomas i Seamus Finnigan. Przedarłam się do nich przez tłum, co zabrało mi o wiele więcej czasu niż powinno.
 - Cześć – przywitałam się. – Czy widzieliście dziś może Harry’ego i Rona?
 - Jak wychodziliśmy rano z dormitorium, Ron rozpakowywał urodzinowe prezenty – odparł Seamus, a Dean kiwnął głową. – Złożyliśmy mu życzenia i zeszliśmy do Wielkiej Sali.
 - Nie mówili, że się gdzieś wybierają?
 - Nic takiego sobie nie przypominam. – Pokręcił głową. – Stało się coś?
 - Oh, nic takiego, po prostu nie mogę ich znaleźć – odpowiedziałam szybko, próbując się uśmiechnąć. – Pewnie się po prostu mijamy, bawiąc się w kotka i myszkę. Może sprawdzę jeszcze na boisku quidditcha, zanim poczekam, aż sami mnie znajdą.
     Pożegnałam się z nimi, znów przeciskając się w kierunku przejścia pod portretem Grubej Damy. Zaczynałam się coraz bardziej zamartwiać; zwykle żadne z nich nie znikało bez słowa na tak długi czas. Miałam dziwne przeczucie, że wydarzyło się coś niedobrego.
     Wyszłam na korytarz i od razu otoczyła mnie błoga cisza, która tylko podsyciła mój niepokój. Obiecałam sobie, że kiedy tylko ich znajdę, porządnie przemówię im do rozsądku, zanim zapytam, co ich zatrzymało. I lepiej, żeby mieli dobrą wymówkę, bo nie zadowolę się pierwszym lepszym wyjaśnieniem wymyślonym na poczekaniu.
     Schodziłam właśnie na trzecie piętro, kiedy niespodziewanie na końcu schodów dostrzegłam znajomą sylwetkę Wybrańca.
 - Ach, tutaj jesteś! – krzyknęłam, przeskakując po dwa stopnie na raz, by jak najszybciej na niego nawrzeszczeć. – Szukam was jak głupia po całym zamku! Czy możesz mi łaskawie wyjaśnić, gdzieście się podziewali tyle czasu? Gdzie jest Ron?
     Harry był zmęczony, oddychał szybko i ciężko, jakby właśnie przebiegł się kilka razy dookoła całego zamku. Dopiero gdy podeszłam bliżej niego zauważyłam, że zielone oczy Wybrańca są rozszerzone ze strachu, a dłonie lekko mu drżą.
     Już wtedy wiedziałam, że wydarzyło się coś niedobrego.
 - Harry… – zaczęłam, starając się, by mój głos zabrzmiał normalnie – co się stało?
     Sekundy zdawały się mijać niewyobrażalnie powoli, przez co miałam wrażenie, że minęła cała wieczność, nim Gryfon był w stanie odpowiedzieć na moje pytanie.
 - Ron został otruty – wyjaśnił – przed chwilą, w gabinecie Slughorna… Najpierw te czekoladowe kociołki od Romildy, potem antidotum i miód pitny… Bezoar…
 - O czym ty mówisz? – zapytałam, nic z tego nie rozumiejąc.
 - Zaraz wszystko ci wyjaśnię, Hermiono, ale teraz chodź ze mną do Skrzydła Szpitalnego, musimy zobaczyć, jak on się czuje – rzekł, ciągnąc mnie za rękę.
     Puściliśmy się biegiem wzdłuż korytarza, by jak najszybciej dotrzeć na parter. Wyjaśnienie Harry’ego jeszcze nie całkiem do mnie docierało, wyraźna była tylko jedna komenda: Ron został otruty. Jak, przez kogo i dlaczego – te pytania miałam zadać później, kiedy upewnię się już, że wszystko z nim w porządku.
     Nie mogłam wtedy przewidzieć, że to dopiero początek problemów.

_________________________
Przybywam błagać o wybaczenie.
Miniony tydzień był po prostu wyczerpujący i nie miałam zbyt wiele czasu na nic, studia mnie pochłonęły, dlatego ogromnie przepraszam, że nie czytałam Waszych blogów. Weekend też zapowiada się pracowicie, więc obiecuję, że wszystkie zaległości nadrobię w poniedziałek.
Wracam do psychologii... A w kolejce czeka już na mnie łacina i antyk <3

36 komentarzy:

  1. Czyżbym była pierwsza?

    Oho, Ron i motyw Romildy, nieźle, nieźle, już nawet zapomniałam, że takie coś było w książce, ale dzięki Tobie już pamiętam. :) Też nie wiem, o co może chodzić z tymi dementorami, kto ich wpuścił itd. Czy Draco? Nie sądzę.

    Wypatrzyłam dwie rzeczy:
    - "mi" na początku zdania -> "mnie",
    - "oh" -> "och".

    Pozdrawiam,
    [gilderoy-lockhart]

    PS Gorąco zapraszam na moje nowe opowiadanie "Stolen Papyrus". Obecnie pierwszy rozdział ma charakter krótki, pilotażowy, ale i tak zachęcam do czytania i obserwowania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wygląda :D
      No, w tych ostatnich rozdziałach trochę wkraczam w kanon, i jednocześnie, jak zapowiadałam, zmieniam trochę czas, żeby to wszystko "zebrać do kupy". Wiem, że nie wyjaśniło się zbyt wiele w tym rozdziale, ale do tego już bliżej niż dalej :D Mam nadzieję, że zaskoczenia mimo wszystko będą duże - uwielbiam te podejrzenia wśród czytelników :)
      Pozdrawiam serdecznie! A na nowe opowiadanie oczywiście zajrzę :)

      Usuń
  2. Co właściwe studiujesz jeśli można wiedzieć? Ja też muszę się dzisiaj uporać z psychologią ;)
    A rozdział bardzo mi się podobał i w sumie byłam zadowolona, że nie pojawił się w nim Malfoy. Trochę się stęskniłam za paczką Ron, Harry, Hermiona :) Dziwna ta cała Emily, straszne to jest! A Hermione podziwiam za tak wielkie zaufanie do Draco, ja bym tak nie potrafiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studiuję filologię polską, po pierwszym roku wybieram specjalizację, więc baaardzo zależy mi na dobrych wynikach :D
      Cieszę się, że rozdział się podobał i że nie narzekasz na brak Malfoya, bo założę się, że w komentarzach poniżej będzie inaczej :D Ale nie dam rady go wszędzie wplatać, jednak obiecuję, że jeszcze się nim nacieszycie :)
      Ślicznie dziękuję za komentarz, ściskam!

      Usuń
  3. rozdział bardzo ładnie napisany, choć nie rozmija się zbytnio z treścią książki :) szkoda, najbardziej w fanfiction lubię to, że można tworzyć dziwaczne historie na bazie tych realnych.
    nie mogę się doczekać kolejnej notki, mam nadzieję, że wpleciesz tam jakiś motyw Dramione, bo to Ci wychodzi naprawdę profesjonalnie :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za to lubię bawić się właśnie z kanonem, naginać pod historię pewne fakty, ale tworzyć własną historię w oparciu o tę już istniejącą. Sprawia mi to naprawdę dużą frajdę :D
      Będzie, będzie, spokooojnie. Nawet jeśli teraz nastąpi drobny przestój, to w dalszym rozwoju tej historii na pewno pojawi się w większych ilościach :)
      Dziękuję, również pozdrawiam w ten zimny wieczór :D

      Usuń
  4. Przeczytałam ^^. Naprawdę świetny rozdział, i bardzo mroczny ;). Chyba nawet jeden z mroczniejszych u ciebie ^^. Co prawda było tu więcej dialogów niż opisów, ale i tak nie mogę narzekać, gdyż trochę się działo... Najpierw ta akcja z Emily, kurczę, nie wiedziałam, że spotkanie dementorów może mieć dla niej aż tak fatalne skutki, dobrze, że wtedy pojawiła się Hermiona i ten patronus, bo byłoby kiepsko... Ale w sumie ładnie z jej strony, że to doceniła, ale ciekawe, kto wpuścił wtedy tych dementorów...
    Harry jak się można było spodziewać, podejrzewa o to Malfoya, chyba faktycznie ma jakąś obsesję na jego punkcie. Zastanawiałam się też, czy dojdziesz w opowiadaniu do otrucia Rona. No, ładnie opisałaś to z perspektywy Hermiony. Na pewno bardzo się martwiła, gdy nie umiała go znaleźć, a potem zobaczyła takiego roztargnionego i przygnębionego Harry'ego...
    Co prawda troszkę brakowało mi Malfoya, który był jedynie wspomniany, ale i tak jest naprawdę dobrze i miło się czytało ;). Sorry za ten krótki i chaotyczny komentarz, ale akurat troszkę mi się spieszy, a chciałam od razu po przeczytaniu napisać komentarz, bo tak mi najłatwiej.
    Czekam oczywiście na next i zapraszam do siebie, bo jeszcze nie skomentowałaś najnowszej notki :((((.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      Cieszę się, że rozdział się podobał, chociaż zasiał pewnie jeszcze więcej wątpliwości. Nie ukrywam, że o to mi chodziło, bo zakończenie tej części planuję dosyć... zaskakujące. Mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań :D
      Przepraszam za tą zwłokę w komentowaniu, ale naprawdę byłam tak zabiegana, że nie miałam kiedy porządnie zębów umyć. Teraz ukradłam wujkowi laptopa więc nadrabiam zaległości :)

      Usuń
  5. Super opowiadanie :)
    Uwielbiam je , zawsze czekam na piątek , zastanawiając się , co będzie dalej:) .
    Ps. Łacina to ZUO !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      O tak, zgadzam się, łacina to ogromne zło, które prześladuje mnie co tydzień we wtorki od 8.00 do 9.30. Mam już dość. A najgorsze jest to uczucie, kiedy wydaje mi się, że nie rozumiem, a potem przekonuję się, że naprawdę nie rozumiem.

      Usuń
  6. Na tyle już przyzwyczaiłam się do twoich piątkowych opowiadań, że nie czuje weekendu bez przeczytania nowego rozdziału. Jak zwykle świetnie ;) Co do opowiadania to coś czuje że to jednak Malfoy stoi za tym wszystkim, no cóż czekam na next i pozdrawiam ;) Pisz jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbyś znalazła chwilkę to zapraszam do mnie na dosłownie króciutką notkę;)

      Usuń
    2. O, weekend kojarzy się z czymś miłym, więc tym bardziej się cieszę, że tak to odbierasz :) Teraz muszę się pilnować, żeby publikować co piątek, bo jak zapomnę, to weekendu nie będzie.
      Jasne, że wpadnę! :)

      Usuń
  7. Wie że tymi słowami nie będę nawet w najmniejszym stopniu oryginalna, ale muszę to napisać. Rozdział jest świetny i taki tajemniczy. Nasuwa mi się wiele pytań. Kto wpuścił dementorów? Czy to był Dracko, chociaż nie sądzę itp. Nie mogę się doczekać 14 grudnia, bo to tak dłuuugo:) Mam nadzieje że ten czas szybko przeleci i że wreszcie wszystko będzie wiadome, bo ten rozdział jest taki strasznie tajemniczy. Mam parę przypuszczeń, ale nie wiem czy dobrze myślę^^
    Czekam zniecierpliwiona na następny :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę świetne uczucie, kiedy czytelnicy piszą, że mają swoje typy i podejrzenia, a jednocześnie są tacy pełni wątpliwości :D Czasem to mam ochotę zdradzić wszystkie te sekrety, ale przecież właśnie na tym polega zabawa - im więcej wątpliwości, tym lepiej ;) Noo, w następnym rozdziale to się aż tak wiele nie wyjaśni, ale po Nowym Roku już NA PEWNO będzie wszystko wiadome :)
      Ślicznie dziękuję, pozdrawiam!

      Usuń
  8. Przeczytałam i jak zwykle bardzo mi się podobało. Współczuję Emily, spotkanie z dementorami nie należy do najprzyjemniejszych, jednak jak widać dziewczyna, pomimo swojego stanu, stara się być dobrej myśli. Jedyne co mnie zastanawia i zastanawiać będzie to pytanie kto wpuścił dementorów do szkoły. Pierwsza moja myśl to Zabini, jednak nie wydaje mi się, aby był aż na tyle bystry i odważny. Można się było domyślić, że Harry będzie posądzał Malfoy'a, w końcu jak obsesja to na całego.
    Moim zdaniem bardzo trafnie oddałaś uczucia Hermiony podczas poszukiwania przyjaciół oraz na wiadomość Harrego, że Ron został otruty. Ciekawa jestem jak to się tam dalej potoczy i czy opiszesz scenę w skrzydle szpitalnym.
    Życzę w takim razie weny, śniegu i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śnieg... śnieg jest bardzo fajny, o ile masz kogoś, kto odśnieży Twój samochód.
      Cieszę się, że rozdział się podobał. Zastanawiałam się, czy nie wróciłam za późno do tego wątku z dementorami, ale mam nadzieję, że jeszcze gdzieś tam o tym pamiętacie, bo będzie to jedną z najbardziej kluczowych spraw w rozdziałach następnych :) Ciekawość czytelników zawsze mnie strasznie cieszy :D

      Usuń
  9. Zdasz wszystko, zdolny człowieku ;*
    Bardzo mi się podobały opisy towarzyszące rozmowie z Emily - zarówno jej wyglądu, jak i sposobu mówienia. Nieustępliwy Harry, który wciąż szuka winnego i tego, na kim miały się docelowo skupić te działania. Uwielbiam go takiego ;>
    Wszystko idzie nie tak. Ja to po prostu czuję i wiem, no ale musi. Innego wyboru nie ma, ech.
    Wiesz, że zbliżasz się do mojego ukochanego "książkowego" momentu? Tylko jedną scenę, z siódmej części lubię tak bardzo jak tę w Skrzydle Szpitalnym. Tak, jestem beznadziejnym shipem Ronmione, wiem :D Ale oni są cudowni. Rona kocham, wiesz, że kocham :D
    (o tym mówiłam Ci na kawie :D)
    A'propos kawy... Sama-Wiesz-Kto, o którym mówiłam ma urodziny w tym samym dniu, co Ronald xD

    Anyway, kocham Cię, nie zasługuję na nic i czekam cierpliwie na rozdział, chociaż mnie swędzi ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://images.fanpop.com/images/image_uploads/Ron-and-Hermione-DH-kiss----romione-208803_277_1920.jpg <- patrz, nawet jeszcze udało mi się znaleźć mimo, że strona już nie istnieje <3

      Usuń
    2. Ajajaj, wiem, że kochasz!
      Haha, "Sama-Wiesz-Kto" zabrzmiało tak mrocznie, że przez chwilę się zastanawiałam, kiedy rozmawiałyśmy o Voldemorcie :D Ale potem mnie oświeciło, no i: ludzie z marca są super! :D
      A na rozdział to czekam JA, ale z półtorej strony zrobiły się już trzy, więc niedługo będzie trzynaście i aaaach <3
      EJ. Nie otwiera mi sięęę! :( Ale to przez to, że mam tyle okienek pootwieranych, że właściwie wietrzę ten komputer. Wrócę do tego wieczorem :D
      Ściskam mocno! <3

      Usuń
    3. <3
      Hahahaha, miałam nadzieję, że się domyślisz :> Oj, są, są, a szczególnie ten przypadek.
      Wiem, wiem. Zamierzam teraz do niego siąść i zobaczymy, co mi z tego wyjdzie. Kij z tym, że mam trzy kolokwia xD Ej, chciałabym trzynaście, może się uda. I tak jest ich sporo na to, w jakim jestem momencie.
      Otworzy się :> A jak się nie otworzy to spróbuj szukając frazy "ronmione artdungeon", najpewniej znajdziesz jak w źródłach będzie fanpop, tylko żeby cokolwiek na nim zobaczyć, to trzeba sobie otworzyć w nowej karcie i powiększyć :>
      Ściskam!

      Usuń
  10. Rozdział przeczytałam już wczoraj, ale nie miałam czasu go skomentować. Szczerze mówiąc nie wywarł na mnie wielkiego wrażenia - moim zdaniem było za mało Dracona :)
    Rozmowa z Emily była fajnie przeprowadzona. Dziewczyna jest cicha i chorobliwie blada, ale i tak dziękuje, że uratowali jej życie. No a później Harry znów wyskoczył z tą durną podejrzliwością co do Malfoya. Mógłby się od niego już odczepić, serio mówię...
    No i pod koniec tak zgrabnie przeszłaś do Rona i tego, że został otruty.
    Tylko tak jak mówiłam na początku, strasznie brakowało mi Dracona :)
    Pozdrawiam, Asuria ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że ktoś będzie narzekać na brak Dracona :D Ale nie mogę (i nie chcę!) wpychać go do każdego rozdziału. Niech na razie zostanie z boku, owiany nutką tajemnicy i niepokoju, to wszystkim nam wyjdzie na dobre :)
      Dziękuję za komentarz, pozdrawiam!

      Usuń
  11. NIESAMOWITY ROZDZIAŁ.
    Ogromnie podoba mi się pomysł,rozegranie,opisywanie,ogólnie WSZYSTKO.
    Z niecierpliwością czekam na następny.
    +Jeśli można wiedzieć,ile planujesz rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dziękuję bardzo, miło mi to czytać :)
      Ile planuję rozdziałów? W części pierwszej - 31. Są już napisane i czekają grzecznie na swoją kolej. W częściach dalszych i całym opowiadaniu - nie wiem, to wyjdzie w praniu :D

      Usuń
    2. Osz Ty! :D
      To ja się tu niecierpliwie za następnym rozdziałem,a Ty już masz je napisanie? :O
      A mogłabyś odskoczyć troszkę od wykresu i dodać nowy rozdział jutro? *,*
      Błagam.

      Usuń
  12. biedna Hermiona, jest rozdarta, choć wszystko wskazuje na to, że mimo wszystko Malfoy będzie winny( o ile nie będziesz odbiegać od oryginału) czekam na kolejny rozdział
    pozdrawiam z hp-to-jeszcze-nie-koniec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie powiem, nic nie powiem :) Niech to zostanie niespodzianką. Ślicznie dziękuję, pozdrawiam! :)

      Usuń
  13. Szczerze mówiąc, nie mam tu za wiele do powiedzenia, więc dziś będzie krótko.
    Rozdział jest w porządku, nie mam zastrzeżeń. Niewiele się dzieje i mam wrażenie, że to tylko taki "przedsionek" kolejnego rozdziału. Oczywiście nie twierdzę, że to źle - absolutnie.
    Na tym skończę, coby już dalej nie bredzić.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - jest to taki przedsionek, przerwa techniczna (jak ta przy 8 i 16 punktach w siatkówce) na aktualizację danych, uporządkowanie wydarzeń i zsynchronizowanie z kanonem :D wiem, że mogę tym trochę nudzić, ale uważam, że bez tego dalej ani rusz. Mam nadzieję, że sami przyznacie mi w tym aspekcie rację, kiedy część pierwsza dobiegnie końca.
      Również pozdrawiam, dziękuję ślicznie!

      Usuń
  14. Przepraszam, ze nie skomentowałam poprzednich rozdziałów, ale nie miałam na to czasu. Szkoła mnie goni nieubłaganie, a tu tuż przed świętami dwa konkursy i cztery sprawdziany! Po co ja się angażuję. No nic, ja tu sru tu tu tu o mnie, a przyszłam tu aby skomentować rozdział. Chciałam tylko wyjaśnić moją nieobecność.
    Rozdział jak zawsze bardzo mi się podobał. No i teraz mam aż 28 rozdziałów do przeczytania od nowa :P
    No cóż, za dużo to tu się nie dzieje, ale to tylko cisza przed burzą zdaje mi się :)
    To ja czekam na tę burzę z niecierpliwością.
    I jeszcze raz przepraszam za moją nieobecność, jak mi się uda, to wszytko nadrobię... kiedyś xD Ale przeczytałam poprzednie rozdziały i to jest ważne :*

    Całuję,
    Eileen:*

    OdpowiedzUsuń
  15. Masa problemów nie tylko w życiu codziennym, ale i w życiu wszystkich bohaterów.
    Sytuacja z eliksirem miłosnym i trucizną jest znana wszystkim czytelnikom Harry'ego Pottera, ale jak rozwinie się sytuacja w skrzydle szpitalnym zależy już tylko od Ciebie. Ale czuje się jakbym czekała na kolejny odcinek serialu z wielkim napięciem i ciekawością, ponieważ poprzedni zakończył się w takim momencie! Mam nadzieję, że Hermiona nie zrobi niczego głupiego jak pocieszanie Rona czy coś w tym rodzaju. Przecież ona i Draco są razem i tak pozostać powinno :)

    Coś mało kochanej pary, ale coś czuje, że zbliża się ogromny problem, a raczej ich lawina, jak zrozumiałam z ostatniego zdania tego rozdziału. I chyba nie będą one łatwe w rozwiązaniu. Tylko dlaczego teraz czekanie na kolejny post? No, ale mówią, że cierpliwość popłaca :D

    Ty już studia, ja jeszcze liceum, a nie mam czasu nawet na przeczytanie do końca książki .Zresztą widać po godzinie, o której skomentowałam post :) Ale nikt nie mówił, że życie jest łatwe.
    Czekam na następny .

    Pozdrawiam, Donna.

    OdpowiedzUsuń
  16. Napisz do mnie na gg: 2210882, albo na maila: stowarzyszenie.dhl@blogspot.com , a wyślę Ci uzasadnienia ocen Twojego opowiadania z konkursu na Stowarzyszeniu ;d
    Pozdrawiam, Alex ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. W końcu, po trzech miesiącach ciszy, postanowiłam na nowo zawitać w blogowe progi. Nadrobiłam chyba z 8 rozdziałów i po prostu jestem zachwycona.
    Razem z Hermioną obawiałam się tego, że Malfoy, po tym jak ona skończy ten eliksir, będzie miał ją głęboko w czterech literach.A on strzela wyznaniem, że się zakochał! Byłam w szoku, naprawdę.
    Zazdrość Hermiony i Malfoya genialna, a ich miłość przez to, że taka trudna, jeszcze piękniejsza. Na razie była jako taka sielanka, ale coś czuję, że zacznie się to wszystko psuć. Te wszystkie zamachy, do tego tajemnice Dracona - nawet zaufanie Hermiony nie może być aż tak wielkie. To już by jednak zakrawało na naiwność. Rozumiem, pierwsza miłość i te sprawy, ale jednak trzeba zachować zdrowy rozsądek.
    Pomimo tego, że scena otrucia Rona była w książce, nie moge się doczekać nowego rozdziału i tego 14 będę wyczekiwać z utęsknieniem.
    I, opisy. Boże, twoje opisy uczuć i nie tylko, ogólnie całokształt, wprowadzają mnie w kompleksy.Ja tak pisać nie potrafię, a tak bym chciała...Nawet sobie tego nie wyobrażasz. Nie mam talentu do opisywania uczuć - jakoś tego mi bozia poskąpiła.
    Podsumowując, rozdziały cudowne i czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. http://szlafrok-smierciozercy.mylog.pl/2012-12-05/17__http___echo-naszych-slow_blogspot_co_uk_

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie ma co... dopiero początek? i tak juz się wiele rzeczy wydarzyło...

    czytam dalej, sarah ;3

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy: