19 października 2012

20. Srebrny jastrząb


„Nigdy nie jesteśmy bardziej samotni, niż leżąc w łóżku z naszymi tajemnicami i wewnętrznym głosem, którym żegnamy lub przeklinamy mijający dzień”.
Jonathan Carroll

~*~

 - Panno Granger?
     Głos profesora Flitwicka docierał do mnie z daleka. Nie potrafiłam się skupić na najprostszych czynnościach, w głowie cały czas huczały mi wczorajsze słowa Malfoya, a na skórze wciąż czułam jego delikatny dotyk. Westchnęłam głęboko, przeczesując palcami włosy na głowie. Zdziwiłam się, gdy na rękach dostrzegłam roztopiony biały puch.
 - Śnieg – powiedziałam, bardziej do siebie niż do nauczyciela Zaklęć.
 - No właśnie, śnieg! – odparł profesor, patrząc na mnie z nieukrywanym zaskoczeniem. – Szklanka miała zacząć tańczyć, a tutaj tymczasem pada śnieg!
     Tak więc po raz pierwszy od sześciu lat zostałam jedyną osobą w klasie, która jako pracę domową miała ćwiczyć Zaklęcie Ożywiające. Nawet filiżanka Neville’a wywijała na brzegu ławki koziołki, zanim spadła na podłogę i roztrzaskała się w drobny mak. Harry patrzył na mnie z troską w oczach, nie bardzo wiedząc, jak powinien zareagować. Nie chciałam, żeby pytał, co się stało, bo wtedy po raz kolejny musiałabym go okłamać.
 - Wszystko w porządku? – zapytał w końcu Harry podczas posiłku, kiedy grzebałam bezmyślnie widelcem w swoim talerzu. Kiwnęłam automatycznie głową, nie patrząc na niego.
     A przecież nic nie było w porządku. Malfoy kombinował coś, w czym sama brałam udział, Zabini wyraźnie szukał możliwości, by móc zrobić mi krzywdę, Ginny obrzucała mnie piorunującym spojrzeniem za każdym razem, gdy przechodziła obok, na każdym kroku okłamywałam swoich przyjaciół, z Ronem wciąż nie zawarliśmy rozejmu, a na dodatek gdy tylko zamykałam powieki, natychmiast miałam przed oczami piękną Ester, którą wyobrażałam sobie jako uosobienie piękna i doskonałości.
     Tak, Harry, wszystko jest w jak najlepszym porządku.
  - Mamy teraz dwie godziny przerwy przed transmutacją – powiedział zielonooki, przyglądając mi się badawczo. – Może chcesz pójść na spacer, pogadać…?
     Okłamywanie Harry’ego Pottera było czymś, przez co nienawidziłam samej siebie. On na to po prostu nie zasługiwał. Czy za to niebezpieczne uczucie do Malfoya, które tak niespodziewanie mną zawładnęło, musiałam płacić aż tak wysoką cenę?
     Czy on, Draco Malfoy, zasługiwał, bym poświęcała tak wiele?
     Na te pytania odpowiedzi znała tylko przyszłość. Nigdy nie dowiem się, jak wyglądałoby moje życie, gdybym wybrała inną drogę. Tej jednak nigdy nie żałowałam, choć powinnam.
 - Chyba pójdę się położyć – stwierdziłam, odsuwając od siebie nietknięty kawałek kurczaka. Odwróciłam się właśnie do Harry’ego, kiedy do Wielkiej Sali wszedł Ron z uwieszoną na jego ramieniu Lavender. Usiedli obok Parvati Patil, nie dostrzegając jej zażenowanej miny, i zaczęli się całować w sposób całkowicie niewerbalny. – Albo nie – szepnęłam do niego, pełna złości i goryczy. – Pójdę się wyrzygać.
     Harry westchnął, nie wiedząc, co powiedzieć. Zdawałam sobie sprawę, że moje napięte stosunki z Ronem bardzo mu ciążyły, ale nawet gdybym chciała mu ulżyć, nie potrafiłam. Nie byłam w stanie wyciągnąć ręki do Rona, którego słowa wciąż huczały mi w uszach i wywoływały niechciane drżenie rzęs. Ginny wciąż powtarzała, że jej brat jest po prostu kretynem, ale w końcu zrozumie swój błąd i wydorośleje. Chciałam jej wierzyć, bo bardzo brakowało mi tego rudowłosego, zabawnego człowieka. Brakowało mi tego, jaki był kiedyś.
     Nie patrząc na stół Gryfonów, ruszyłam w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali. Kątem oka dostrzegłam, że siedzący wśród uczniów Slytherinu Draco Malfoy odprowadza mnie wzrokiem. Ma pan w sercu truciznę, przypomniałam sobie nagle. Dlaczego akurat wtedy?
     Odetchnęłam, gdy w Sali Wejściowej w twarz uderzył mnie chłód.
     Do Wieży Gryffindoru szłam powoli, doskonale wiedząc, że i tak nie uda mi się zmrużyć oka. Zbyt wiele myśli huczało mi w głowie, zbyt wiele się działo, bym mogła przestać zastanawiać się nad tym. Stawiałam każdy krok prawie nie zdając sobie sprawy z tego, co robię. Duchy przelatywały obok, postacie z portretów szeptały między sobą, a ja w ogóle nie zwracałam na to uwagi. Byłam… ponad.
     Wciąż czułam na policzkach ten delikatny i jednocześnie stanowczy dotyk Malfoya, a w uszach huczały mi jego słowa: „Musisz być silna, Granger. Musisz wytrzymać jeszcze trochę”. Mury… czy runą faktycznie w momencie, w którym Draco wypije uwarzony eliksir? W takim razie do finału brakowało zaledwie trzech tygodni…
     Dwadzieścia jeden dni gwarancji spotykania go. To tak bardzo niewiele.
     No i Ester. Ta tajemnicza nieznajoma, którą Malfoy uważa za najpiękniejszą kobietę jaką spotkał, spędzała mi sen z powiek. W czym była lepsza, w czym doskonalsza…? Dlaczego mówił o niej z takim uczuciem, wdzięcznością? Czy pomogła mu bardziej niż ja?
     Zazdrość jest okropną chorobą. Dusi. Pali. Pochłania.
     Nigdy nie sądziłam, że odkryję w sobie tak dużo goryczy.
     Nim się spostrzegłam, byłam na siódmym piętrze. Korytarz był całkiem pusty, a moje kroki odbijały się od ścian głuchym echem. Przeszłam obok Pokoju Życzeń, który w dniach ostatnich przyciągał moje ciekawskie spojrzenie, minęłam posąg Siedmiopalczastej Czarownicy, która strzegła tajemnicy Dracona, i skierowałam się do portretu Grubej Damy. Mijałam właśnie ostatni zakręt, myśląc, że może dobrze byłoby zabrać się wreszcie za trudny referat dla Snape’a o inferiusach, kiedy nagle zamarłam.
     Na początku poczułam przenikliwy chłód w całym ciele. Był tak intensywny, że wydawał się przeszywać kości, tkanki i mięśnie. Otuliłam się szczelniej szkolnym płaszczem, zauważając, że mój oddech zamienił się w kłęby białej pary. W momencie, w którym wyciągnęłam zza pazuchy swoją różdżkę z winorośli, w całym korytarzu pogasły światła, przez co w jednej chwili otoczył mnie nieprzyjemny i nie wróżący nic dobrego półmrok. Myśli pędziły jak oszalałe, kiedy zrozumiałam, co zobaczę za zakrętem.
     Ściskając mocno w palcach różdżkę, wyszłam ostrożnie zza rogu.
     Dementorzy.
     Było ich dwóch: obrzydliwe, wysokie i smukłe stwory przyodziane w czarne szaty, wydobywające z siebie charakterystyczny świst, od którego dostałam gęsiej skórki, pochylały się nad leżącą nieruchomo na zimnej posadzce postacią. Z tej odległości nie potrafiłam dostrzec, kim ona jest: widziałam tylko czarną szatę i rozrzucone w nieład czarne włosy na podłodze. Stałam jak sparaliżowana, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie rozgrywało się przed moimi oczami. Gdy jeden z dementorów wyciągnął swoją oślizgłą rękę i ściągnął nią z głowy swój czarny kaptur, zrozumiałam, co zaraz się stanie…
     Chociaż wcale tego nie planowałam, z mojego gardła wydobył się krótki okrzyk przerażenia. Dementorzy zwrócili ku mnie swoje czarne, puste twarze, a ten będący bliżej, od razu ruszył w moją stronę. Sunął kilka cali nad posadzką, towarzyszący mu świst był coraz głośniejszy, coraz wyraźniejszy, oślizgła ręka już prostowała się, by mnie dotknąć…
 - Expecto patronum! – krzyknęłam desperacko, z oczami rozszerzonymi ze strachu.
     Z mojej różdżki wydobyły się tylko kłęby srebrnej mgły. Zaklęcie nie zadziałało. Poczułam, jak cała drżę, dementor był coraz bliżej, nie potrafiłam odwrócić się i uciec…
 - Expecto patronum! – spróbowałam raz jeszcze, wiedząc, że nie ma to żadnego sensu. Zrozumiałam, że nie ma już nadziei. To był koniec. – Expecto… Expecto…
     Nigdy nie będę już szczęśliwa…
     Jedenastoletni Ronald Weasley przedrzeźniający mnie po lekcji Zaklęć… Atak górskiego trolla w łazience… Moment, kiedy Malfoy nazwał mnie szlamą… Bójka przed eliksirami w czwartek klasie, kiedy moje zęby rosły w zastraszającym tempie, a Snape powiedział, że nie widzi różnicy… Śmierć Syriusza… Ron całujący się z Lavender… Draco mówiący o pięknej Ester… Pansy Parkinson tuląca się do klatki piersiowej Ślizgona…
     Nie pamiętałam momentu, w którym upadłam. Dementor pochylił się nade mną i z głośnym świstem wciągnął powietrze. Ogarnęła mnie przerażająca pustka. Prawie nie widziałam, jak sięga oślizgłą, zgniłą ręką w kierunku głowy, by zdjąć kaptur…
 - Expecto patronum!
     Jakiś jasny, błyszczący kształt natarł na dementora i zwalił go ze mnie w ostatnim momencie. Przetarłam szybko oczy, ale cały korytarz wciąż był zamazany, a barwy zlewały się ze sobą w niewyraźną masę. Blask wyczarowanego przez kogoś patronusa dodał mi otuchy. Z każdą sekundą zdawałam się myśleć bardziej trzeźwo, a po chwili nawet wyostrzył się obraz. Rozglądnęłam się na wszystkie strony, ale nie zauważyłam na korytarzu nikogo. Srebrny kształt, w którym rozpoznałam jastrzębia, niedługo po tym rozmył się w powietrzu, a ja znów poczułam, jak ogarnia mnie przygnębienie i dziwna, przerażająca pustka.
     Dementorzy wracali.
     Gdzie jest ten, który wyczarował patronusa? Dlaczego znów tego nie zrobił? Czekałam najdłużej jak mogłam, póki zrozumiałam, że srebrny jastrząb już mnie nie uratuje.
 - Expecto patronum! – krzyknęłam drżącym głosem.
     Dlaczego z mojej różdżki nie wyskoczyła wydra? Dlaczego nie potrafiłam przywołać w tamtym momencie żadnego szczęśliwego wspomnienia? Dlaczego byłam taka bezradna wobec tych strasznych potworów, dlaczego tak łatwo się poddałam?
 - Hermiono! – Ten znajomy głos dotarł do mnie jakby z daleka i, nie wiedzieć jak i dlaczego, nie wywołał we mnie żadnych pozytywnych emocji.
 - Expecto patronum! – wrzasnął Harry.
     Z jego różdżki wykonanej z ostrokrzewu i pióra feniksa natychmiast wyskoczył potężny, srebrny jeleń, który majestatycznie natarł na dementorów i dźgnął ich w pierś swoim porożem. Poczułam, jak ktoś podbiega do mnie i pomaga mi wstać, ale dopiero po kilku sekundach poznałam, że to był Ron. Twarz miał trochę bledszą niż zwykle, a w oczach strach pomieszany z niedowierzaniem. Złapał obiema rękami moją twarz.
 - Hermiono, spójrz na mnie! – rozkazał mi. To jego głos rozpoznałam wcześniej.
     Wykonałam jego polecenie, nie bardzo wiedząc, co robię. Pragnęłam ujrzeć szare, smutne oczy Malfoya, a tymczasem widziałam ciepłe, brązowe tęczówki Rona…
 - Masz. – Weasley wcisnął mi w ręce czekoladową żabę, którą wyciągnął z kieszeni. – Zjedz ją, Hermiono, przecież wiesz, że ci pomoże.
     Cała otępiała i drżąca, włożyłam do ust kawałek smakołyku. Po moim ciele od razu rozlało się przyjemne ciepło, jakbym właśnie weszła pod gorący strumień wody. Powoli, bardzo powoli, wracały do mnie obrazy sytuacji, która miała miejsce chwilę temu.
 - O Boże – wyszeptałam, rozglądając się dookoła.
     Wyrwałam się z uścisku Rona i natychmiast podbiegłam do leżącej kilka metrów dalej dziewczynki. Była z Gryffindoru i mogła mieć co najwyżej trzynaście lat. Oczy miała zamknięte, ale zauważyłam, że klatka piersiowa unosi się i opada niespokojnie w rytm jej nieregularnych oddechów. Nad nią pochylał się Harry.
 - Czy on… ten dementor…  – zaczęłam, z trudem dobierając słowa.
 - Nie wiem, czy ją pocałował – odpowiedział Wybraniec, wiedząc, co miałam na myśli. – Jest nieprzytomna. Trzeba zanieść ją do pani Pomfrey i pójść po McGonagall.
     Ron odwrócił się i pobiegł sprowadzić pomoc. Odgryzłam kolejny kawałek czekoladowej żaby, oddychając ciężko i głęboko. Dementorzy w Hogwarcie? Jak zdołali się tutaj dostać? Przecież cały zamek był w tym roku tak dobrze chroniony…
 - Wrócą tutaj? – szepnęłam.
 - Mam nadzieję, że już nie. Patronus ich przegonił.
     Siadłam na zimnej posadzce, opierając się plecami o ścianę i łapiąc się za głowę. Harry popatrzył na mnie z troską pomieszaną ze współczuciem, ale unikałam jego spojrzenia.
 - Nie zdołałam wyczarować patronusa – wyżaliłam się. – Próbowałam, Harry. Kilka razy. Ale nie wyszło, tylko strzępy srebrnej mgły. Może gdyby mi się udało, to ona…
 - Hermiono – przerwał mi. – Nie ma tu twojej winy, rozumiesz?
     Chciałabym mu wierzyć.
 - Spróbuj teraz – powiedział. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
 - Słucham?
 - No, dalej. Udowodnij sobie, że potrafisz. Wyczaruj patronusa.
     Wahałam się tylko kilka sekund, po czym wyciągnęłam swoją różdżkę i zamknęłam oczy. Przywołałam w myślach twarz Malfoya i przypomniałam sobie jego czuły dotyk…
 - Expecto patronum!
     Srebrna wydra wyskoczyła z końca mojej różdżki i w kilku susach pokonała cały korytarz, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Uśmiechnęłam się do Harry’ego, a on odpowiedział mi tym samym. Miał rację – humor jakoś od razu bardziej mi się poprawił.
     Chwilę później usłyszeliśmy na korytarzu donośny odgłos kroków, a zza zakrętu wyszli Ron w towarzystwie McGonagall i Hagrida. Twarz nauczycielki transmutacji była blada i przerażona. Widząc leżącą na podłodze uczennicę zakryła usta dłonią, po czym kucnęła nad nią, poklepała po policzkach i podniosła powieki.
 - Trzeba natychmiast zabrać pannę Lasley do Skrzydła Szpitalnego – poleciła. Gajowy pochylił się nad dziewczynką, wziął ją na ręce i ruszył truchtem w kierunku schodów.
     McGonagall wyprostowała się i przyjrzała dokładnie naszej trójce.
 - Czy profesor Dumbledore jest w zamku? – zapytał nagle Harry. Razem z Ronaldem rzuciliśmy mu zaskoczone spojrzenie, ale Wybraniec wzrok utkwiony miał w opiekunce Gryfonów. Ta zwęziła usta w charakterystyczny dla siebie sposób.
 - Niestety, Potter – odparła. – Opuścił szkołę z samego rana. – Zrobiła krótką pauzę. – To na pewno byli dementorzy? Panno Granger, podobno byłaś obecna przy tym?
 - Tak – powiedziałam cicho. – Było ich dwóch. Kiedy wyszłam zza zakrętu, oni już się pochylali, żeby…  – nie byłam w stanie dokończyć zdania.
 - Rozumiem.
     Staliśmy przez chwilę w całkowitej ciszy. McGonagall zdawała się myśleć nad czymś gorączkowo, aż w końcu westchnęła i spojrzała na nas z wyraźnym wyrzutem.
 - Czy to zawsze musi być wasza trójka?
     Nie uśmiechała się. Pokręciła tylko prawie niezauważalnie głową na boki, po czym minęła nas i ruszyła korytarzem w kierunku schodów.
 - Jesteś bardzo blada, Hermiono – powiedział Ron, przypatrując mi się. – Myślę, że też powinnaś odwiedzić panią Pomfrey w Skrzydle Szpitalnym.
     Spojrzał na Harry’ego, jakby szukał w nim poparcia.
 - Nic mi nie jest – odparłam szybko. – Zjem jeszcze trochę czekolady i wszystko wróci do normy. – Urwałam na chwilę. – To ty wyczarowałeś tego patronusa? – zapytałam.
 - Patronusa wyczarował Harry – wyjaśnił Ron, trochę zdziwiony. – Przecież to był jeleń.
 - Nie, nie. Wcześniej… Na dementora natarł srebrny jastrząb.
     Oboje zmarszczyli brwi. Weasley pokręcił przecząco głową.
 - Moim patronusem jest terier – powiedział.
     Zmrużyłam powieki. Byłam pewna, że srebrnym kształtem, który odgonił dementora za pierwszym razem, był właśnie jastrząb. Nie mogłam pomylić go z psem.
 - Ktoś tutaj był przed nami? – zainteresował się Harry.
     Kiwnęłam tylko głową, próbując okiełznać pędzące we wszystkich kierunkach myśli.
     Ktoś tu wcześniej był. Ktoś wyczarował srebrnego jastrzębia. Ktoś mnie uratował. A także… Ktoś wprowadził dementorów do Hogwartu. Kto? Jak? I dlaczego, po co?
 - Chodźmy do pokoju wspólnego – zaproponował zielonooki. – Muszę z wami pogadać.
     Gruba Dama odsłoniła wejście do salonu, nie prosząc nawet o podanie hasła. Byłam pewna, że już zaprosiła w swoje ramy Violet, przyjaciółkę z obrazu na parterze, by opowiedzieć jej dokładnie o ataku strażników Azkabanu i trochę poplotkować.
     Usiedliśmy na wytartej kanapie przed kominkiem, a Harry przyniósł z dormitorium trochę słodkości z Miodowego Królestwa i trzy butelki kremowego piwa.
 - Nie sądzicie, że pojawienie się dementorów w Hogwarcie może jakoś wiązać się z jesienną napaścią na Katie Bell? – zaczął Wybraniec, wpatrując się w iskrzący ogień.
 - Sam nie wiem – mruknął Ron. – Bardziej zastanawia mnie, jak zdołali dostać się do szkoły. Przecież zamek jest tak dobrze chroniony… zaklęcia, bramy, członkowie Zakonu!
 - No i kolejny mało dopracowany atak… Przecież nie ma siły, żeby nikt nie zauważył dwóch dementorów, hasających sobie w najlepsze po korytarzach.
     Upiłam łyk kremowego piwa i położyłam głowę na oparciu kanapy.
 - Dobrze się czujesz, Hermiono? – zapytał troskliwie Harry.
 - Tak – odparłam. – Zastanawia mnie tylko, kto wyczarował tego patronusa, jeśli nie wy. I dlaczego ten ktoś tak szybko zniknął, nie ujawniając się. Przecież uratował mi życie.
 - Zastanówmy się, kogo patronusem jest ptak – zaproponował Ron. – Wiem! Dumbledore!
 - Dumbledore’a nie ma w szkole – mruknął Wybraniec. – Poza tym to feniks, nie jastrząb.
 - Może ktoś z GD? Przypomnijmy sobie, kto miał jakiego…
     Przez następne pół godziny próbowaliśmy przypomnieć sobie kształty patronusów poszczególnych osób, ale nie przybliżyło nas to ani trochę do odgadnięcia tej zagadki. Ginny zawsze wyczarowywała konia, Luna zająca, Seamus lisa, Ernie Macmillan dzika, Neville wiewiórkę, Cho Chang łabędzia, a Zachariasz Smith kunę. Nikt z osób, które znaliśmy – nie tylko z Gwardii Dumbledore’a, ale nawet z Zakonu Feniksa – nie miało patronusa, którym byłby srebrny jastrząb. Kto więc mnie uratował?
     Draco Malfoy.
     Pomyślałam o nim mimochodem, zupełnie nieświadomie. Przecież już niejednokrotnie wyciągał mnie z przeróżnych opresji – a to w sekretnej komnacie, gdzie niespodziewanie spotkałam się z Zabinim, później w Zakazanym Lesie, kiedy zachwycił mnie zdradliwy Błędny Ognik, aż w końcu tak niedawno, podczas świąt, gdy upadłam na korytarzu…
     Czy patronusem Malfoya mógł być jastrząb?
     Mógł, to prawda. Ale nagle przypomniałam sobie, że kiedy opuszczałam Wielką Salę, widziałam Dracona przy stole Slytherinu. Siedział z innymi Ślizgonami i zajadał w najlepsze mięsny pudding. Śledził mnie wzrokiem, to fakt… Jednak czy poszedł za mną na siódme piętro? Dlaczego miałby to robić? Skąd mógł wiedzieć, że grozi mi niebezpieczeństwo?
     Prawie nie słuchałam Harry’ego, dopóki nie usłyszałam tego nazwiska.
     Wybraniec powiedział: „Malfoy”.
 - Możesz powtórzyć? – poprosiłam, przyglądając się mu dokładnie.
 - Mówię, że za tym wszystkim stoi Malfoy. To on dał ten naszyjnik Katie Bell poprzednim razem w Hogsmeade. To on wpuścił dementorów do Hogwartu. On jest śmierciożercą.
     Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę, nie wierząc w to, co słyszę.
     Milczenie pierwszy przerwał Ron.
 - Jak miałby to zrobić? Przecież jak wychodziliśmy z Wielkiej Sali, Malfoy wciąż siedział przy stole. Rozmawialiśmy o nim, pamiętasz? Poza tym… kiedy biegłem, by sprowadzić McGonagall, nikogo nie spotkałem po drodze. Nikogo, Harry.
     Potter nie wydawał się przekonany.
 - Musiał wymyślić coś innego – mówił. – Nie wiem, może… może zaczarował tę dziewczynę, która tam była? Ona, na jego rozkaz, wpuściła dementorów, ale oni byli głodni, wyczuli dobre, pozytywne emocje, rzucili się na nią, a potem przyszła Hermiona i…
 - Znowu zaczynasz, Harry – przerwałam mu. – To bardzo naciągana teoria… Poza tym, po co Malfoy miałby to robić? Przecież to całkowicie bez sensu.
 - On jest śmierciożercą – syknął Wybraniec. – Ja to wiem. I coś knuje.
     Nim zdążyłam cokolwiek na to odpowiedzieć, do pokoju wspólnego wpadła Lavender i od razu rzuciła się – dosłownie – na siedzącego obok mnie Rona. Widocznie wieści w Hogwarcie rozchodzą się z prędkością światła, bo dziewczyna zasypywała go na przemian gradem pytań i całusami, nie zwracając w ogóle uwagi na mnie, czy Harry’ego. Westchnęłam.
 - Nie dam rady tego dłużej oglądać – szepnęłam do niego.
     Położyłam się na swoim łóżku w dormitorium i założyłam ręce za głowę. Nie było wątpliwości, że w Hogwarcie działo się coś niedobrego – najpierw atak na Katie Bell, teraz ta cała tajemnicza sprawa z dementorami. Czy szkoła naprawdę nie jest już bezpieczna? Zadrżałam, przypominając sobie uczucia, które ogarnęły mnie podczas ataku potwora. Ktoś niewątpliwie uparcie do czegoś dąży, lecz czy dokładnie myśli nad tym? Przecież pomysł z zaklętym naszyjnikiem nie mógł dojść do skutku – Filch sprawdzał przy wejściu każdego ucznia na wszelkie sposoby, więc jakikolwiek czarnomagiczny przedmiot od razu zostałby odkryty. Dementorzy w szkole? Po co, kogo mieli zaatakować? Przecież wystarczy jedno poprawnie rzucone zaklęcie, aby ich przepędzić.
     Srebrny jastrząb przez cały czas gościł w moich myślach. Kim był ten, który go wyczarował? Jeśli Harry i Ron widzieli Malfoya w Wielkiej Sali, gdy ją opuszczali, to z pewnością nie mógł to być on. A więc kto…?
     Zbyt wiele pytań, żadnej odpowiedzi, a nawet żadnej wskazówki.
     Nic.

_________________________
Kilka ogłoszeń parafialnych.
Po pierwsze, zrezygnowałam z podstrony "Informuję", zresztą, prawdopodobnie i tak była już nieaktualna. Jeśli ktoś wciąż chce być informowany o nowych rozdziałach (gdyż ostatnio popularna stała się funkcja "Obserwowane"), niech napisze o tym pod tym postem.
Po drugie, czekam na nowy szablon, więc wytrzymajcie z tym jeszcze trochę.
A po trzecie, trzymajcie kciuki za Skrę.

32 komentarze:

  1. Mnie nie musisz informować, jako że obserwuję twojego bloga i na pewno nic nie przegapię ;).
    Ten rozdział był po prostu... cudny! Serio, w niektórych momentach to normalnie miałam ciary, tylko pogratulować, że udało ci się stworzyć taki nastrój, bo na mnie naprawdę ciężko wywrzeć aż takie wrażenie. Przede wszystkim, było mrocznie, było tajemniczo - jednym słowem: lubię to!
    Znowu pokazałaś, jak pięknie potrafisz oddawać emocje i przedstawiać kanoniczne wydarzenia i postacie na swój sposób, dodając do nich jednocześnie coś od siebie, ale nie zniekształcając oryginału. Zarówno rozmowy Hermiony z Harrym, jak i jej zazdrość o Malfoya czy wydarzenie z dementorami, wyszły bardzo realistycznie. Tak w ogóle zastanawia mnie, jak ci dementorzy weszli do Hogwartu? Ktoś ich musiał wpuścić, pytanie tylko, kto. Ale bardzo prawdziwie oddałaś okropną atmosferę, jaką wywołuje ich pojawienie się oraz niemoc, która dopadła Hermionę. I jestem bardzo ciekawa, czyim patronusem był ten jastrząb, też jestem przekonana, że Malfoya (tym bardziej że na grupowcach spotkałam się już z tym, że Malfoy miał patronusa-jastrzębia, ale nie wiem, czy to kanon, czy po prostu wymysł autorów).
    Całość czytało mi się bardzo lekko i przyjemnie, i jestem ciekawa, co będzie dalej.
    I mam pytanie, na ile rozdziałów planujesz tę historię?
    Czekam na next i życzę dużo weny, mam nadzieję, że studia nie odzierają cię z natchnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i właśnie o takie aktualne informacje mi chodziło! :D
      Cieszę się, że rozdział się podobał, bo mówiąc szczerze nie wiedziałam, jak mi to wszystko wyjdzie. Ale skoro jest dobrze to nie mam na co narzekać :D Jeśli chodzi o jastrzębia, no to oczywiście, jak już pewnie wiesz, wyczarował go Malfoy. Też na wielu forach spotykałam się z tym, że takie jest mu przypisywane, ale mówiąc szczerze bardzo mi to do niego pasuje. Wahałam się pomiędzy jastrzębiem, a lisem, ale w końcu wypadło na ptaszka :D
      Hmmm, co do rozdziałów - nie mam pojęcia :D Wiem tylko, że część I będzie liczyć ich około 30, ale II i III mam tylko bladą wizję, także wszystko wyjdzie w praniu :D
      Jeśli chodzi o natchnienie, to z tym spokojnie, a wykłady z historii są tak pasjonujące, że często sobie gdzieś w otchłaniach zeszytu piszę kolejne rozdziały, luźne dialogi i sceny, także czasami działają nawet motywująco! :D
      Dziękuję ślicznie, pozdrawiam!

      Usuń
  2. Niby sprawdzam, co się dzieje w informowanych, ale zauważyłam, że nie pojawia się info z niektórych blogów, nawet jeśli wiem, że jest tam NN. Aczkolwiek Twój się zawsze pojawia. :)

    Skąd, u diabła, dementorzy w Hogwarcie?! Mam nadzieję, że tej dziewczynie nic się nie stało. A co do patronusa - to musiał być Malfoy, tylko się nie ujawnił. Ja to po prostu WIEM. :D

    Wyłapałam taką rzecz: "może zaczarował tą dziewczynę", powinno być "tę". ;)

    Pozdrawiam,
    [gilderoy-lockhart]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, jak już ktoś mnie prosił wcześniej, żeby go informować, to raczej się z tego wywiązywałam, ale teraz postanowiłam zaktualizować dane :D
      No i tak, masz rację, to był oczywiście Malfoy :D
      O widzisz, ślicznie dziękuję, już poprawiam!
      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Genialnie budujesz napięcie. Pewnie się powtórzę, ale to NAJLEPSZE Dramione, na jakie kiedykolwiek trafiłam. Jesteś genialna, Damo Kier.
    PS: Mówisz masz, Skra III miejsce ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję!
      O taak, 3 miejsce niewyobrażalnie cieszy! Ale nie bez powodu nazywają ich Mistrzami Horrorów, pięć setów nerwów...

      Usuń
  4. Hymmm. Ja wyłapałam jeszcze jedną rzecz, mianowicie "całowali się w sposób całkowicie niewerbalny". Czyżby na pewno o to chodziło?

    Generalnie... Dementorzy - naprawdę spore zaskoczenie. Srebrny jastrząb wydaje się być zagadką i zastanawiam się, czy domysły Hermiony okażą się rzeczywiste - mam nadzieję, że nie ;3
    Dużo przemyśleń, co bardzo mi pasowało.
    Zastanawia mnie jeszcze, czy cała sytuacja będzie swego rodzaju rozejmem między Hermioną i Ronem, czy może ich konflikt wciąż trwa.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemyśleń będzie coraz więcej i więcej, więc mam nadzieję, że będziesz zadowolona i nie znudzisz się :D
      Miałam nadzieję, że dementorzy zaskoczą, bo mówiąc szczerze nie wiedziałam, czy to nie zbyt ryzykowne posunięcie z mojej strony :D Ale w takim razie cieszę się, że czymś Cię zaskoczyłam :)
      Również pozdrawiam, dziękuję! <3

      Usuń
    2. Absolutnie! Sama cały czas się nimi posługuję, więc byłoby hipokryzją twierdzenie, że się znudziłam! :D
      Byli zaskoczeniem i super - stanowili właściwie oś tego rozdziału. Przemyślane budowanie akcji, to coś, co mi się zawsze podobało, nie taki pisanie na żywioł jak to u mnie odchodzi XD
      Buziole :*

      Usuń
  5. Hm... dementorzy. Skąd się tam wzięli, jestem naprawdę ciekawa. Scena, w której Hermiona wypowiadała zaklęcie i traciła przytomność od razu skojarzyła mi się z filmem, więc idealnie to sobie wyobraziłam, oczywiście podstawiając pod Pottera Granger :D
    Ron cholernie działa mi na nerwy, serio. Zawsze to robił, ale teraz tak jakoś wybitnie. Harry ma taką obsesje na punkcie Malfoya, że aż łapią mnie wątpliwości, czy to on się może w nim nie zakochał.
    A Draco... gdzie był Draco, błagam daj mi Draco, bo się stęskniłam. I koniecznie napisz więcej o Ester, bo chociaż bardzo mnie już irytuje, to jestem ciekawa jej osoby. :)
    Pozdrawiam i przy okazji zapraszam na nowy rozdział do siebie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, szczerze mówiąc na tym się wzorowałam :D Trzecia część HP jest genialna, uwielbiam ją, może dlatego, że ogólnie kocham czasy Huncwotów i całą tą otoczkę rocznika 1960.
      Haha, Harry + Malfoy? :D Cóż, spotkałam się z takim połączeniem w blogsferze, ale obiecuję, że w tym opowiadaniu do tego nie dojdzie :D Chociaż trzeba przyznać, że to byłby BARDZO zaskakujący finał :D
      Dziękuję, ściskam! :)

      Usuń
  6. O kurcze, ten rozdział był świetny i taki... aż mi dreszcz przeszedł po plecach, kiedy pojawili sie dementorzy. Zastanawiałam sie, co się wydarzy, czy ktoś uratuje Hermionę... Z początku myślałam, że Miona sama wyczaruje patronusa, a tu nic! I wtedy już miałam nadzieję, że zjawi się Dracona i tu nagle znikąd patronus w postaci jastrzębia... czyżby on był Malfoya?
    Całość bardzo realistycznie i klimatycznie przedstawiłaś... zresztą jak zawsze ;D. Naprawdę ciekawy motyw wymyśliłaś z tymi dementorami, za co duuuży plus ^^.
    Teraz czekam na rozdział 21 i Dracona ;].

    Hmm, mnie nie musisz informować, bo i tak sama wchodzę co jakiś czas na Twojego bloga ;).

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mogę obiecać, że w kolejnym rozdziale już pojawi się Draco :D Z tego co widzę, to większość czytelników na niego czeka, więc chyba nie mogę wam odebrać przyjemności czytania o nim :D No i generalnie cieszę się, że dementorzy zaskoczyli, a rozdział się podobał :)
      Pozdrawiam również! :*

      Usuń
  7. no, no, czyżbyś była córką Stephena Kinga? :D w bardzo podobny do niego sposób budujesz napięcie i naprawdę świecie Ci to wychodzi.

    powoli zaczyna mnie denerwować Harry i jego teorie, które wciska wszędzie, gdzie może. nawet, jeśli są prawdziwe. ale może to przez fakt, że po prostu nigdy nie lubiłam tej postaci. :)

    oczywiście brakowało mi w tym rozdziale Draco, ale rozumiem, że nie było jak wcisnąć tu jego osoby :)

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, gdzież mi tam do Kinga :D Ale tak a propos niego, to "Zieloną milę" mogłabym czytać codziennie <3
      Muszę przyznać, że jesteś jedną z niewielu osób, które nie lubią Harry'ego. Ja osobiście zaliczam się do tych, które go uwielbiają, z całą tą jego przesadzoną szlachetnością i instynktem bohatera, ale no - lubię :D
      Dziękuję, pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  8. I jak Cię nie kochać? :) Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Po raz kolejny udowodniłaś, jak wielki masz talent. Czytając fragment, w którym dementorzy atakują Hermionę byłam głębogo... wzruszona. Opisałaś to przecudownie. Te wszystkie złe wspomnienia Hermiony były po prostu genialnie wpasowane. Zresztą, cały rozdział wyszedł Ci niesamowicie. No i postawiłaś przed nami kolejną zagadkę. Jastrząb powiadasz? No cóż, jestem bardzo ciekawa, jak to dalej rozegrasz i przede wszystkim, czyj jest ten patronus? Malfoya? Mam ogromną nadzieję, że tak.
    Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać do piątku z nadzieją, że w następnym rozdziale uchylisz rąbka tajemnicy i co nieco nam wyjaśnisz.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, jeśli o dementorów chodzi to bardzo przydało mi się przypomnienie treści "Więźnia Azkabanu", a potem wyobraźnia ruszyła pełną parą i powstało co powstało :D Cieszę się, że wyszło tak dobrze, bo osobiście mam co do tych opisów mieszane uczucia. Ale tak to już jest, że jedni piszą lepsze dialogi, inni opisy, ja się czuję zdecydowanie lepiej w dialogach :D
      Piątek już niedługo! :D
      Również pozdrawiam, dziękuję ślicznie za komentarz :)

      Usuń
  10. Oczywiście, ze nadal chcę być informowana ;) Właśnie się zdziwiłam, dlaczego nie zostałam poinformowana o tej notce, no ale dobrze, że tu zaglądam. Muszę przyznać, że ciekawy rozdział. Bardzo intrygująca sprawa z tymi dementorami, bardzo, ponieważ nie przypominam sobie nikogo z takim właśnie patronusem. Ale nasz kochany Harry zaczyna już być nudny z tymi podejrzeniami, mógłby coś nowego dorzucić, a nie w kółko to samo. Mam nadzieję, że nieco spraw się wyjaśni w nn.
    Życzę weny i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, postanowiłam trochę uaktualnić linki, bo niektóre blogi informowałam i prawdopodobnie na próżno. Więc dziękuję za jasną odpowiedź, właśnie o to mi chodziło :)
      Była teoria już, że się Harry zakochał w Malfoyu :D Ale AŻ TAK twórcze to opowiadanie nie będzie, uspokoję :)
      Dziękuję, ściskam! :)

      Usuń
  11. Rewelacyjny rozdział! Jak pojawili się Ci dementorzy... to aż coś mnie pobudziło do dalszego czytania. Taki dreszcze emocji ;D. Poza tym... sama nie wiem, rozdział tak jakoś szybko mi się skończył ;(.
    Dobra, nie rozczulam się nad sobą. Pierwszym patronusem, który się pojawił, był oczywiście patronus Dracona, prawda? Ech, po co pytać, wiadomo od początku... jakoś tak jastrząb mi się z nim skojarzył, choć nie czytałam nigdzie o czymś takim, w sumie to jest to pierwszy blog, gdzie ktoś użył patronusa Dracona. Ciekawe, czy Rudzielec i Hermiona się pogodzą... nie wydaje mi się, żeby poszło im tak łatwo.

    Mnie w sumie nie musisz informować. Twój blog jest jednym z tych, które odwiedzam bardzo często ;)

    Boże, wiem, że ten komentarz jest zagmatwany i trudno się w nim połapać, ale co na to poradzę, tak jakoś dziś mi się nic nie chce.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, wcale nie taki zagmatwany :D Raczej moja odpowiedź będzie zagmatwana, bo lecę na uczelnie i jeszcze skrobię tu coś między braniem łyżki do ust :D
      No i tak, to oczywiście był Draco, chociaż on się do tego na razie nie przyzna. Zresztą, większość zagadek wyjaśni się dopiero na początku II części, czyli stosunkowo już niedługo.
      Dziękuję ślicznie, pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  12. Kurczę, napisałam komentarz, ale pod poprzednią notką. Komórka to złe urządzenie do komentowania. To wkleję go tez tutaj: mam nadzieję, że się nie pogniewasz ;)
    Cudownie piszesz. Wczoraj dopiero znalazlam Twojego bloga, przeczytałam wszytkie rozdziały i jestem pelna zachwytu ;) Kocham sposób, w jaki kreujesz bohaterow, kocham Twoje opisy - po prostu wszystko. Ciekawa jestem, kto wpuścił dementorow, na bo jastrząb to raczej na pewno Draco. Prosilabym tez o powiadamianie u mnie na blogu: malfoyihermiona.blogspot.com (możesz również zajrzec do mnie w celu poczytania i powiedzenia mi, co sądzisz. Chociaż w sumie trochę boję sie prosic, bo przy Tobie jestem jak meyer przy Sapkowskim) Pozdrawiam serdecznie i czekam na nastěpny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej bardzo mi sie tu podoba ze względu na dzisiejsze zmęczenie ograniczę sie tylko do tak skromnej opini:) Przeczytałam całość w ciągu dzisiejszych paru godzinek i byłabym BARDZO wdzięczna gdybyś mogła mnie informować dla mnie najwygodniej byłoby poprzez maila Tylko jego regularnie odwiedzam:) jesli tobie tez taki układ pasuje to bardzo proszę o informacje na misqu_666@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Mój pierwszy komentarz tutaj, ale bloga czytam od pewnego czasu (a dokładnie mniej więcej od momentu, kiedy kazano mi napisać próbną ocenę bloga z kolejki na Oślej Ławce ) i w sumie dopiero teraz poczułam tą przemożną chęć wypowiedzenia się. A więc tak, Dramione jest bardzo ciekawe i - wbrew pozorom - całkiem oryginalne. Jedyne, co mnie gryzie, to ta nagła zmiana Hermiony. Oczywiście rozumiem to zaintrygowanie, zazdrość, sam fakt pomagania temu tajemniczemu, przystojnemu Ślizgonowi, ale myślę, że Hermiona by tak nie postąpiła - nie kłamałaby przyjaciołom z taką łatwością, nie przestałaby tak nagle interesować tym, czy faktycznie to mógł być Malfoy (tym bardziej, że na pewno musiała zauważyć, że coś knuł) i całkowite wyłączenie się. Moim zdaniem Hermiona do tej pory powinna mieć głębokie wyrzuty sumienia, długie rozważania, czy to, co robi jest dobre. Na pewno nie powinna tak tego... olewać. Oczywiście wiem, że tam od czasu do czasu wspominasz, że wiedziała, że okłamywanie Harry'ego i reszty jest złe, ale potem temat się urywał i kaput. Znała Harry'ego i Rona od sześciu lat, a (pamiętajmy) Dracona kiedyś nienawidziła i dopiero teraz zaczęła coś do niego czuć, więc mimo wszystko powinna coś tam czuć.
    Mam nadzieję, że napisałam wszystko z sensem. Nie chciałam zabrzmieć nie miło (jeśli w ogóle tak zabrzmiałam), ale po prostu powiedziałam, co sądzę.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciągle mam wrażenie, że ta cała Ester to jakaś starsza babka, którą Draco kocha, ale nie jak DZIEWCZYNĘ. Raczej jak... matkę, babcię, ciotkę. Nie wiem, i tak jej nie lubię.
    Chce się dowiedzieć co z nią, więc czytam dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wczoraj znalazlam twojego bloga i zaczelam go czytac. Tak mnie wciagnelo to opowiadanie,ze w nocu nie spalam tylko czytalam.Masz talent :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Patronus był albo Draco, albo Zabiniego. Nie wiem, czemu naszło mnie na Blaise'a, ale mam takie dziwne przeczucie... ;)
    Poważnie zaczyna mnie wkurzać Harry o.o Ja wiem, że on w powieściach jest wspaniały i ratuje cały świat, ale przecież wszyscy wiemy, że młody-gniewny Potter trzepnął Sectum Semprą w Malfoy'a '-.- Dlaczego tak się uwziął na tego Księcia? Jego motywy już zawsze pozostaną dla mnie nieznane. Zresztą czytając powieść cały czas miałam wrażenie, że Księciem jest Riddle :p
    W każdym rrazie... ESTER. Ona, tajemnicza, piękna, o którą zazdrosna jest Hermiona. Stawiam, że jest kimś z Zakonu. I w dodatku szpiegiem, mieszkającym w domu Malfoy'ów. Może to matka albo kuzynka Draco?
    Hm. W końcu się dowiem xD

    OdpowiedzUsuń
  18. Srebrny jastrząb.. Malfoy :D.
    Chociaż cały czas myślałam, że jego patronusem jest smok :D.
    Chcę już wyjaśnienie :).
    Nieparzysta

    OdpowiedzUsuń
  19. A niech mnie hipogryf kopnie! Jakim cudem dementorzy dostali się do zamku?! Kto ich wspuścił? Przecież są tam jakieś zabezpieczenia! Czyżby Snape?
    A patronusa jak nic wyczarował Draco.

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy: