17 sierpnia 2012

10. Zakazany Las


Rozdział dla Kuby,
dzięki któremu zostałam Damą Kier.

~*~

„Żyć pełnią... ach, nawet księżycowi nie zawsze się to udaje”.
Lidia Jasińska


     Idąc krętą i wąską ścieżką Zakazanego Lasu, mimowolnie przypomniałam sobie, kiedy byłam tu po raz ostatni. Kilka miesięcy temu, pod koniec piątej klasy, razem z Harrym i profesor Dolores Umbridge. Nie wspominam tego dobrze. Mało brakowało, a wszyscy stracilibyśmy życie rozdeptani przez stado rozgniewanych centaurów.
     Pomyślałam o Graupie, o tym, gdzie on może teraz być, o testralach, jednorożcach i innych magicznych stworzeniach zamieszkujących las. Malfoy szedł śmiało przede mną, oświetlając sobie drogę różdżką, jakby spacerował Zakazanym Lasem każdego dnia. Odwróciłam głowę do tyłu, pragnąc dostrzec, co zostawiliśmy już za sobą, ale odpowiedziała mi tylko ciemność. Zniknął zarys Hogwartu tonącego w świetle księżyca w pełni, zniknęła mała chatka Hagrida i błonia. Wszystko pochłonął mrok.
 - A ty się boisz, Draco? – zapytałam nagle, sama nie wiedząc dlaczego.
     Zawahał się przez chwilę, jakby z opóźnieniem zrozumiał, że mówię do niego, a ja zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy zwróciłam się do Malfoya po imieniu. Chciałam zobaczyć jego twarz, jak na to zareaguje, ale on się nie odwrócił. Czekałam też, aż to skomentuje, rzuci naburmuszonym tonem, że sobie tego nie życzy, ale nic takiego się nie wydarzyło.
 - Nie, Granger, nie boję się – odpowiedział. – Za granicami tego lasu żyje coś o wiele, wiele gorszego od wilkołaków, wampirów i innych czarnomagicznych stworzeń.
 - Mówisz o Voldemorcie?
 - Nie wymawiaj przy mnie jego nazwiska.
     Zaskoczyło mnie, że w jego głosie nie było dumy i uwielbienia, ale dobrze skrywana garść strachu, a nawet obrzydzenia i niechęci. Po której stronie był Malfoy?
     Znów zapadło między nami milczenie, a w tej ciszy każdy krok brzmiał przerażająco głośno, każdy trzask gałązki przypominał wybuch, a moje serce dudniło w piersi tak intensywnie, że aż byłam pewna, że Draco doskonale je słyszy.
 - Gdzie powinniśmy szukać tego całego ślazu? – zapytał, nieświadomie przynosząc mi pomoc. – I jak on w ogóle wygląda?
 - Ma fioletowe kwiaty i liście w charakterystycznym kształcie – odparłam szybko i z wyraźną ulgą. – A rośnie na niewielkich leśnych polankach. Potrzebujemy takiego, na który pada blask księżyca – mówiąc to, spojrzałam w górę, ale nade mną była tylko ciemność.
     Ścieżka wiła się między grubymi pniami drzew i ostrymi kolcami krzewów, a z każdą chwilą zwężała się coraz bardziej i przejście nią stawało się trudne. Już dawno minęliśmy miejsce, w którym Hagrid pokazywał nam testrale – wydaje się, jakby to było w poprzednim życiu. Nie wiem nawet, czy zaszłam tak głęboko w Zakazany Las, kiedy w ubiegłym roku poznawałam Graupa. Czasem miałam wrażenie, że śledzi nas ciekawskie spojrzenie jakichś oczu. Wydawało mi się, że widzę w otaczającym nas mroku płonące ślepia. Drżałam, kiedy gdzieś z tyłu, za plecami, słyszałam podejrzane trzaski i pomruki.
     Trzymałam się blisko Malfoya, który przedzierał się przez chaszcze i z trudem odnajdywał wydeptaną bladą ścieżkę. Kilka razy zdarzyło się, że ją zgubiliśmy. Jeśli Draco się bał, to w ogóle nie dawał tego po sobie poznać. W przeciwieństwie do mnie.
     Nie wiem, ile czasu minęło, zanim w otaczającej nas ciemności, gdzieś z prawej strony, ujrzałam intensywny, błękitny blask. Zatrzymałam się w miejscu, odwracając głowę w tamtą stronę. Światełko zdawało się lekko pulsować, jakby miało własne życie. Było niewielkie, ale dobrze widoczne w mroku. Przygryzłam lekko wargi.
     Malfoy był już kilka kroków dalej ode mnie. Widziałam błysk jego zapalonej różdżki. Chyba nie zorientował się jeszcze, że mnie za nim nie ma. Jeśli się zastanawiałam, to tylko przez ułamek sekundy. Potem ruszyłam śmiało w kierunku błękitnego lśnienia, przedzierając się przez raniące mnie i strzępiące moją szatę ostre gałęzie.
     Wzrok utkwiony miałam w jednym punkcie. Wiedziałam, dokąd idę, chociaż nie miałam pojęcia, dlaczego. Jakaś niewidzialna, dzika siła ciągnęła mnie w tamtą stronę. Byłam coraz bliżej i bliżej, aż wreszcie na tyle blisko, że usłyszałam muzykę, przedziwną melodię, wydobywającą się z tego pulsującego życiem światełka. Była piękna i całkowicie mnie pochłonęła. Jakbym to właśnie na ten dźwięk czekała całe swoje życie.
 - Co ty robisz, Granger? – Doszedł mnie jakby z oddali głos Malfoya. Zawahałam się, ale jakby w odpowiedzi muzyka zaczęła głośniej grać i znów cała uwaga skupiła się na niej.
     Wyciągnęłam z szaty różdżkę i chwilę później w oczy uderzyło mnie wydobywające się z niej światło. Chwilę trwało, zanim przywykłam do tego blasku, a potem wreszcie odkryłam, co mnie tutaj przyprowadziło.
     To był kwiat. Najpiękniejsza roślina, jaką kiedykolwiek widziałam. Oplatała stare, bardzo stare drzewo, którego pnia nie byłabym w stanie objąć ramionami. Wiła się od samej ziemi. Miała duże liście przypominające kształtem serce i ogromne, błękitno-grantowe kwiaty. To w ich środku, otoczone szkarłatnymi pręcikami, drgało i migotało małe światełko. Roślina wydobywała śliczny, kojący wręcz zapach kwitnącego bzu pomieszanego z morską bryzą.
     Aż zapragnęłam wziąć jeden z tych cudownych kwiatów do ręki. Dotknąć jego płatków, które wydawały się miękkie i puszyste, a także dziwnie delikatne i niewinne, jakby sam dotyk mógł je zniszczyć. Zatrzymać ten piękny zapach, słuchać tej melodii przez całe życie.
     Już wyciągałam rękę w stronę rośliny, kiedy ktoś mocno pociągnął mnie do tyłu.
 - Nie dotykaj tego – powiedział Malfoy, stając pomiędzy mną a starym drzewem.
     Spojrzałam na niego z nieukrywanym wyrzutem. W blasku światła z mojej i jego różdżki widziałam dokładnie jego szare oczy: teraz pełne strachu i złości. Kilka sekund trwało, zanim doszłam do siebie. Odwróciłam głowę w tył i ze zdumieniem zdałam sobie sprawę, że zboczyliśmy ze ścieżki. Pamiętałam dokładnie, co się stało, ale nie potrafiłam wyjaśnić, dlaczego się tutaj znalazłam. Zmarszczyłam brwi, starając się trzeźwo myśleć.
 - Myślałem, że jesteś jednak trochę mądrzejsza, Granger – stwierdził Draco, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech, choć głos wciąż pełny miał złości. – Oto najdoskonalszy drapieżnik w tym lesie – rzekł, wskazując ręką roślinę za swoimi plecami. – Piękny, kuszący, intrygujący, wydzielający przyjemny zapach i dźwięki kojące uszy i duszę. Jakby bezbronny, niewinny. Delikatny. Wrażliwy na każdy czynnik zewnętrzny. – Urwał na chwilę, patrząc na mnie z powagą. – A jest mordercą, Granger. Sama zobacz.
     Podniósł z ziemi długi patyk i dotknął nim lekko błękitnych płatków rośliny. Patrzyłam z przerażeniem, jak szkarłatne pręciki oplatają kawałek drewna, który śmiał zakłócić jego spokój, po czym brutalnie się na nim zaciskają, wciągając go do środka. Muzyka, którą teraz słyszałam, nie brzmiała już tak pięknie. Pełna była przerw i dziwnych charkotów, jakby ktoś się krztusił. Nie trwało to długo. W następnym momencie kwiat ponownie się rozwinął, pręciki znieruchomiały, a nas ukoił spokojny dźwięk wydobywający się z jego wnętrza.
 - Zupełnie nie znasz świata, który cię otacza – ciągnął Draco. – One są jak ludzie. Najlepsi i najbardziej idealni mogą prowadzić do największej zguby. Zauroczą, zaintrygują… Po czym wykorzystają, zabiorą wszystko, na czym ci zależy, i porzucą, albo odeślą w zaświaty. Dlatego nigdy nie oceniaj nikogo po pozorach, Granger. Wizerunek może być piękny, ale nie masz pewności, czy serce nie jest zatrute. Nigdy tego nie rób. Nigdy.
     Przyglądałam mu się ze zdumieniem. Wiedziałam, że ma rację, choć nie potrafiłam wskazać momentu, w którym przestał mówić o tej roślinie, a zaczął o życiu.
 - A więc właśnie uratowałeś mi życie.
 - Na to wygląda – odparł, patrząc na mnie już bez złości. Zauważyłam blady błysk w jego zimnych oczach, choć trwał tak krótko, że sama nie jestem pewna, czy sobie tego nie wyobraziłam. – A więc ty postaraj się, by nie odebrać mi mojego.
     Wiedziałam, że mówił o eliksirze, który bulgotał na siódmym piętrze Hogwartu.
 - Po to tutaj jestem – stwierdziłam, po czym odwróciłam się, i oświetlając sobie drogę różdżką, ruszyłam szukać naszej ścieżki.
     Czując się lekko zawstydzona uprzednią utratą kontroli nad własnym umysłem, teraz to ja szłam pierwsza, całkowicie się angażując w poszukiwanie. Rozglądałam się dookoła, unikając tylko postaci Malfoya, a szczególnie jego przenikliwego spojrzenia.
     Tym razem nie trwało długo, nim wyszliśmy na niewielką, idealnie okrągłą polankę tonącą w blasku księżyca w pełni. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem. Przede mną dostrzegłam ładne rośliny o fioletowych kwiatach, zdające się nienaturalnie błyszczeć w ciemności. Znaleźliśmy to, czego szukaliśmy, po co tutaj przyszliśmy. Kucnęłam i zaczęłam zrywać ślaz, chowając go do wewnętrznej kieszeni szaty.
     Czułam na sobie wzrok towarzyszącego mi Malfoya, ale nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Skupiłam się całkowicie na zbieraniu potrzebnego składnika. Ale kiedy kieszeń była już całkowicie wypchana fioletowymi kwiatami, nie miałam innego wyjścia. Wyprostowałam się, i biorąc głęboki oddech, odwróciłam głowę w jego kierunku.
     Patrzył na okrągły księżyc, stojąc zaledwie kilka kroków ode mnie. Wyglądał tak pięknie w jego blasku, że na moment znów zabrakło mi tchu. Smutne oczy przyglądały się błyszczącym gwiazdom, włosy falowały lekko w takt jesiennego wiatru, a twarz wydawała się jeszcze bardziej blada niż na co dzień. Mogłabym tak stać i obserwować go godzinami. Wątpię, by kiedykolwiek miało mi się to znudzić. Mogłabym żywić się jedynie jego widokiem, jakby sama jego postać zastępowała mi wszystkie funkcje życiowe.
     W tamtej chwili nie zastanawiałam się nad tym, co myślę. Żyłam chwilą, uciekającą teraźniejszością. Wiedziałam, że na myślenie i wątpliwości przyjdzie czas później, być może jeszcze tej nocy, ale nie teraz. Teraz ważny był on. Tylko on.
 - Ktoś mądry kiedyś powiedział, że człowiek jest jak księżyc: ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu – rzekł Draco, wciąż patrząc w rozgwieżdżone niebo.
 - Ty też ją masz? – zapytałam, robiąc krok w jego stronę. Przeniósł wzrok na mnie.
 - Mam, Granger. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mroczną.
     W jego głosie wyłapałam coś dziwnego, jakby niechęć do samego siebie.
 - Jeśli jej nie akceptujesz, dlaczego po prostu nie możesz jej zmienić? – szepnęłam cicho, chcąc patrzyć na niego jak najdłużej będzie to możliwe.
 - To, czego pragniemy, nie zawsze pokrywa się z tym, co jest nam przeznaczone.
 - Wierzysz zatem w przeznaczenie?
     Znów skierował wzrok na mnie, a ja poczułam chłód w duszy widząc jego szare, zimne i smutne oczy. Nie miałam wątpliwości, że Draco Malfoy był człowiekiem nieszczęśliwym.
 - Nie, Granger. Ja już w nic nie wierzę.
     Jego słowa zdawały się wisieć w powietrzu przez dłuższą chwilę. Jakby chciały prosić i błagać, bym je skomentowała, może przywróciła mu na nowo jakąkolwiek nadzieję. Ale w tamtym momencie nie potrafiłam tego zrobić. Człowiek, który stał przede mną otoczony był gęstą mgłą enigmatyczności, a mnie coś pchało w jego stronę, chociaż czułam niepewny grunt pod nogami. Im lepiej go poznawałam, tym bardziej chciałam mu pomóc.
     Widziałam wyraźnie, jak wiele nas różniło, a łączyło obecnie tylko jedno. Oboje ukrywaliśmy przed światem jakiś sekret. I ja, i on.
 - Powinniśmy już iść – powiedział, odwracając się. – Nic tu po nas.
     Kiwnęłam przytakująco głową, po czym ruszyłam za Malfoyem tą samą ścieżką, którą tutaj przyszliśmy. Na myśl o ponownym wkroczeniu w mrok dostałam gęsiej skórki. Na tej polance, w blasku księżyca, czułam się dziwnie bezpiecznie. Wystarczyło, że minęłam pierwsze drzewa, żeby znów ogarnął mnie strach, jakby czekał na mnie tuż za ich grubymi pniami. Rozejrzałam się dookoła, ale z każdej strony odpowiedziała mi tylko ciemność.
     Chwilę szliśmy w milczeniu, oświetlając sobie drogę blaskiem z zapalonych różdżek. Nie wiem, ile czasu minęło – kilka minut czy kilka godzin – zanim Malfoy rozdarł leśną ciszę.
 - Mogę cię o coś zapytać, Granger?
     Zdziwiłam się, słysząc te słowa. Przez całe pięć lat nie otrzymałam tyle uprzejmości ze strony tego Ślizgona, co od dwóch miesięcy. Zawsze byłam dla niego kimś gorszym, szlamą, która przecież nie miała prawa nosić szat czarodzieja, przez brudną krew.
 - Tylko wtedy, jeśli ja będę mogła potem o coś zapytać ciebie – odparłam.
     Nie odpowiedział od razu, a ja zaczęłam żałować, że nie mogłam w tamtej chwili ujrzeć wyrazu jego twarzy. Może pobladł gwałtownie, a może lekko się uśmiechnął?
 - Zgoda – odparł po chwili. – Ale nie obiecuję, że od razu ci odpowiem.
 - W porządku. No, więc ty pierwszy, Malfoy.
     Cała spięta czekałam na to, co powie. Ale on wcale się nie spieszył. Musiały minąć kolejne długie minuty, zanim znów w mroku usłyszałam jego melodyjny głos.
 - Dlaczego zdecydowałaś się mi pomóc, Granger?
     To pytanie całkowicie mnie zaskoczyło. Nie wiedziałam, o czym myślał i dlaczego myślał o tym akurat teraz, i z pewnością nie tego się spodziewałam, ale zastanowiłam się. Wróciłam pamięcią do tego wrześniowego wieczoru w szkolnej bibliotece, kiedy podszedł do mnie Malfoy i wyznał, że potrzebuje mojej pomocy. Co mną kierowało? Dlaczego się zgodziłam?
 - Nie wiem – odpowiedziałam, zgodnie z prawdą. – Może to była potrzeba sprawdzenia się? Albo chęć upokorzenia cię, byś miał dług wdzięczności wobec szlamy?
     Usłyszałam jego cichy śmiech.
 - Tak, to bardzo prawdopodobne – odparł. – Wiesz, chyba naprawdę masz więcej odwagi niż rozumu – wyznał, przytaczając moje własne słowa sprzed kilku tygodni.
 - Dlaczego tak uważasz? – zainteresowałam się.
 - To jest to twoje pytanie?
 - Nie.
     Zamilkliśmy oboje, pozwalając, by panująca w lesie cisza otuliła nas swoim płaszczem magii, tajemniczości i grozy. Moje myśli błądziły po nieznanych drogach, ale wciąż wokół Malfoya i usłyszanych przez niego słów. Przez chwilę machinalnie stawiałam każdy kolejny krok, nie zastanawiając się nawet nad tym, co mam pod stopami.
 - Moje pytanie dotyczy czegoś innego – zaczęłam. – Chciałabym, żebyś…
 - Ciii – syknął w moją stronę. Stanął w miejscu tak nagle, że aż na niego wpadłam.
 - Słucham? Przecież obiecałeś, że też będę mogła…
 - Granger, możesz się przymknąć? – powiedział trochę głośniej w moją stronę, nie ukrywając rozdrażnienia. – Chyba, że chcesz, żeby to coś, co tak warczy, zjadło nas na przystawkę.
     Z początku poczułam się urażona jego słowami, ale później wsłuchałam się w otaczającą nas ciszę. Zimny dreszcz przebiegł po całym moim ciele, kiedy usłyszałam cichy, nierówny charkot, wydobywający się gdzieś z pobliskich krzaków po prawej stronie.
 - Czy to… wilkołak? – zapytałam, nawet nie próbując ukryć przerażenia.
 - Och, módl się, żeby to był tylko wilkołak.
     Tylko wilkołak! No tak, wspaniale, przecież jedyne, czego mi brakowało, to spotkanie z jakimś potworem kąsającym niewinnych ludzi o pełni księżyca!
     Nasłuchiwaliśmy. Błagałam całe niebiosa, żeby to coś, co znajdowało się tak blisko nas poszło sobie w drugą stronę, ale z każdą chwilą warczenie stawało się coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Nie miałam pojęcia, dlaczego wciąż nie uciekamy.
 - No cóż – zaczął Malfoy jak gdyby nigdy nic. – Granger, potrafisz chodzić po drzewach?
 - Słucham? – Wytrzeszczyłam na niego oczy, ale nie zwrócił na to uwagi.
 - Jeśli nie, to będziesz musiała się nauczyć. Wingardium leviosa!
     Poczułam, jak się unoszę. Było to przyjemne uczucie, jakbym nagle ważyła mniej niż piórko i zostawiała ziemię, by dotknąć gwiazd. Gdy byłam już na tyle wysoko, by złapać pierwszy konar ogromnego drzewa, wychyliłam się, by się na niego wdrapać. Usiadłam na gałęzi, spoglądając w dół. Gdyby nie jasne włosy i blada twarz Malfoya, chyba nie zdołałabym go ujrzeć w tej ciemności.
     Warczenie dudniło mi w uszach, przypominając, że mam niewiele czasu. Było tak przerażające, że po całym ciele przeleciał mi nieprzyjemny dreszcz. Wyjęłam różdżkę.
 - Wingardium leviosa!
     Zdążyłam w ostatniej chwili. Draco zaczął unosić się do góry dokładnie w tym momencie, w którym z krzaków nieopodal wyskoczył jakiś ciemny kształt z wielkimi, płonącymi ślepiami. Nie widziałam go dokładnie z tej wysokości, ale sam dźwięk, jaki wydawał, zmroził mnie do szpiku kości. Malfoy wdrapał się na gałąź wyżej ode mnie.
 - Co to było? – zapytałam drżącym głosem.
 - Umbra – odpowiedział. – Leśny upiór żądny ludzkiej krwi.
 - Myślisz, że jeszcze tu wróci?
 - Gorzej, Granger. On się stąd nie ruszy.
     Spojrzałam w dół, chociaż wiedziałam doskonale, że nic nie będę w stanie zobaczyć. Wystarczyło jednak, że usłyszałam cichy charkot i od razu przyznałam Malfoyowi rację.
 - I co teraz zrobimy? Będziemy tu siedzieć do świtu?
 - Masz lepszy pomysł?
     Zamyśliłam się. Siedzenie na tym drzewie w Zakazanym Lesie, ponad sześć stóp nad ziemią, nie sprawiało mi przyjemności, nawet w towarzystwie Dracona Malfoya. Gdy pomyślałam, że tam, w dole, jakiś magiczny stwór czyha na moje życie, lekko zakręciło mi się w głowie, ale nie zamierzałam spędzić tutaj reszty nocy.
     Nie wiedzieć jak i dlaczego, ale nagle przypomniałam sobie wcześniejsze słowa Dracona. Granger, potrafisz chodzić po drzewach?
 - A dlaczego nie? – powiedziałam sama do siebie, po czym ostrożnie stanęłam na gałęzi, starając się za wszelką cenę nie patrzeć w dół.
 - Co ty wyprawiasz, Granger? – usłyszałam jego głos z góry.
 - Idę do zamku. Nie zamierzam tu siedzieć do świtu ani dać się pożreć. Lumos! – skierowałam różdżkę do góry, by oświetlić sobie najbliższe otoczenie. – Widzisz te drzewa, Malfoy? Rosną tak blisko siebie, że zwykle stykają się konarami.
 - Zwariowałaś? – odpowiedział, rozumiejąc mój plan. – Jesteśmy sześć stóp nad ziemią. I nawet nie wiemy, w którą stronę pójść, nie widać ścieżki.
 - W takim razie zostań tu sobie, a potem opowiesz mi, jak było – odparłam, po czym położyłam swoją różdżkę na otwartej dłoni. – Wskaż mi.
     Różdżka zakręciła się, po czym stanęła w miejscu, a jej koniec pokazał drogę na prawo. Tam była północ. Wiedziałam, że do zamku musimy kierować się na zachód.
 - Jesteś szalona – skomentował Malfoy, ale go zignorowałam.
 - Idziesz, czy zostajesz?
 - Nie będę tutaj tkwił sam.
 - W takim razie zejdź niżej, lepiej trzymać się razem.
     Draco zszedł ze swojej gałęzi na moją, niebezpiecznie chwiejąc się na boki. Minę miał lekko niepewną, jakby nie był do końca przekonany, czy to najlepszy pomysł. Ja też miałam wątpliwości i to nie małe, ale postanowiłam nie dać tego po sobie poznać.
     Wyciągnęłam różdżkę i skierowałam jej koniec w jego pierś.
 - Ufasz mi, Draco?
     Obawiałam się odpowiedzi, ale Malfoy bez wahania przytaknął.
 - Consulo – wypowiedziałam zaklęcie, po czym to samo wykonałam na sobie.
 - Już po raz drugi tej nocy rzucasz na mnie czar, którego kompletnie nie znam – rzekł, nie bez nutki zniecierpliwienia w głosie. – Co tym razem miało to na celu?
 - Jeśli spadniesz, odbijesz się od ziemi jak piłeczka – wyjaśniłam. – Lub jeśli cię zepchnę.
 - Och, Granger, chyba zaczynam się bać.
     Uśmiechnęłam się do siebie i byłam pewna, że on zrobił to samo.
     Ruszyliśmy przed siebie, ostrożnie stawiając każdy krok. Ciemność nie ułatwiała nam zadania. Gałęzie skrzypiały i uginały się pod naszym ciężarem, aż niejednokrotnie miałam wrażenie, że zaraz runiemy z impetem w dół. Co jakiś czas sprawdzałam, czy idziemy we właściwym kierunku. Niewiele rozmawialiśmy, właściwie jedynie pytanie, które padało, to czy wszystko w porządku. Odpowiedź zawsze brzmiała: tak.
     Nieustannie towarzyszyło nam także warczenie umbry pod naszymi stopami, która szła za naszym zapachem cały czas i dopiero niedługo przed Hogwartem zdecydowała się zawrócić. Droga powrotna trwała o wiele dłużej, niż planowaliśmy. Świtało już, kiedy między drzewami przed nami ujrzałam osnuty mgłą zamek.
     Wyszliśmy na szkolne błonia od strony jeziora z wielką kałamarnicą. Nie musieliśmy zakładać na głowy peleryny niewidki, ponieważ dzięki utrzymującej się mgle z pewnością nie byliśmy widoczni. Szliśmy obok siebie, utrzymując bezpieczny odstęp. Postanowiłam przerwać milczenie, pamiętając o wcześniejszej rozmowie.
 - Pora na moje pytanie, Malfoy.
     Skinął głową, nie patrząc na mnie.
     Podczas drogi powrotnej miałam trochę czasu na przemyślenie, o co chciałabym go zapytać. Czułam, że to moja wielka szansa i nie chciałam jej zmarnować, więc nie zamierzałam pytać o przyczyny uwarzenia eliksiru ani Voldemorta.
 - Czego tak naprawdę pragniesz? – zapytałam.
     Z odpowiedzią zwlekał tylko chwilę.
 - Wolności, Granger.
     Skierował się w stronę jeziora i stanął nad jego brzegiem. Niewiele myśląc, ruszyłam za nim i zatrzymałam się kilka kroków obok.
 - Widzisz to jezioro, Granger? – zaczął. – Takie było do tej pory moje życie. Spokojne, ciche, niczym niezmącone, może nawet trochę monotonne. A potem…
     Podniósł z ziemi pierwszy lepszy kamień i wrzucił go na gładką taflę, zakłócając mistyczny wręcz spokój. Obserwowałam powiększające się na powierzchni okręgi.
 - Tak jak ten kamień. Nagle i bez ostrzeżenia. Na głęboką wodę, na samo dno, uwięziony w otchłani… Samotnie. I bez odwrotu.
     Pokręciłam przecząco głową, nagle rozumiejąc, co chce mi powiedzieć. Nie wiem, co mnie do tego podkusiło, ale wrzuciłam do jeziora kolejny kamień, blisko miejsca, w które on trafił. Chciałam w ten sposób pokazać mu, że nie jest sam, bo teraz na dnie spoczywały dwa kamyki – ten, którego on dotknął, oraz ten, którego dotknęłam ja. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, a potem pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
     Wiedział, co oznaczała moja deklaracja.
 - Nie wiesz, na co się decydujesz – powiedział.
     Fakt, nie wiedziałam. Już od kilku miesięcy, odkąd podszedł do mnie w pustej bibliotece, podejmowałam decyzje, których nie byłam do końca pewna.
     Tej jednak miałam już nigdy nie żałować.

_________________________
Nowy wygląd bloga zawdzięczam Na Niby. Raz jeszcze dziękuję!

37 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Przyznam, że też mi się niesamowicie podoba! :)

      Usuń
  2. Nooo... To lubię: wchodzę rano na komputer, a u Ciebie już nowy rozdział oraz - nadprogramowo - nowy szablon, który jest kompletnie obłędny. Nie mogę się napatrzeć.
    A rozdziałem wcale się nie rozczarowałam. Nie dość, że długi, to jeszcze po raz kolejny pokazuje nową twarz Malfoya, który jest uroczy i intrygujący, choć wciąż tajemniczy. I te przygody w Zakazanym Lesie z tym zwierzaczkiem... Cieszę się, że nic więcej między nimi tam nie zaszło, bo to byłoby za szybko, a w ten sposób mistrzowsko rozwiązałaś akcję. Niesamowicie mi się to podobało. Brawo, Damo Kier, brawo!
    I żałuję tylko jednego... że następny dopiero za tydzień :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem zachwycona tym szablonem. Po prostu wchodzę tu tylko po to, żeby sobie na niego popatrzeć :D
      Cieszę się, że się nie rozczarowałaś. Cóż więcej mogę napisać? Powolne pokazywania prawdziwej twarzy Dracona sprawia mi sporo frajdy, więc cieszę się, że wywołuje u Ciebie tak dobre uczucia :)
      Oj, wytrzymasz! <3

      Usuń
  3. Bardzo mi się podobał ten rozdział ^^. Był chyba dłuższy niż wczesniejsze, ale obfitowal w akcję ^^. I wiesz, chyba mnie troszkę naweniłaś, bo teraz jestem w trakcie pisania rozdziału 19, który też jest o Zakazanym Lesie. Ale u mnie Evelyn wybiera się do lasu po coś innego ;P.
    Nigdy bym nie pomyślała, że Hermiona mogłaby się nabrać na taki kwiat, i że nie znała go wcześniej. Ona przecież wie wszystko o wszystkim ;P. No, ale dobrze, że Malfoy zachował się wobec niej w porządku. W ogóle był wyjątkowo miły dla niej. Zabawnie było czytać ich rozmowy i przekomarzania. W ogóle świetnie wyszedl ci ten opis lasu, bardzo realistyczny i pełen klimatu rozdział. Jeden z lepszych na tym blogu, akcja się rozkręca, a Hermiona coraz bardziej przywiązuje się do Draco. W sumie mi go trochę szkoda, musi robić coś, co chyba nie do końca mu odpowiada.
    Czekam na next ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie ten rozdział jest najdłuższy ze wszystkich, które do tej pory stworzyłam :D (Choć do Twoich i tak mu brakuje :D).
      Malfoy powoli zmienia twarz, zresztą Hermiona mu ciągle pomaga, więc stara się być wobec niej uprzejmy i nie wywoływać kolejnych wojen. Cieszę się, że przypadły Ci do gustu opisy - bo skoro Tobie się podobają, a wiem, że masz do nich słabość i piszesz je fantastycznie - to już jest coś! :D No i cóż, faktycznie przyznaję, że Draco nie ma łatwego życia.
      Ślicznie dziękuję, pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Uwielbiam opisy ^^. Zawsze zwracam na nie największą uwagę ;). Ale bardzo mi miło, że twierdzisz, że piszę je fantastyczne ^^.
      A dzięki twojej notce wreszcie ruszyłam do przodu z rozdziałem dziewiętnastym ^^.
      W sumie fajnie opisujesz ich relacje ;). Ja zwykle nie lubiłam Dramione, a ty mnie do nich zaczynasz przekonywać ^^. W każdym razie, tobie wyjątkowo dobrze idzie ten paring.

      Usuń
    3. Cóż, trudno stwierdzić inaczej, skoro opisy są u Ciebie naprawdę mocno rozbudowane, a mimo to wcale mi się nie nudzi ich czytanie, a poza tym świetnie poruszają wyobraźnię :)
      Też nigdy nie lubiłam Dramione :D Zawsze coś mi się w tych historiach nie podobało. Więc postanowiłam napisać sama, po swojemu :D I cieszę się, że również dzięki mnie się do nich przekonujesz :)

      Usuń
    4. Dzięki, że tak uważasz ^^. Niektórzy poświęcają uwagę tylko dialogom, ale ja, jeśli chodzi o pisanie, jestem straszną perfekcjonistką i wszystko muszę dokładnie opisać, a i tak mi nigdy nie pasują moje notki ;PP. Ale naprawdę bardzo mi miło, że ci się podobają ^^.
      Dramione zwykle nie lubiłam dlatego, że z początku dziwnie mi było zaakceptować tak odbiegające od kanonu połączenie. W sumie siedzę w pisaniu dość krótko, bo tylko pół roku, ale teraz już przywykłam do dziwnych połączeń w opowiadaniach. W sumie niewiele Dramione czytałam, obecnie chyba tylko twoje czytam na bieżąco. A ja bardzo, ale to bardzo lubię paringi uczennic z dorosłymi facetami, najlepiej z aurorami. W obydwoch moich ff HP będą takie właśnie połączenia. Takie skrzywienie z czasów grupowców, o.

      Usuń
  4. Wchodzę na Twojego bloga i widzę nowy szablon rozdział który jest genialny. Czytam bloga od trzeciego rozdziału, ale muszę Ci powiedzieć, że masz świetny styl pisania i pomysł na ich parting ( nie wiem czy to tak się piszę :/)Draco i Hermiona chodzący po drzewach, o czymś takim jeszcze nie czytałam. Hehhe. I ta cała sytuacja nad jeziorem. obłędna, jeśli można ją opisać słowami. Ten cytat o tym księżycu, zawsze kojarzył mi się z Draco... Jak to nowy rozdział dopiero za tydzień, ja nie wytrzymam. Mam chociaż nadzieje, że będzie rano tak jak ten, bo wyjeżdżam i będę odcięta od neta. Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, szablon zdecydowanie rewelacyjny!
      Bardzo mi miło, że podoba Ci się ta historia. Cieszę się, że mogę przedstawić coś nowego nawet w tak oklepanym temacie, jakim jest połączenie w parę Hermionę i Malfoya. To niesamowicie buduje i dzięki temu wciąż przychodzą mi do głowy jakieś nowe pomysły :D
      Planuję za tydzień nowy rozdział, ale kto wie, może się złamię i dodam wcześniej? :) A jeśli w piątek, to na pewno rano. Jestem rannym ptaszkiem i zwykle nie mam co robić, kiedy śpi cały dom :D
      Dziękuję bardzo, również pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Świetny szablon! Ładna kolorystyka, taka miła dla oka. Co do rozdziału, to kompletnie mnie zaskoczył. Draco i Hermiona w Twoim opowiadaniu są tacy słodcy <3. Ta ich rozmowa i końcowa scena. Boże, ale ja kocham Twój styl pisania! Opisy i wgl. wszystko.
    Pozdrawiam i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, szablon również niesamowicie mi się podoba, a wszystko dzięki Na Niby, której będę chyba dziękować do końca życia.
      Cieszę się, że rozdział Ci się podobał i że lubisz "moich" bohaterów :) Zwykle opisy miejsc nie wychodzą mi najlepiej, więc tym bardziej się cieszę, że tutaj są całkiem przyzwoite.
      Również pozdrawiam, a więcej - cóż, niebawem! :)

      Usuń
  6. Jejku, szablon naprawdę jest śliczny, a kolorystyka idealnie dobrana ^^.
    Co do rozdziału... według mnie jeden z najlepszych. Świetnie opisałaś ich wędrówkę po lesie, bardzo podobały mi się dialogi... wszystko było takie realistyczne i bardzo łatwo było można to sobie wyobrazić. No i cholernie podobały mi się słowa Dracona - po nim właśnie widać, że pozory mogą mylić, a Malfoy w głębi duszy tak naprawdę jest innym człowiekiem. Zaskoczyło mnie to, że Hermiona dała się nabrać na ten kwiat, ale na szczęście w pobliżu był Draco ;).
    Te skakanie po drzewach to jakaś nowość, bo po raz pierwszy o tym czytam na blogu o Dramione ;D. No i scena nad jeziorem... to było po prostu... piękne ;].

    Pozdrawiam!

    [przekleta-prawda.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam ten rozdział za najlepszy jak do tej pory. Jestem z niego zadowolona i cieszę się, że czytelnikom również się podoba. Draco powoli pokazuje swoje prawdziwe ja, choć jeszcze minie trochę czasu, zanim Hermiona dowie się prawdy. A jeśli chodzi o pannę Granger, to cóż, widać nawet ona czasami traci głowę :)
      Dziękuję ślicznie, również pozdrawiam!

      Usuń
  7. Bardzo ładny szablon! :)

    No cóż, myślałam, że jakiś potwór ich jednak zaatakuje, a Malfoy będzie miał okazję się wykazać i uratować Hermionę, a tu nic tych rzeczy, trochę szkoda. Ale za to niesamowicie mi się podobał motyw tego pozornie pięknego, niewinnego kwiatu, normalnie prawie jak rosiczka, tylko ta roślinka była dużo ładniejsza, no i ta muzyka, mmm... Metafora jeziora też bardzo udana, gratuluję! :)

    Co do kwestii technicznych:
    - "Patrzył w okrągły księżyc stojąc zaledwie kilka kroków ode mnie." -> "Patrzył NA okrągły księżyc, stojąc zaledwie kilka kroków ode mnie." (czyli "na" i przecinek po "księżyc"),
    - "Czekałam, cała spięta, na to, co powie." -> lepiej zabrzmiałoby "Cała spięta czekałam na to, co powie.",
    - "Musiały minąć kolejne długie minuty" -> minuty raczej nie są długie, a przynajmniej nie różnią się wobec siebie długością.

    Pozdrawiam,
    [une-crime-parfait]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, szablon cudowny, tu się zgodzę <3
      Muszę przyznać, że właśnie na rosiczce się wzorowałam. Taki niepozorny, przepiękny kwiat - a kryją się w nim "mordercze instynkty". Przy pisaniu fragmentu o jeziorze w pewnym momencie nawet zabrakło mi słów, ale jakoś przez niego przebrnęłam, mam nadzieję, że w miarę zrozumiale :D
      Dziękuję za wykryte niedociągnięcia, w miarę możliwości poprawię :)
      Również serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  8. Witaj.
    Bardzo cieszę się, że zmieniłaś wygląd bloga, bo tamten - pomimo, że ładny - był już trochę nudny. Ten jest zupełnie inny i piękny.
    Hermiona nie wiedziała co to za kwiat? wow, tego się nie spodziewałam. Ale bardzo spodobał mi się pomysł z pozoru pięknego, delikatnego kwiatu. A tak naprawdę to maszyna do zabijania. Znam takich ludzi, heh. No, może niekoniecznie, bo oni nie są piękni ;)
    Twój styl mnie powala, też chciałabym tak umieć ^^
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać, ślicznie dziękuję :)
      Taak, widać nawet najlepszym zdarza się nie wiedzieć wszystkiego :D Cieszę się, że rozdział się podobał. I, no cóż, ludzie nie zawsze są szczerzy i mają dobre intencje, niestety.
      Dziękuję raz jeszcze, pozdrawiam!

      Usuń
  9. Straaaasznie mi się podoba ten rozdział, chyba najbardziej od początku. Największym plusem jest na pewno ich rozmowa taka... no nie wiem jak to ująć, dało się wczuć w sytuację. I piękna metafora z jeziorem ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że również jestem z niego wyjątkowo zadowolona :) Cieszę się, że Ci się podobało, te dialogi pisałam z niezwykłą starannością :D
      Dziękuję ślicznie, pozdrawiam!

      Usuń
  10. Po pierwsze: jedno wielkie PRZEPRASZAM, bo się nie mogłam zebrać do czytania - cały czas wypadała jakaś sprawa i w efekcie dopiero dziś zasiadam do rozdziału, na który tak czekałam.
    To teraz się porozpływam. Opisy, opisy i raz jeszcze opisy. Mam wrażenie, że z każdym rozdziałem poziom jakości podnosi się coraz wyżej. Jest głębia i jednocześnie jest przystępność. Uwielbiam ich dialogi. Są idealnie wyważone. Tu nie ma miejsca na stereotypowe, naiwne i "szybkie" Dramione. Tutaj jest dojrzałość, zmaganie się z własnymi uczuciami i losem. Niechęć do wyjawiania prawdy o sobie, a jednocześnie usilne poszukiwanie kontaktu.
    Mniam. To jest po prostu wysmakowane.
    Dziękuję za przyjemność czytania tego rozdziału.

    Twoja sąsiadka w zakresie miasta.
    [powiedz-to.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co przepraszać, dobrze, że w ogóle przeczytałaś!
      No i cieszę się, że poprawiam się w opisach, bo jakoś nigdy nie potrafiłam tego robić poprawnie :D Dialogi zwykle pisało mi się lekko i przyjemnie, a z opisami męczyłam się i męczyłam, żeby to wszystko miało ręce i nogi. Więc tym bardziej cieszę się, że efekt jest zadowalający.
      I to ja dziękuję, miło mi, że mogłam Ci tą przyjemność sprawić.
      Pozdrawiam sąsiadkę <3

      Usuń
  11. Hej!
    Weszłam na tego bloga przypadkiem, nie zamierzając właściwie zostawać na dłużej. Ale, jako że jestem fanką Dramione, postanowiłam chociaż przelecieć tekst wzrokiem. No i w pewnym momencie trafiłam na zdanie:
    " - Nie, Granger. Ja już w nic nie wierzę."
    Wstrząsnęło mną. I to mocno. Postanowiłam więc wrócić do początku, do pierwszego rozdziału. Zaczęłam czytać i nie mogłam się oderwać. Łatwo wyobrazić sobie Draco naśmiewającego się ze szlam, cynicznego egoistę. Trudniej przedstawić go jako postać rozdartą, tajemniczą... Tobie się to udaje. Zachowanie Hermiony trochę mniej kanoniczne, bo wątpię, czy wpadłaby w pułapkę tego kwiatka (pewnie już kiedyś o nim gdzieś czytała ;P), ale mimo wszystko czytało się to z przyjemnością i sądzę, że od dzisiaj będę tu częściej zaglądała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :) Cieszę się, że zdecydowałaś się jednak zostać na dłużej. W "Dramione" siedzę od niedawna i dopiero gdy zaczęłam to pisać, przekonałam się jak ciężko jest trzymać się postaci z kanonu. Hermiona faktycznie jest wyraźnie inna (wydaje mi się, że trochę bardziej... hm, sympatyczna? niż w książkach), Malfoya właśnie staram się przedstawić jako rozdartego, zagubionego, gotowego na wszystko - bo przecież inaczej nigdy by nie poprosił Granger o pomoc.
      Ale cieszę się, że ogólny zarys historii Ci się podoba, mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach też Cię nie rozczaruję :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  12. zacznę od tego że bardzo ładny szablon. zazwyczaj nie podoba mi sie połączenie szarego zdjęcia i kolorowego, ale tutaj autorce szablonu wyszlo super.
    ale do rzeczy. przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale ciągle coś mnie odciągało od komputera... rozdział jak zwykle rewelacyjny. za każdym razem jak dodajesz coś nowego to mówię sobie: to jest mój ulubiony rozdział :P nie wiem co jeszcze napisać, tak się rozpłynęłam. Cała leśna scena była świetna. aż mi dreszcz przeszedł po plecach. a Hermionie trochę się noga powinęła z tym kwiatem, ale to dobrze, to czyni ją ciekawszą.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! :)
      Cieszę się, że ten rozdział się podobał. Nie chciałam pokazywać Hermiony takiej idealnej, wszak nikt nie jest nieomylny, każdemu może się powinąć noga... i również wydaje mi się, że to czyni ją ciekawszą :)
      Również serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  13. Szablon cudowny, to muszę przyznać, ale w tym momencie jestem pod wrażeniem swojego, więc wybacz, że nie zachwycę się za mocno ;)
    Rozdział naprawdę świetny. Pokazuje nam drugą twarz Dracona, któremu naprawdę coś ciąży na sercu. Hermiona przestała być już bierną obserwatorką, teraz postanowiła mu pomóc. Nie mam pojęcia, co Draco kieruje, ale po jego słowach i czynach naprawdę zaczynam wierzyć, że jest po tej dobrej stronie.
    Czekam z niecierpliwościa na kolejny rozdział i pozdrawiam
    [corka-huncwota]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooch, nie ma to jak rozpływać się nad swoim własnym szablonem, znam to doskonale! <3
      Draco powoli pokazuje, jaki jest naprawdę, a raczej - jaki NIE jest. W takiej niepewności będzie trzymał jeszcze wszystkich jakiś czas. Starałam się pokazać go jako rozdartego, trochę zagubionego, gotowego na wszystko... a dlaczego, to okaże się za jakiś czas :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Na ocenialni http://pomocne-oceny.blogspot.com/ ukazała się ocena twojego bloga. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem w pełni usatysfakcjonowana. Piszesz to wszystko tak, że ciągle coś się dzieje, to dość niesamowite :D
    Uwielbiam Dracona, z notki na notkę coraz bardziej. Podobają mi się jego rozmowy z Hermioną, baardzo.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten moment z kamieniami... ^^

    czytam dalej, sarah ;3

    OdpowiedzUsuń
  18. wiesz z jednej strony chcę przeczytać twoje opowiadanie do końca,ale z drugiej strony już wiem,że nie skończy się to Happy Endem.
    Podziwiam cię że miałaś na to odwagę, ja bym chyba nie dała rady ...napisać takie zakończenie.Bo przez przypadek przeczytałam trochę ostatniego Posta...

    Twoje opowiadanie weszło mi pod skórę.
    I jednak...dobrze czułam jak zabrałam się za napisanie opowiadania o Dramione , gdzie głównie zajęłam się motywem ...wolności.

    OdpowiedzUsuń
  19. Aww, jak słodko ;3 Błyskotliwa Hermiona, jakżeby inaczej :p Do tego zrozpaczony Draco o takim gockim charakterze i osobowości i... Ahh, po prostu miód dla mojej duszy ^.^

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham ten rozdział 😍 Fajnie że Draco stopniowo i powoli zdejmuje przed Hermioną swoją maskę. No i deklaracja Hermiony. Cud, miód i orzeszki!

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy: