22 listopada 2013

59. Więźniowie przeszłości

Podkład muzyczny:


     A więc wreszcie prawda.
     Dziwnie się czułam. Jakby demony mieszkające we mnie przez ostatnich dziewiętnaście lat w końcu pożarły mi serce. Ból, który nagle we mnie eksplodował, doszedł do każdej części mojego ciała, chociaż nie miał swojej fizycznej przyczyny. Trudności zaczęło sprawiać mi zwykłe oddychanie i nagle uświadomiłam sobie, że siedzę na podłodze.
     Zawsze myślałam, że na drodze do szczęścia stanęła nam Ester lub jakieś inne, zupełnie nieprzewidziane wypadki zesłane przez Los. Nagle okazało się, że rzeczywistość była o wiele bardziej brutalna – to był Lucjusz Malfoy. Zniszczył życie swojemu synowi i nieświadomie zrujnował także moje. Gdy zamknęłam powieki, ciągle widziałam jego oczy wypełnione po brzegi szaleństwem, a w uszach huczał mi krzyk Dracona. Że go nienawidzi. Że mnie kocha. Czy po tym, jak zobaczył nas z Ronem w Sydney, mnie również znienawidził? Tak było łatwiej – przecież sama próbowałam w ten sposób wyrzucić go z pamięci.
     Cichy głosik z tyłu głowy szeptał nieśmiało, że Draco Malfoy – podobnie jak ja – nigdy nie zdołał uwolnić się z sideł naszej przeszłości. Nauczył się z nią żyć i brać oddech w jej bolesnym rytmie, ale nigdy jej nie zaakceptował, bo kochał mnie mocno i do końca.
     Wy nie wiecie, jak to jest. Przegrać właśnie wtedy, kiedy jesteś już przekonany o swoim zwycięstwie. Spaść ze szczytu skały – a im dalej zaszedłeś, im wyżej jesteś, tym bardziej boli upadek. Budzić się każdego ranka, zastanawiając się, jak potoczyłoby się twoje życie, gdyby w tym jednym, najważniejszym momencie los ci sprzyjał. Nie znacie tego uczucia, prawda? Świadomości, że wraz z tą jedną osobą straciłeś całe swoje życie. Bólu, który towarzyszy myśli, że swoje najwspanialsze lata masz już za sobą, a najlepsze co może cię spotkać, to samo umieranie. Żyjesz dalej i oddychasz, i może właśnie to jest najgorsze.
     Draco Malfoy wrócił do mojego świata po dziewiętnastu latach niebytu, pod postacią odległego echa wspomnień, a mną znów targały sprzeczności. Tak wiele się zmieniło, a jednocześnie nic. Miałam żyć dalej, dokładnie tak, jak żyłam wczoraj, tydzień temu, miesiąc, rok. Z tą różnicą, że do świadomości utraty Ślizgona dołączyła druga – wyjaśniająca, dlaczego tak się stało. Okazało się, że była jeszcze bardziej uciążliwa niż poprzednia.
     Blaise Zabini miał rację. Niewykorzystane szanse cholernie bolą.
     Spojrzałam na złotą obrączkę, spoczywającą spokojnie na moim serdecznym palcu, i wezbrało we mnie obrzydzenie do samej siebie. Nigdy nie powinnam była związać się z Ronem, bo moja dusza nasiąknięta jest przeszłością i tylko przeszłością. Żyłam nią, w niej, i żyję po dzień dzisiejszy, bo tylko tym jednym mogę się karmić, by przetrwać.
     Oparłam głowę o ścianę, nie mogąc się pozbyć natrętnych myśli. Więc pozwoliłam im hulać swobodnie, zastanawiając się jednocześnie, czy będę tego jutro żałować.
     Draco Malfoy odkrył przede mną tajemnicę pełni życia, ale to Ronald Weasley miał być tym, przy którym wkroczę w niepewną otchłań śmierci. Draco Malfoy nauczył mnie śnić, ale to Ronald Weasley uspokajał mnie, kiedy w środku nocy trzęsłam się ze strachu po kolejnym koszmarze. Draco pokazał mi raj, ale to Ron kazał mi w niego na nowo uwierzyć; Draco tchnął we mnie życie, Ron bez wahania poświęciłby dla mnie swoje; Draco przeżył ze mną najwspanialsze, młodzieńcze lata, ale to Ron został ze mną, gdy zaczęłam się starzeć. Aż wreszcie Draco Malfoy złamał mi serce, ale to Ron Weasley został, by je pielęgnować.
     I to Draco Malfoy zadał mi ten największy ból, którego nie sposób wyrazić słowami. Może to dziwne, ale właśnie po tym poznałam, że to do niego prawdziwie należę – bo tylko ci, którzy mają w posiadaniu nasze dusze, potrafią ranić tak dotkliwie.
     I tylko oni są w stanie ten ból ukoić. Nikt inny.
     To dlatego przez te wszystkie lata, pomimo wysiłku mojego i Rona, nie zdołałam zerwać więzów łączących mnie z przeszłością. Brałam oddech w teraźniejszości, ale wciąż żyłam tym, co zostawiłam już za plecami i nie potrafiłam pogodzić się z niesprawiedliwością, która tak gwałtownie targnęła moim światem. Każdego dnia karmiłam się wspomnieniami i tylko wspomnieniami, które – jak cień – towarzyszyć mi miały do końca mojego życia.
     Wstałam powoli, czując się starsza i dojrzalsza niż kiedykolwiek wcześniej. Być może ze wszystkich wyzwań, jakich doświadczyłam w życiu, to właśnie było najtrudniejsze: powrót do rzeczywistości z ciężarem prawdy na barkach. Powrót do ludzi, którzy mnie kochali, i których niezaprzeczalnie kochałam ja, powrót do normalnego życia, którego byłam częścią, powrót do roli matki, żony i przyjaciółki. Potrzebowali mnie i czekali na mnie, a ja wiedziałam, że nie wolno mi zawieść, choćbym osobiście miała czekać już tylko na jedno – samo umieranie, które uwolni mnie wreszcie od przeszłości i palącego poczucia winy.
     Ach, te głupie, puste obietnice „na zawsze”… Na zawsze z tobą, na zawsze razem… Nagle okazuje się, że na zawsze bardzo szybko się kończy.
     Harry czekał na mnie w kuchni Dobby’ego i dostrzegłam troskę w jego dobrych, zielonych oczach, gdy w końcu zeszłam na dół. Spojrzałam na zegarek – dochodziła już północ. Nie sądziłam, że tonięcie we wspomnieniach pochłonęło aż tak dużo czasu. Pomyślałam, że naprawdę muszę wyglądać okropnie – blada i z powiekami spuchniętymi od płaczu – ale jakoś niezbyt się tym przejęłam. O nic nie pytał, za co byłam mu wdzięczna – nie sprawiało mi przyjemności oszukiwanie go. Przypomniał mi tylko, że zawsze możemy z Ronem liczyć na niego i Ginny, a ja – wreszcie z całą szczerością – odparłam, że wiem.
     Za pomocą kominka i proszku Fiuu wróciłam do Gniazda, gdzie – co mnie zaskoczyło – zastałam Rona siedzącego przy kuchennym stole. Stał przed nim duży kubek po kawie i wiedziałam, że nie położył się do łóżka tylko ze względu na mnie. Dziwnie się poczułam – z jednej strony eksplodowała we mnie wdzięczność, z drugiej wolałabym być sama, bo przeżyłam bolesne rozczarowanie, gdy spojrzałam w jego oczy i zamiast tych zimnych, szarych tęczówek Malfoya ujrzałam czyste, wypełnione troską, brązowe oczy mojego męża.
 - Długo cię nie było – powiedział cicho, a ja ucieszyłam się, że w jego głosie nie było złości ani wyrzutów, ani nawet chęci wysłuchania usprawiedliwień. Tylko troska.
 - Ron, ja chciałam…
     Urwałam, gdy nagle w drzwiach pomieszczenia pojawił się Hugo. Był w piżamie, stopy miał bose, a oczy zmęczone. Trzymał na rękach naszego kota, Mitrufla.
 - Nie mogę zasnąć – pożalił nam się smętnie. Ron uśmiechnął się do niego.
 - Liczyłeś już hipogryfy?
 - Hipogryfy, feniksy, testrale i jednorożce.
 - W takim razie zostały ci jeszcze smoki – stwierdził Ron, puszczając oczko do syna. – Idź i zacznij, a zanim dojdziesz do stu, spokojnie zaśniesz. Wiem, co mówię.
     Hugo ziewnął przeciągle, po czym posłusznie odwrócił się i ruszył do swojego pokoju. Żadne z nas nie odezwało się, póki jego kroki nie ucichły na schodach.
 - Przepraszam, Ron. Ja po prostu…
 - Wiem, że coś cię gnębi, Hermiono – przerwał mi spokojnie. – Widzę to. Nie znam cię od wczoraj. I wiem również, że możesz mieć powody, żeby mi o tym nie mówić. Rozumiem. W końcu wszyscy mamy jakieś swoje tajemnice. – Skrzywiłam się, bo zupełnie nieświadomie powtórzył słowa Malfoya sprzed lat. – Ale nie odwracaj się od nas. Nie odtrącaj nas. – Teraz w jego głosie rozbrzmiała troska pomieszana z błaganiem. – Potrzebujemy cię.
     Może zapytacie, czy kiedy poznałam już całą prawdę, nie myślałam o tym, żeby uciec do Malfoya, porzucić dotychczasowe, stateczne życie i zacząć nowe. Odpowiem szczerze, że tak, przemknęło mi to przez głowę. Piękne sceny pojawiły mi się przed oczami: mały domek nad morzem, jakiś kot, ocierający mi się o nogi i trzydziestosiedmioletni Draco Malfoy, pijący kawę i przeglądający Proroka Codziennego w naszej kuchni…
     Ale nic nie było takie proste, jakby się chciało, żeby było.
     Nie mieliśmy już po szesnaście lat. Mieliśmy swoje rodziny i zobowiązania, mieliśmy dzieci, a ja swoje kochałam całym sercem. To one były tym światełkiem, które prowadziło mnie przez ciemności mojego życia przez ostatnie lata. Ron powiedział, że to oni mnie potrzebują i na pewno miał rację, ale o wiele bardziej ja potrzebowałam ich.
     Zbyt wiele osób skrzywdziłam w całym swoim życiu, żebym mogła zrobić to jeszcze raz. Wiem, że gdybym zdecydowała się – po raz kolejny – na ucieczkę, wyrzuty sumienia nie pozwoliłyby mi cieszyć się szczęściem, które dawałby mi Draco. Pamiętam, że powiedział kiedyś, że to, czego chcemy, nie zawsze pokrywa się z tym, co jest nam przeznaczone. Nie zrozumiałam wtedy tych słów: byłam pewna, że każdy los można zmienić.
     Dziś wiem, że nie każdy, a przyszłość jest po to, żeby zapłacić za błędy młodości. Właśnie dlatego miałam żyć dalej tak, jak dotychczas, pozostając już na zawsze więźniem przeszłości.
 - Masz rację – odezwałam się, łykając własne łzy. – Już dość. Już koniec – powiedziałam, wiedząc jednocześnie, że prawdziwym końcem może być tylko jedno: umieranie.

~*~

     Kolejne dni były najtrudniejszymi dla mnie, jakie przeżyłam od czasu tego pamiętnego, majowego ranka na Bedford Hill w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym ósmym roku. Wzięłam tygodniowy urlop w ministerstwie i każdą chwilę poświęcałam Hugonowi, wierząc, że tylko on lub Rose mogą pomóc zrozumieć mi, gdzie jest moje miejsce. Zaczęłam poważnie tęsknić za rutyną, zazdrościłam koleżankom i kolegom, którzy narzekali jedynie na podwyżki cen proszku Fiuu i nieszczelne kociołki.
     Znów wielką wyrozumiałością i bezinteresownością obdarzył mnie Ron. Bardzo dużo rozmawialiśmy, o wszystkim, topiąc smutki w niezawodnej herbacie i planując najbliższe święta Bożego Narodzenia, które mieliśmy spędzić z Potterami w Gnieździe.
     Zrozumiałam, że w jakiś dziwny, pokrętny i zupełnie nielogiczny dla mnie sposób, kocham tego człowieka, mojego męża. Nie tylko przez sentyment, nie tylko z przymusu, po tak wielu latach małżeństwa. Kochałam go z całą mocą tą niewielką cząstką serca, która nie należała do Dracona Malfoya i wiem, że gdyby Ślizgon nie pojawił się w moim życiu tego pamiętnego dnia w bibliotece, mogłabym całą swoją miłość przelać właśnie na Rona. Bardzo tego chciałam i marzyłam o tym, ale wiedziałam jednocześnie, że czasu nie da się cofnąć. A nawet, gdyby było to możliwe, coś podpowiadało mi, że ja znów wybrałabym Malfoya.
     Po raz ostatni tego roku przeszłość zwróciła się do mnie w piątkowy poranek, kiedy brązowy puchacz przyniósł nam do domu nowy egzemplarz Proroka Codziennego. Już na pierwszej stronie migotał duży, czarny nagłówek:


MORDERSTWO PRACOWNICY DEPARTAMENTU TAJEMNIC
(więcej informacji na stronie nr 3)


     Przerzuciłam szybko kartkę, czując, że serce podchodzi mi do gardła i odnalazłam właściwy artykuł, opatrzony zdjęciem przedstawiającym wejście do Departamentu.
 - A więc już się dowiedzieli. – Aż podskoczyłam, gdy usłyszałam za plecami zmęczony głos Rona. Usiadł naprzeciwko mnie z kubkiem w ręku. – Podlega to pod naszą Kwaterę, bo jest związane z Departamentem Tajemnic… a więc z góry podejrzane. Co tam napisali?
     Modliłam się, żeby głos mi ani razu nie zadrżał.


     W późnych godzinach wieczornych dnia 4 września bieżącego roku, w swoim domu w Shipley została zamordowana Anneliese Spring (lat 34), wieloletnia pracownica Departamentu Tajemnic w Ministerstwie Magii. Żyła samotnie, sąsiedzi (mugole) znaleźli ją martwą w swojej sypialni i natychmiast wezwali mugolskie służby zdrowia („lekarzy”). Na szczęście równie szybko na miejscu pojawili się czarodzieje z Brygady Uderzeniowej oraz Amnezjatorzy, którzy przejęli sprawę z rąk mugolskich przedstawicieli.
     „Przykro mi, nie mogę udzielić państwu na chwilę obecną żadnych informacji na ten temat” – powiedział Peter Corner z Kwatery Głównej Amnezjatorów, który był obecny na miejscu zdarzenia. Nasz specjalny korespondent dotarł jednak do innych, wiarygodnych źródeł, według których panna Spring miała zostać zamordowana Zaklęciem Niewybaczalnym tuż po tym, jak odmówiła udzielenia informacji dotyczących wykonywanej przez siebie pracy. Nikt nie wyklucza także, że mogła być wcześniej torturowana. Morderca zbiegł, a sąsiedzi nie zauważyli w okolicy nikogo podejrzanego, co może świadczyć o tym, że ofiara znała swojego oprawcę.
     Wszystko wskazuje na to, że całą sprawą zajmie się Kwatera Główna Aurorów, gdyż morderstwo pracownika tak ważnego Departamentu może budzić niepokój wśród społeczności czarodziejów. Więcej informacji na ten temat na stronie szóstej.


 - No pięknie – mruknął Ron. – Teraz to dopiero wywoła niepokój wśród społeczności czarodziejów… I co to za wiarygodne źródło, nikt im nie udzielał żadnych informacji.
     Nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu.
     Przez całe to zamieszanie z poznawaniem prawdy zupełnie zapomniałam o dokumentach, które wykradłam z Ministerstwa dla Zabiniego. Nagle doszło do mnie, że Blaise napomknął o tej Anneliese Spring, w ostatnim wspomnieniu… Zdaje się, że łączyły ich jakieś bliższe relacje, ale chyba wspólny związek nie wyszedł im najlepiej. Czy Zabini mógł się posunąć aż do morderstwa? Cichy głosik z tyłu głowy szepnął, że oczywiście, że mógł… Przecież jego agresywne usposobienie już niejednokrotnie dało o sobie znać, nawet w Hogwarcie. Chociaż to była zupełnie inna sytuacja, inne czasy, na pewno się zmienił…
     Doszło do mnie, że próbuję za wszelką cenę usprawiedliwić Zabiniego i przekonać samą siebie, że to był tylko potworny zbieg okoliczności. Na próżno – byłam prawie pewna, że to Blaise zamordował tę biedną kobietę, a jeśli tak, nie miało to nic wspólnego z Departamentem Tajemnic, tylko z ich osobistymi relacjami. Nie mogłam się jednak afiszować z domysłami, bo to doprowadziłoby do niewygodnych pytań i wywrócenia całej prawdy na wierzch.
     Och, w jakże odpowiedniej chwili wzięłam ten urlop, pomyślałam, myśląc o młynie, które musi teraz panować w Kwaterze Głównej Amnezjatorów.
 - Teraz dopiero dobiorą nam się do skóry… Co o tym myślisz?
     Od odpowiedzi na to niewinne pytanie uratował mnie Harry, który właśnie wraz z Lily pojawił się w naszym kominku. Pod nieobecność Ginny, która dopiero dzisiaj miała wrócić z turnieju quidditcha w Walii, odwiedzali nas w Gnieździe częściej niż zwykle.
 - O, Harry! – Ron przywołał go gestem do kuchni i wskazał na najnowszy numer Proroka Codziennego. – Widziałeś, co powypisywali? Właśnie o tym rozmawialiśmy…
     Potter usiadł przy stole i przeczytał pospiesznie artykuł.
 - Bzdury wyssane z palca – skomentował. – Nie ma żadnych dowodów, że chodziło tu o Departament Tajemnic, widziałem raport w tej sprawie. Ale wykluczyli też motyw rabunkowy, bo po dokładnym przeszukaniu domu okazało się, że nic nie zginęło.
 - Och, jak dobrze, że nie ma mnie teraz na służbie… – Ron założył ręce za głowę i odchylił się na krześle. – Musi panować tam niezłe zamieszanie, po tym wszystkim, co powypisywali tego ranka. – Spojrzał z niesmakiem na nazwisko redaktora artykułu.
     Harry nie podzielał jego entuzjazmu. Westchnął.
 - Dokładają nam tylko roboty – powiedział. – Założę się, że biurko będę miał zawalone listami i wyjcami, wiecie, każdy chciałby dostać pisemną informację, że wszystko jest w porządku. A nie uporaliśmy się jeszcze do końca z tą piwnicą na White Road…
 - Jaką piwnicą? – zainteresowałam się.
 - Och, odkryliśmy tam cały stos jakichś podejrzanych, czarnomagicznych przedmiotów – wyjaśnił Ron. – Zdaje się, że ktoś eksperymentował z zaklęciami… Wiesz, zaklęte naszyjniki, szaliki, które chcą cię udusić, mordercze pozytywki, takie sprawy…
     Harry odrzucił gazetę na środek stołu i raz jeszcze wziął głęboki wdech.
 - Zdaje się, że będę musiał trochę wcześniej pojawić się dziś w Kwaterze – rzekł. – Będę musiał porozmawiać z Kingsleyem. Hermiono, mogę zostawić Lily pod twoją opieką?
 - Jasne – odparłam. – Przygotuję nam wszystkim kolację.
 - Dzięki, jesteś kochana.
 - Pomogę ci, szefie – zaoferował się Ron, podchodząc i całując mnie w policzek. – Może chociaż zajmę się tymi wyjcami… Choć część z nich pewnie już powybuchało. Mogę też porozmawiać z Peterem, jeśli był na miejscu, musi mieć ogólny wgląd na sytuację.
     Patrzyłam, jak obaj zbierają się do wyjścia, ogromnie żałując, że nie mogę powiedzieć im tego, co wiem – albo raczej się domyślam. Pożegnałam się z nimi, przekonana, że jeśli to faktycznie był Blaise Zabini, nie da się on tak łatwo złapać. W końcu czegoś przez te wszystkie lata się nauczył od Dracona, a przede wszystkim od Ester.
     Tego samego dnia do kolacji zasiedliśmy w szóstkę, bo Ginny wreszcie wróciła do domu. Wszyscy parsknęliśmy śmiechem, kiedy stwierdziła poważnie, że oglądanie meczów z trybun jest zadaniem o wiele bardziej męczącym niż przerzucanie kafla z ręki do ręki. Ciągle nurtowało mnie pytanie dotyczące postępowania w sprawie Anneliese Spring, ale napomknęłam o tym dopiero późnym wieczorem, kiedy Hugo i Lily poszli już do łóżek. Ron oznajmił, że nie mają nic nowego, a Harry zdradził, że nawet samego Ministra Magii nie przekonała teoria o chęci wykradnięcia informacji o Departamencie Tajemnic.
 - Każdy przeciętnie inteligentny czarodziej wie, że Niewymowni po prostu nie mogą zdradzić, co jest przedmiotem ich pracy – powiedział. – Wygląda na to, że w tym miejscu udział aurorów w tej sprawie się zakończy i przejmie ją Biuro Bezpieczeństwa. Jeśli o mnie chodzi, to wydaje mi się, że ta cała Anneliese Spring miała po prostu jakiegoś wroga. – Urwał na chwilę. – Ale wzmocniliśmy Departament Tajemnic kilkoma dodatkowymi zaklęciami, żeby mieć pewność, że nikt nie zamierza się tam włamać czy coś…
     Musiało minąć kilka długich tygodni, nim sprawa tego zabójstwa ucichnie, ale po jakimś czasie tak właśnie się stało, a morderca nie został nigdy schwytany.
     W pierwszy weekend września dostaliśmy długi list od Rose, w którym opisywała swój miniony tydzień w Hogwarcie. Wychwalała zielarstwo z profesorem Lonbottomem (trzykrotnie podkreśliła ten tytuł) i bardzo spodobała jej się transmutacja, ale zmartwiła się, kiedy nie udało jej się wprawić gęsiego piórka w lewitację na zaklęciach.
 - To chyba przez to, że miałam problemy z koncentracją – przeczytał na głos Ron, a na ustach błąkał mu się szeroki uśmiech. – Inez przez przypadek podpaliła sobie szatę, a potem jej piórko po prostu eksplodowało. Profesor Galvin nie był specjalnie zachwycony, kiedy poprosiła go o kolejne… Zdaje się, że ta panna May jest prawie tak ogarnięta, jak kiedyś nasz kochany Neville.
 - Och, czytaj dalej! – ponagliłam go.
     Z niecierpliwością czekałam na jakąś wzmiankę o relacjach mojej córki ze Scorpiusem Malfoyem. Sama nie wiedziałam, czego oczekiwałam: przyjaźni, czy może niechęci? Najlepszym wyjściem byłoby po prostu ich akceptowanie się, czyli kompletne wypośrodkowanie: ani nie wchodzenie ze sobą na wrogą ścieżkę, ani zbyt miłe stosunki.
     Zamarłam, kiedy wymieniła jego nazwisko w szóstym akapicie.
 - Lekcje latania mieliśmy ze Ślizgonami… och, ależ mi niespodzianka – wtrącił Ron. – Chyba nie poszło mi tak źle, przynajmniej nie spadłam z miotły… Założę się, że spadła ta Inez. Profesor Wood zgodził się nawet, żebyśmy podali sobie kilka razy kafla. Z grupy Gryfonów najlepiej latali Charlie z Albusem (chcą nawet zgłosić się do drużyny jako pałkarze), a od Ślizgonów Scorpius Malfoy… o proszę, kogóż my tu mamy… To ten szczupły, jasnowłosy chłopiec, o którym tata wspominał na peronie. Jest strasznie tajemniczy i mało się odzywa, ale na eliksirach to on uwarzył najlepszy Eliksir Spokoju… coś takiego… Moja mikstura była trochę za rzadka, ale to i tak lepiej, niż wywar Charliego, który rozpuścił swój kociołek.
     Tajemniczy. To by pasowało do syna Dracona Malfoya.
     Odgoniłam od siebie rozmyślania na ten temat, wsłuchując się w kolejne słowa, które wyszły spod pióra mojej córki. Bardzo interesowało mnie jej życie w Hogwarcie.
 - W środę po kolacji trochę zabłądziliśmy, bo schody na trzecim piętrze nagle postanowiły zmienić swoje położenie… skąd ja to znam… a potem jakiś portret rycerza na nakrapianym kucyku wskazał nam niewłaściwą drogę do Wieży Gryffindoru… tak, to pewnie był Sir Cadogan, pamiętasz tego kretyna? Było już po dwudziestej, więc powinniśmy być w pokoju wspólnym. Pewnie udałoby nam się dojść bezpiecznie pod portret Grubej Damy, ale spotkaliśmy Irytka, który narobił strasznego rabanu… przeklęty poltergeist… Jakby z podziemi wyrósł nagle przed nami Augustus Riggs, woźny szkoły, i natychmiast zaprowadził nas do opiekuna domu. Na szczęście profesor Longbottom był wyrozumiały, odjął nam tylko po pięć punktów i kazał przepisywać jakieś zdania…
 - Och nie – jęknęłam. – Prosiłam, żeby nie łamali żadnego punktu regulaminu, bo…
 - …bo ty tego przecież nigdy nie robiłaś – dokończył za mnie drwiąco Ron, unosząc brwi wysoko do góry. – Daj spokój, przecież nasza córka ma na nazwisko Weasley, zadaje się z Potterem… Gdyby trzymała się ściśle regulaminu, zacząłbym się martwić. Swoją drogą, ciekawe, czy Harry dał Albusowi albo Jamesowi pelerynę-niewidkę i Mapę Huncwotów…
 - Mam nadzieję, że nie – odpowiedziałam, ale nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. – A jeśli tak, to oby miał je James. Zapytam go o to przy najbliższej okazji.
     Westchnął teatralnie i czytał dalej.
 - Żałuję tylko, że dopiero od trzeciej klasy będziemy mogli odwiedzać Hogsmeade, wszyscy mówią o Miodowym Królestwie i bardzo chciałabym je zobaczyć. W przyszłym tygodniu odbędą się sprawdziany do drużyny quidditcha, więc trzymajcie kciuki za Albusa i Charliego. Całusy dla wszystkich, wasza Rose… Jest jeszcze postscriptum… Byliśmy wczoraj na herbatce u Hagrida. Opowiadał nam mnóstwo ciekawych rzeczy, a po grządce z dyniami ganiały mu ogromne kurczaki. Nie byłoby w nich nic niezwykłego, gdyby nie zionęły ogniem… No tak, cały Hagrid… – zakończył Ron, parskając śmiechem.
 - Mam nadzieję, że trzyma je pod kontrolą – powiedziałam poważnie. Wyobraziłam sobie kilka olbrzymich kur ganiających po błoniach i ziejących ogniem, i trochę się tym przejęłam. Aż za dobrze pamiętałam eksperymenty Hagrida ze sklątkami tylnowybuchowymi.
     Ron spakował list do koperty, po czym wziął czysty pergamin z zamiarem wysłania odpowiedzi. Brutus, puchacz Rose, właśnie dziobał krawędź stołu. Mitrufel łypał na niego groźnie spod komody, kołysząc na boki swoim długim ogonem.
     Od czasu pamiętnego artykułu w Proroku Codziennym o Anneliese Spring, przeszłość nie dawała o sobie znaku z zewnątrz, choć wciąż była obecna we mnie. Cieszyłam się, że nie miałam okazji spotykać Dracona Malfoya w Ministerstwie Magii, bo regularne widywanie go sprawiłoby, że wszystko stałoby się o wiele trudniejsze. Rose z rzadka wspominała w listach o jego synu, Scorpiusie, więc przynajmniej ten rok nie przyniósł mi niepokoju w tej sprawie. Złowieszcze koszmary z Ester w roli głównej właściwie ustały, choć zauważyłam, że panna Silverman stała się dla mnie czymś w rodzaju obsesji. Pamiętam, że kiedyś serce podskoczyło mi do gardła, gdy na ulicy zobaczyłam jakąś kobietę przyodzianą w czerwoną pelerynę – okazało się, że była to jakaś nieznajoma mi, starsza czarownica, handlująca breloczkami.
     Nie potrafiłam po prostu wyrzucić jej z pamięci, wybaczyć tego, że zajęła moje miejsce u boku Dracona – chociażby wcale tego nie chciała. Czasami wyobrażałam sobie sytuacje, że spotykamy się na środku ulicy i wygrywam z nią słowną potyczkę. Możecie nazwać mnie dziecinną egoistką, ale Ester Silverman była dla mnie uosobieniem doskonałości i życiowego spełnienia. Nienawidziłam jej z całego serca, tak jak nienawidziłam Voldemorta i Lucjusza Malfoya, choć nawet dziś nie potrafię znaleźć sensownego usprawiedliwienia tego uczucia.
     Draco Malfoy… Draco Malfoy został moją przeszłością obecną w teraźniejszości. Żyłam tym, co już się zdarzyło, każdego kolejnego dnia wracając pamięcią do pięknych, choć bolesnych wspomnień. Tak, bolały, ale mimo to były niezbędnym elementem mojego życia, bo bez nich mogłoby się stać coś strasznego… I nigdy, przenigdy, nawet podczas najczarniejszych momentów mojej egzystencji, nie żałowałam tego, co zaszło pomiędzy mną a Draconem Malfoyem. Mogłam rozpamiętywać bez końca jego słowa, płakać cicho w kącie, zastanawiając się, dlaczego przegraliśmy, w którym momencie popełniliśmy błąd, mogłam wrzeszczeć z rozpaczy i bezsilności, pragnąc znienawidzić go całym sercem za to, co mi zrobił, za to, że wkroczył w moje życie… ale nigdy nie przestałam go kochać.
     Byłam jak feniks. Z tą różnicą, że one odradzały się z popiołów, by ponownie umrzeć. Ja robiłam to, by móc dalej żyć…
     Kiedy tego wieczoru położyłam się do łóżka, Ron już w nim leżał. Wpatrywał się w sufit z rękami założonymi za głowę i uparcie nad czymś myślał. Wślizgnęłam się pod ciepłą kołdrę i już miałam zapytać, co jest tak interesującego w suficie, kiedy sam się odezwał.
 - Wiesz, kiedy czytałem ten list od Rose, pomyślałem sobie, że… że sam chętnie wróciłbym do Hogwartu. Gdyby tak można było cofnąć czas…
     Wiedziałam, co miał na myśli.
 - Tak, Ron, ja też bardzo bym chciała, żeby to się stało – szepnęłam cicho.
     Przed oczami, niczym wycinki z jakiegoś filmu, zaczęły pojawiać mi się krótkie sceny z mojego własnego życia… Dzień, w którym podszedł do mnie w bibliotece. Ukryta komnata na siódmym piętrze. Nasz pierwszy, wspólny sekret. Wyprawa do Zakazanego Lasu. Powolne poznawanie siebie. Tajemnicze listy od Ester. Podejrzenia Harry’ego. Boże Narodzenie w Hogwarcie. Wrogie nastawienie Blaise’a. Słowa Trelawney. Pozory. Animus clausus. Pierwszy pocałunek… Poczułam, że moje serce znacznie przyspieszyło swoje bicie, ale Ron w żaden sposób tego nie skomentował, więc pozwoliłam myślom błądzić dalej po otwartych kartach przeszłości, napełniając się szczęściem, które przecież bezpowrotnie przeminęło…
     Uśmiechnęłam się w ciemnościach, pozwalając sobie na krótkie westchnięcie.
     Tak, Ron, ja też bardzo chciałabym cofnąć czas. I wcale nie po to, by zapomnieć – choć to wydawałoby się odpowiedniejsze w mojej sytuacji – ale wręcz przeciwnie…
     By przeżyć to jeszcze raz…

_________________________
Dziś na szybko, bo mało czasu i dużo do zrobienia.
Aż dziwnie to napisać, ale zapraszam w przyszły piątek na... epilog.

43 komentarze:

  1. Pierwsza...:(((
    To już koniec? Nie mogę w to uwierzyć,aż robi ciężko się na sercu;(
    Idę czytać rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę, że to już koniec. Nie wierzę, że za tydzień po raz ostatni spotkam się z nimi. Rozdział cudowny, płakałam jak głupia. Cieszę się, że Hermiona postąpiła jak postąpiła, że wszystko zrozumiała, że idzie dalej. Dziękuję Ci Damo Kier.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozpłakałam się, Damo Kier. Jak ty to robisz?
    Nadal nie mogę uwierzyć, że za tydzień będzie
    epilog, a za dwa tygodnie, czy też miesiąc już nic...
    Ta historia jest niezwykła, magiczna i wydaje mi
    się, że tobie, Damo wiąże się z wieloma wspomnieniami.
    Tymi dobrymi i tymi złymi, z chwilami zwątpienia ale
    także, te niezwykłe,pełne szczęścia i trudno aby o nich
    zapomnieć. Mam nadzieje, że nie uznasz chwil spędzonych nad pisaniem tej opowieści za stracone:)

    Pozdrawiam

    Enim

    PS. Przeszłość to takie piękne słowo;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachwyciła mnie końcówka jest taka taka...no brak mi słów idealna jak dla mnie.nie chcę,że by się to skończyło.Tyle emocji.To się stało moją rutyną.Zawsze jak zobaczę,że już dodałaś rozdział to takie ciche ,,jest''w mojej głowie :3 Cieszę się,że Hermiona wie czemu nie przyszedł.Ale kurczę mnie by to i tak dręczyło do końca.Bo to musi boleć.Nie kończ go ;c Mam nadzieję,że nie pomyślisz,że marnowałaś czas na pisanie tego opowiadania! Dziękuję :) / Sandraaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż dziwnie przeczytać, że następny rozdział to epilog... Szkoda, ale kiedyś to nastać musi. Ciekawa jestem co w nim zawrzesz... Czy Hermi w końcu zrobi coś szalonego z spotka się z Draco chociaż porozmawiać... Ech, zobaczymy. W każdym razie świetny pomysł i realizacja tego poplontańca ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A może koniec to początek czegoś nowego?:)
    Ale przyznam jak popatrzę na twój szablon i
    przypomnę sobie, że Nie będzie Happy Endu
    to, aż do oczu napływają mi łzy... Jeszcze do tego
    specjalnie dałaś taki podkład muzyczny! I jak się tu nie rozpłakać?:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejny rozdział, a ja po raz kolejny mam w sobie milion emocji, które niekoniecznie umiem ująć w słowa. Twoje ostatnie zdanie zdecydowanie sprawiło że jednocześnie czuje ekscytację i niechęć do tego ostatniego rozdziału. Ciężko będzie się pożegnać, a jeszcze cięższa jest świadomość tego że oni nie będą razem. I w tym miejscu mam nadzieję, że jednak mnie pozytywnie zaskoczysz i ich jakoś połączysz, ale w sumie... to by chyba było zbyt nierealne.

    /Lighty

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wierzę! Jeszcze jedna notka i.. i... koniec? :'(
    Będę to powtarzać, jak mantrę, ale... tak niedawno czytałam rozdział "Mury" i czekałam na rozpoczęcie Części II.... Dlaczego, wszystko co najlepsze, musi się kiedyś skończyć? Tak, jak planowana przyszłość Draco i Hermiony? To jest po prostu nie fair, nie sprawiedliwe... ich historia, która kończy się tak smutno, wręcz tragicznie...
    Przynajmniej - my - czytelnicy - będziemy mogli tutaj wrócić i przeczytać tą wspaniałą, aczkolwiek pełną bólu historię, od nowa. Chyba się zaraz popłaczę! O! Już mam łzy w oczach! :c
    Tak się łudziłam, że jednak im się uda, chociaż i tak od samego początku, gdy przeczytałam opis bohaterów i prolog, zdawałam sobie sprawę, że Echo Naszych Słów to dramat, a dramaty nie kończą się Happy End'em.
    Ta historia zasługuje na wiekopomną chwałę i ogromne uznanie wszystkich fanek i fanów Dramione!
    Powinno się je przetłumaczyć na wszystkie języki świata lub przynajmniej na angielski, by "dramione shippers" z całej kuli ziemskiej mogli przeczytać to dzieło.
    Wyraziłam tylko swoją opinię, która, moim zdaniem, jest w pełni słuszna. Z uśmiechem na ustach chwalę ludzi, którzy mają prawdziwy talent, a Ty go masz, Damo Kier :)

    Z niecierpliwieniem i niesamowitym bólem czekam na epilog <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział wydawał się taki długi <3
    I jest taki tajemniczy <33
    Kurczę, nie mogę już uwierzyć, że już niedługo epilog :(
    Będę tęsknić za tym opowiadaniem
    Bardzo :"(
    Hmm szczerze powiedziawszy momentami Blaise mnie przerażał. Ale w głębi serca czuje, że to chyba nie on
    Ale mimo wszystko gdzieś w duszy liczę jednak na happy end. I to nie taki, że Hermiona będzie szczęśliwa z Ronem. Chodzi o ten, gdzie Hermiona i Draco do siebie wrócą, a Ester na zawsze ich zostawi w spokoju
    Ale jednak zdaje sobie sprawę, że to chyba nie tędy droga...

    OdpowiedzUsuń
  10. jaki epilog ?? Oni nie będą razem ?? Przecież ona go kocha !!!!!!!!!!On ją też !!!! No dobra czekam z niecierpliwością na epilog :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju...jakei to smutne...aż mi się płakać chce, że nie są razem...Dlaczego ? I to już będzie epilog ? Nie wierzę, tutaj musi być happy end ! Ale sad end też może być, chociaż u cb...no poprostu Draco i Hermi powinni być razem, a nie Mionka jest z tym...debilem...Ronem

    Pozdrawiam,
    Princess

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wierzę ! Stworzyłaś tak niewiarygodnie świetną historię, że szok !!! Na końcu aż mi łza poleciała ! Dlaczego Miona jest z Ronaldem ;( Nie lubie go jakoś... w moim blogu zrobiłam z niego ... potwora ;D Yeah xD No cóż... Czekam na epilog...
    Mam prośbę, jeśli byś stworzyła jakiegoś nowego bloga kiedyś to poinformujesz mnie? Na którymś z moich blogów potterowskich ? :*:*:*:*:* Będę wdzięczna i życzę weny <3 <3 <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Płaczę jak czytam :cc
    Mam prośbę jakbyś stworzyła kiedyś nowego bloga lub stworzyła wersje pdf tej historii to chciałabym byś mnie o tym poinformowała na moim blogu ^_^
    Byłabym naprawdę wdzięczna <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Łzy w oczach i całkowity brak słów do skomentowania tego. Piękne - nie tylko ten rozdział, ale cała historia. Genialna, świeża wizja, niebanalna fabuła. Tak, to jest to. Szkoda tylko, że to już prawie koniec ... Wierzę, że jeszcze kiedyś natrafię na Twoją twórczość :).

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj ludzie ludzie :) zawsze można wejść i samemu sprawdzić czy stworzyła kolejne cudo.
    Wzruszający rozdział, dużo praw życiowych. Faktycznie, niestety w sercu często zostaje ten, z którym nie wyszło. Podoba mi się twój Ron. Jest taki ciepły i sympatyczny. Naprawdę aż żal się robi w sercu, Hermiona nie może go pokochać. A on tak jej ufa i nie ma pojęcia o jej rozterkach. Jednak piszesz tak, że dobrze ją rozumiem. I nie mogę jej winić za nic. Straszne nieszczęście spotkało twoich bohaterów... trochę jak w greckich tragediach... los im nie sprzyjał. Czekam z niecierpliwością na epilog, ale ciężko mi z myślą, że po nim nie będzie już nic. Szkoda, że ta para, którą tak uwielbiam D i H, nie mogli chociaż pozostać przyjaciółmi i wspierać się wzajemnie, w swojej niedoli :(
    Życzę udanej kariery pisarskiej, bo w Polsce brakuje takich autorek :)
    Pozdrawiam ciepło, Noxa

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękne,cudowne,świetne,fascynujące,ciekawe,świetne,kochane,urocze,super,fajne,mocne,uderzające,poruszajace,wzruszające !
    Epilog :c jak trzeba będzie to przeżyć...
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetne, jeju jednocześnie nie mogę doczekać się epilogu,a z drugiej strony strasznie nie chce by to się już skończyło, mam nadzieję że nowe opowiadanie zaczniesz po skończeniu tego :) / Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  19. Ludzie, przecież to, że Hermiona wie o tym, że nie może zostawić Rona i dzieci, i to ostatni rozdział przed epilogiem, to nie znaczy, że nie będzie Happy Endu. Może np. się spotkają po paru dniach i wyznają sobie miłość, pomimo wszystkiego? Mam nadzieję na HE, bo bym chyba tego nie przeżyła, ale to już zależy od autorki :D
    Paula Gron

    OdpowiedzUsuń
  20. Wspaniale! Jestem poruszona i wzruszona. Jestem pod ogromnym wrażeniem. :)

    Pokazałaś przewrotny los. Pokazałaś, że nie zawsze jest tak, jak chcemy. Pokazałaś chwile szczęścia. Pokazałaś wielowymiarowość miłości. Pokazałaś upadek i walkę. Po prostu, pokazałaś życie takim, jakie jest. I myślę, że właśnie w tym wszystkim kryje się wyjątkowość tej historii. :)

    Tak jak napisała, to jedna z czytelniczek ENS - ENS jest dramatem. A dramat nie kończy się happy endem. :)
    A tak po za tym, to ... tutaj 100 % happy end nie pasuje. ;) Bo ... oni nie mają powrotu do 100 % przeszłości. Oni nie uciekną od swojego, teraźniejszego życia, choćby bardzo chcieli. Będę pomiędzy - teraz a kiedyś. Jednocześnie będą pragnęli powrotu a z drugiej strony ucieczki. Będą na zawsze i do końca więźniami przeszłości - brzmi to tragicznie, rozrywa od środka, ale niestety jest prawdziwe.

    Myślę, że pomiędzy wierszami tej historii, jest ukryta twoja, własna historia.

    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. Ale jak to epilog? Już? I że po tym już nic?
    Uwielbiam czytać Twoje opisy. Są doskonałe i takie realne. Jak ja bym chciała tworzyć tak prawdziwe i poruszające opisy jak Ty;)
    Czuję się nieswojo z tą informacją, że to koniec i wszystkie znaki wskazują na to, że opowiadanie zakończy się nie tak jakbym to sobie wymarzyła. Pytanie tylko, czy Hermiona posłucha serca, czy rozumu?
    Och, chciałabym już wiedzieć, co Ty tam wymyśliłaś na zakończenie;D
    Z niecierpliwością czekam na epilog;)
    Pozdrawiam,
    Villemo.

    more-than-enemies-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie wierzę, że to już koniec. Moja przyjaciółka popada przez to w depresję. Jak możesz to skończyć? A może... powstanie historia o Rose i Scorpiusie? Nie mam pojęcia co robić, chce mi się płakać. Proszę poprowadź tą historię dalej, chociażby o R&S ;(
    Czekam na epilog!
    Thais.

    OdpowiedzUsuń
  23. Cudowne <3 Nie mogę uwierzyć,że za tydzień już koniec. :( Będzie mi brakowało tego opowiadania, Damo Kier! L.

    OdpowiedzUsuń
  24. Więc Epilog. Koniec tej wzruszającej, poruszającej, pięknej historii. Eh. Wszystko co dobre kiedyś się konczy, niestety. Ciekawa jestem czy w koncu bedzie spotkanie po latach. Takie twarzą w twarz. Jestem też ciekawa czy zakonczenie okaze sie happy endem czy jednak pozostawi po sobie gorzki niedosyt...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Idealne. Płaczę jak zwykle po przeczytaniu nowego rozdziału echa. Najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam. Według mnie powinnaś zastanowić się nad wydaniem książki. Mówię poważnie. Zmienić niektóre fakty i wydać cudowną powieść. Tyle emocji zawartych jest w każdym rozdziale. To jest takie prawdziwe... wzruszające. Z jednej strony nie mogę sie doczekać epilogu a z drugiej nie chcę, żeby tak niesamowite opowiadanie dobiegło końca. Los jest dla nich tak niesprawiedliwy. Tak bardzo chciałabym, żeby jednak im się udało. Ale właśnie to, że nie pozwoliłaś im na to czyni tę powieść wyjątkową. Jesteś najlepsza.
    -Ags

    OdpowiedzUsuń
  26. Jesteś po prostu rewelacyjna. Nie mogę się doczekać epilogu, choć szkoda, że kończysz. Masz taką łatwość w pisaniu. Zazdro. :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Cudowne. Zaczęłam czytać od poniedziałku i tak mnie strasznie wciągało! Po prostu nigdy się z tak niezwykłym stylem pisania nie spotkałam. Szkoda, że dopiero tak późno tutaj wpadłam. Pozdrawiam gorąco i czekam na epilog!

    OdpowiedzUsuń
  28. Damo Kier!
    Rozdział-jak zwykle-niesamowity pod każdym względem.
    Podoba mi się, że dodajesz jeszcze coś innego (niż tylko wątek miłości Hermiony i Dracona) jak śmierć Annelise Spring. Tylko czy coś jeszcze się stanie w związku z tą sprawą?
    Hm, chciałabym tyle napisać, ale czytałaś już to wszystko setki razy, więc napiszę wszystko co chcę razem z podziękowaniami kiedy opublikujesz epilog. Ale dziwnie mi się to pisze...EPILOG! Jak ten czas zleciał!
    Nie mogę w to uwierzyć, ale pociesza mnie fakt, że masz jeszcze inne opowiadanie, do którego się przymierzam.
    A więc...Życzę Ci, aby 60, ostatni rozdział był tak piękny jak każdy tutaj, a ja mam ogromną nadzieję, że się nie zawiodę, bo jest dla mnie on niezwykle ważny (tak samo jak prolog i wszystkie rozdziały oczywiście ;)) i chcę go zapamiętać najbardziej. W końcu jest to już koniec...
    Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego tygodnia. :)
    Omega.
    PS. Ciekawa jestem czy zbliżający się koniec przygnębia Cię tak ja mnie, czy czujesz ulgę.
    PPS. Do następnego piątku. ;) Będę z Tobą czytając rozdział 60.

    OdpowiedzUsuń
  29. Cudowne! Po prostu cudowne!
    Niedawno odnalazłam Twoje opowiadanie i od razu się zakochałam. Nie mogłam oderwać się od czytania. Szkoda, że dopiero tak późno...
    Cała historia jest taka magiczna, niesamowita i pełna różnych emocji. Przeżywałam wszystko z bohaterami Twojej historii, nieraz uroniłam łzy.
    To co wymyśliłaś jest takie... prawdziwe. W końcu ile razy cierpimy z miłości? Walczymy o nią? Walczymy o szczęście a nie zawsze nam wychodzi? Wiele zawarłaś w nim wiele życiowych praw.
    Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. To smutne, że niedługo epilog. Będę pamiętała o tej historii zawsze, bo wiele wniosła do mojego życia.
    Pozdrawiam serdecznie :)
    Vickey Midnight

    OdpowiedzUsuń
  30. Super! Czekam na epilog ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie wiem co powiedziec ... co do tresci jak czytalam ten koniec to chyba podejzewam jaki bedzie epilog. Szkoda ze to koniec T.T
    ~Herma

    OdpowiedzUsuń
  32. Co mogę powiedzieć jest mi strasznie przykro i ryczę jak głupia.

    OdpowiedzUsuń
  33. Ostatnio zaniedbałam czytanie Twojego bloga, mam nadzieję, że mi wybaczysz.
    Przeczytałam wszystkie rozdziały, i cóż mam powiedzieć?
    Chyba tylko tyle, że praktycznie na każdym z nich płakałam.
    Przy poprzedniej notce... Kurcze, dawno tak na czymkolwiek nie płakałam. Nawet przy filmie. Dowiedzieliśmy się tyle rzeczy; że Draco nie mógł przyjść, bo ojciec go uwięził... A później, gdy Draco znalazł Hermionę.. Wystarczyła jedna rozmowa, jedno wyjaśnienie, by było dobrze..
    Ten rozdział wyszedł Ci genialnie. Zresztą, każdy Ci tak wychodzi.
    Twoje opisy są tak realne.. Chciałabym tak pisać :)
    Jesteś genialna. Mam nadzieję, że wydasz niedługo książkę i oczywiście, poinformujesz nas o tym.
    Trzymam kciuki.
    I czekam na epilog.

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  34. Ta historia jest niezwykła, nie chce się żegnać :C Nie wyobrażam sobie tego, że został zaledwie tydzień.. to dla mnie nie do przyjęcia. Tylko ty potrafisz stworzyć tak piękną historię o miłości. Chciałabym tylko, żeby Dracon dowiedział się, że ona kochała go przez tyle lat. Tylko to. Nie wyobrażam sobie skończenia tego, bez prawdy na jaką zasłużył. Jeśli chodzi o ucieczkę, ona niestety nie wchodzi w grę, bo wiem, że Hermiona nie zniosła by poczucia winy jakie by ciążylo jej na sercu. Żałuje tylko że twoja historia nie ma happy endu :c

    OdpowiedzUsuń
  35. Piszesz naprawdę pięknie, tyle emocji. Jestem pod wrażeniem :) Uwielbiam takie smutne, pełne bólu i żalu historie. Idealnie opisałaś uczucia jakie władały bohaterami, czytając poszczególne rozdziały miałam wrażenie, że to ja przeżywam tą historie a nie Hermiona, emocje całkowicie mnie pochłonęły, momentami aż mnie zacinało w klatce piersiowej. Opis miejsc i akcji, daje niemalże przejrzyste wyobrażenie danej sytuacji. Chciałbym ci opisać wszystkie emocje jakie wywołałaś we mnie, ale uwierz mi nakrzyczała byś na mnie że ci spamuje :p
    Spokojnie mogę powiedzieć, że masz talent jaki może ci zazdrościć nie jedna wybitna pisarka. Nie mówię teraz o bloggerkach, tylko o zawodowych pisarzach :) I nie myśl sobie, że ci słodzę bo tak nie jest. Pisze po prostu prawdę. Jesteś dla na pierwszym miejscu najlepszego dramione jakie dotychczas przeczytałam.
    Z niecierpliwością oczekuje epilogu, choć świadomość, że będzie to ostania cześć, wspaniałej historii jest dołująca :( Zapewne wrócę do twojej historii, nie jedno krotnie, tylko błagam powiedz, że nie kasujesz bloga!? A jeśli tak, to jest możliwość wersji pdf lub doc? Byłam bym ci bardzo wdzięczna.
    Nie piszesz czasami czego jeszcze? Albo nie masz może czegoś w planach? Możliwość czytania kolejnego twojego opowiadania, była by wspaniała.
    Uff chyba się rozpisałam.. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie Favoshi.

    http://elton-zakochaniuczniowie.blogspot.co.uk/

    http://dramion-zycietowielkaniewiadoma.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  36. Dzięki twojemu opowiadaniu moje życie już nigdy nie będzie takie samo.Więźniowie przeszłości, tak pięknej przeszłości, musieli zapłacić za swoje szczęście. Ale zawsze mogą wrócić do przeszłości i przeżyć ją na nowo.

    Dziękuję Ci, Damo Kier.

    OdpowiedzUsuń
  37. Do ostatniego momentu łudziłam się, że może jednak to wszystko zakończy się happy endem :) Mimo wszystko to opowiadanie jest fenomenalne i z jednej strony nie mogę doczekać się epilogu, a z drugiej chciałabym jeszcze dużo więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie mogę uwierzyć w to, iż zbliżamy sie do końca. Jestem niezmiernie ciekawa epilogu. Rozdział w większości jakby poważny, ale rozbawiły mnie momenty wtrąceń Rona, czy list Rouse. Twoje opowiadania pokazuje rzeczywistość życia za co jestem Ci ogromnie wdzięczna, bo jest ono wręcz idealne(opowiadanie). Cóż , czekam na epilog.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  39. Tylko nie epilog! To ma się ciągnąć dalej! Nikt nie chce epilogu, prawda? :c Proszę, wróć po Echu do tego parringu. Albo w ogóle do jakiegokolwiek parringu. Po prostu pisz! :c

    OdpowiedzUsuń
  40. bosko bosko mam nadzieje ze nie przestaniesz pisac nie koniecznie kontynuacje ale cos innego nowego tym razem z happy endem :D albo moze zycie ich dzieci i zlaczenie skorpiusa i rose hmmm byloby ciekawe :D

    OdpowiedzUsuń
  41. NIE CIERPIĘ RONAAAAAAAAAA -,-

    OdpowiedzUsuń
  42. SPAM

    1. Zapraszamy - promo naszego opowiadania: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ZB8i3oW3c4w
    2: http://hidden-in-the-sun.blogspot.com/
    3. Wpadanie w pewien schemat... To cechuje większość autorek opowiadań o Dramione. On jest zły, ona dobra, coś się dzieje, chłopak się nawraca, BOOM - miłość. Czas z tym skończyć. Hermiona nie znosi Malfoya, tyle że ze wzajemnością. To jest coś więcej niż historia o tej uroczej dwójce. Hogwart zostaje napadnięty przez Śmierciożerców, szukających specyficznej broni, która jest wręcz niezbędna, jeśli Voldemort chce oczyścić magiczny świat ze szlam, więcej, jeśli chce zostać panem całego świata. Istnieje także Strażnik, który jest w posiadaniu pierwszej część zagadki, pozwalającej na odnalezienie zaginionego skarbu. Kto pierwszy go dopadnie? Śmierciożercy, Ślizgoni, Złota Trójca, a może drugoplanowi, nieznani dotąd bohaterowie? Rywalizacja. Żeby historia nie była nudna, sucha lub stereotypowa, pojawiają się w niej również zupełnie nowe postacie i wątki. Czy w takiej sytuacji może wydarzyć się coś tak "niespodziewanego" jak miłość Ślizgona z Gryfonką? Czy to w ogóle jest możliwe? Przekonajcie się sami, chociaż pewnie odpowiedź znacie. Są wśród Was fani duetu Ginny i Zabiniego, a także Ci, którzy chcieliby zobaczyć w roli głównej pary należące do rzadkości bądź wcale nie istniejące w świecie Potterowiskich fanficków? To dobrze, bo tu też będzie o nich mowa! Chcecie dowiedzieć się więcej? Nie pozostaje Wam nic innego, jak poznanie historii!

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy: