13 września 2013

49. Ostatnia szansa

     Słońce znajdowało się w najwyższym punkcie nieba, kiedy rozpoczęła się uroczysta ceremonia pochówku poległych w bitwie o Hogwart. Pomyślałam przelotnie, że nie było piękniejszego miejsca na ostatni sen, niż tutaj. Z jednej strony potężny i dumny zamek, w tamtej chwili wciąż okaleczony złowrogimi zaklęciami, z drugiej tafla spokojnego jeziora i pierwsze drzewa Zakazanego Lasu, a w tle piętrzące się szczyty królujących gór.
     Siedziałam obok Rona w jednym z pierwszych rzędów i rozglądałam się nerwowo na boki, bo nigdzie na horyzoncie nie było widać Harry’ego. Wyszedł razem z nami z zamku, a potem zniknął nam z oczu i nie pokazał się aż do teraz. Szturchnęłam Rona w łokieć.
 - Gdzie on się podziewa? – zapytałam. – Zaraz się zacznie.
 - Spokojnie – odparł. – Pewnie złapał go jakiś korespondent z Proroka i nalegał na szybki wywiad. Albo ktokolwiek. Wiesz, jak jest. – Westchnął, kręcąc głową na boki. Od czasu śmierci Voldemorta my też dzieliliśmy podobny los. – Słuchaj, usiądę obok mamy, dobra?
 - Oczywiście. Nie przejmuj się nami, spotkamy się w zamku.
     Patrzyłam, jak Ron mija równe rzędy krzeseł i siada obok Pani Weasley, która łkała cicho w koronkową chusteczkę. Pan Weasley tulił ją do piersi, ale i jego oczy były zaszklone. Ginny siedziała sztywno obok ojca, z lekko nieprzytomnym wzrokiem. Na jej twarzy nie było nawet cienia uśmiechu. Obok Rudej miejsce zajął George, dalej Percy, Charlie oraz Bill z Fleur. Serce ścisnęło mi się, widząc ich żałobę. Weasleyowie byli ostatnią rodziną, która zasługiwała na podobny los – strata Freda potwornie bolała.
     Nagle na krześle obok mnie – jak gdyby nigdy nic – pojawił się Harry.
 - Gdzieś ty się podziewał? – zwróciłam się do niego. – Prawie się spóźniłeś!
 - Ciii – szepnął, przykładając palec do ust. – Rozmawiałem z Malfoyem. Nie mów Ronowi, on i tak ma teraz poważniejsze problemy na głowie niż młodociany śmierciożerca.
     Odwróciłam się w jego stronę tak szybko, że aż zabolało mnie w karku.
 - Rozmawiałeś… z kim? – wydusiłam. – Ale jak? Gdzie, kiedy?
 - Był tutaj. Porozmawiamy później, dobrze?
     Nie, nie podobał mi się pomysł przekładania tej rozmowy, ale to było jedno jedyne wyjście, bo na niskim podium przed nami już pojawił się Kingsley Shacklebolt, by rozpocząć ceremonię. Zamilkłam więc, ale ta sprawa do końca nie dawała mi spokoju.
     Pogrzeb był uroczysty i mimo wszystko piękny, pomimo całego smutku, jakim napełniał serca zgromadzonych. Minister Magii powiedział kilka słów, po nim McGonagall i jeszcze kilku innych czarodziejów. Muszę przyznać, że ich wypowiedzi już nie słuchałam, pogrążona we własnych myślach na temat Freda, Lavender, Tonks, Remusa… Świadomość ich utraty wydawała się nie do zniesienia. Trudno było pojąć, że już nigdy nie usłyszę śmiechu Freda, już nigdy nie spotkam się z Państwem Lupin – pojąć, a co dopiero zaakceptować.
     Wszystkie groby wykonano z marmuru, a mały cmentarzyk przy zboczu Hogwartu otoczono metalowym ogrodzeniem oraz oznaczono tabliczką upamiętniającą. Śmierciożerców pochowano trochę dalej, w trumnach z czarnego kamienia, odcinających się wyraźnie od jasnych, marmurowych płyt. Były proste i zwyczajne, a kwiaty przynosili tylko członkowie ich rodzin. Wyłapałam wzrokiem Narcyzę i Lucjusza Malfoyów, i obejrzałam się, aby odnaleźć Dracona, ale wyglądało na to, że nie został na ceremonii. Westchnęłam, zastanawiając się, dlaczego się ze mną nie skontaktował, nie dał żadnego znaku obecności, nie próbował mnie znaleźć. Stwierdziłam, że to pewnie jeden z jego rewelacyjnych planów i obiecałam sobie, że przy najbliższej okazji powiem mu, że mam ich dosyć.
     Razem z Harrym złożyliśmy na nagrobkach poległych wiązanki kwiatów, po czym wróciliśmy na miejsce, żeby poczekać na Rona. I właśnie wtedy, gdy tak staliśmy obok siebie, milcząc, ale wcale nie potrzebując słów, które – jak się wydawało – mogłyby zakłócić opłakiwanie martwych, usłyszałam piękny, dziwny dźwięk. Nie wypływał z otoczenia, zdawał się grać we mnie, w środku, wypełniał całe moje ciało i sprawiał, że stałam się częścią tej melodii. Wydawało mi się, że skądś znam ten odgłos, że już kiedyś go słyszałam…
     Spojrzałam na Harry’ego, by zapytać, czy on też to czuje. Ale Wybraniec znał już odpowiedź. Wpatrywał się w niebo, a na ustach błąkał mu się smutny uśmiech.
 - Fawkes – szepnął bezgłośnie.
     Zmarszczyłam brwi, podnosząc głowę do góry.
     I wtedy go zobaczyłam. Ogromny, piękny ptak – feniks, a co więcej, feniks należący wcześniej do Albusa Dumbledore’a. Nie pytajcie mnie, skąd wiedziałam, że to właśnie on – to było tak oczywiste, że nigdy nie zastanawiałam się dlaczego. Krążył nad nami, śpiewając swoją pieść pełną żalu i lamentu, a urzeczeni czarodzieje pokazywali go sobie palcami.
     Nie wiem, ile to trwało. Może dwie minuty. Może dwie godziny. Nie byłam w stanie oderwać oczu od Fawkesa, który – po skończeniu planktu – wcale nie odleciał w przestworza. Nie – feniks zniżył lot, po czym usiadł na oparciu krzesła przed Harrym i zwrócił na niego swoje bursztynowe oczy. Z tej odległości mogłam zobaczyć, jak jest piękny i niezwykły.
     Wybraniec podniósł rękę i pogłaskał ptaka po głowie. Ten zamknął rozkosznie oczy, przyjmując z wdzięcznością tą pieszczotę, po czym wydał z siebie długi, przyjazny dźwięk.
 - Wydawało mi się, że Fawkes już nie wróci – powiedziałam, przyglądając się tej scenie. Ester opowiadała, że po pogrzebie Dumbledore’a feniks odleciał w dal, opuszczając te strony, podobnie jak jego pan opuścił Hogwart i ten świat.
 - Też tak myślałem – odparł Harry. – Ale teraz uważam, Hermiono, że nawet Dumbledore nie odszedł na zawsze. Umarł, ale przecież wciąż żyje w nas, w naszych sercach.
     Uśmiechnęłam się, przyznając mu rację.
 - Fawkes wrócił do ciebie, Harry.
 - Tak – odparł. Z pewnością to czuł, podobnie jak ja. – Oboje bardzo odczuliśmy stratę Dumbledore’a. Wiem, że nigdy nie zastąpię mu pana, podobnie jak on nigdy nie zastąpi mi Hedwigi. – Uśmiechnął się smutno. – Ale wydaje mi się, że oboje możemy sobie pomóc.
     Tak właśnie musiało być, bo feniks – zupełnie jakby zrozumiał słowa Wybrańca – znów wydał z siebie niski, długi dźwięk, od którego robiło się ciepło na sercu. A potem rozpostarł swoje szkarłatne skrzydła i wzniósł się w powietrze, kierując się w stronę zamku. Śledziłam jego lot, póki nie zniknął w jednym z okien Wieży Gryffindoru.
 - Pójdę się przejść – powiedziałam do niego, kiedy Pani Weasley wybuchnęła głośnym płaczem nad marmurowym grobem Freda. Nie byłam w stanie patrzeć na jej ból, cierpienie matki, która straciła jednego ze swoich ukochanych synów.
     Nie, rodzice nie powinni chować swoich dzieci, pomyślałam.
     Harry kiwnął głową, doskonale mnie rozumiejąc. Widziałam po nim, że samemu trudno mu było z podniesioną głową znieść tę scenę. Wobec śmierci wszyscy byliśmy bezsilni i słabi. A wobec umarłych? Lojalni. I tak nietrwali, jak domek z kart smagany wiatrem.
     Oddaliłam się od jeziora. Dopiero gdy oparłam się o jedno z pierwszych drzew Zakazanego Lasu na skraju błoni, odetchnęłam głęboko. To wszystko było ponad moje siły: horkruks, który zniszczyłam, wydarzenia z Pokoju Życzeń, bitwa, śmierć bliskich, Malfoy. I Ron, a raczej uczucia Rona. Poczułam się nagle przesycona sprzecznymi emocjami do granic wytrzymałości. Wydawało mi się, że zaraz pęknę, niczym zbyt długo nadmuchiwany balon.
     Ile przede mną jeszcze tych pustych dni niepewności? Ile udawania, że wszystko jest w porządku, że byłam z nimi przez tyle miesięcy, podczas gdy w rzeczywistości znajdowałam się setki mil stąd, we własnym, bezpiecznym azylu? Dlaczego Draco Malfoy aż do tej pory nie skontaktował się ze mną, chociaż był tu, w Hogwarcie, rozmawiał z Harrym? Co mu powiedział? Tyle pytań i żadnej odpowiedzi – to było dołujące uczucie. Złość i tęsknota – nie wiem, które z nich było silniejsze – eksplodowały we mnie, jakby ktoś na ich końcu odpalił dynamit. Wiedziałam, że powinnam być cierpliwa, że lekiem na wszystko jest czas, rozumiałam to doskonale, ale bezczynność i brak jakichkolwiek wieści dusiły mnie.
     Westchnęłam głęboko, wciąż nie wiedząc, na czym stoję.
     A potem usłyszałam za sobą trzask gałęzi i tak dobrze znajomy głos.
 - Nieźle wyglądasz, Granger.
     Odwróciłam się powoli, chociaż – ogarnięta ogromną tęsknotą – miałam zamiar od razu rzucić się Malfoyowi w ramiona. Stał kilka metrów dalej, w cieniu drzew, opierając się nonszalancko o gruby pień. Ręce zaplecione miał na piersi i patrzył prosto na mnie, lekko wyzywająco, z delikatnym, drwiącym uśmiechem na twarzy, który tak dobrze znałam.
 - Dziękuję – odpowiedziałam. – Ty też nie najgorzej.
     Istotnie, to stwierdzenie dobrze do niego pasowało. Ubrany był w czarny garnitur, przez co jego blond włosy wydawały się jeszcze jaśniejsze niż zwykle. Ale był blady, a pod oczami miał ciemne cienie. Jego spojrzenie pozostało puste, nie wyrażało żadnych emocji.
 - Przejdziemy się? – zaproponował.
     Kiwnęłam głową.
     Ruszył w głąb lasu krętą, wytartą ścieżką. Obejrzałam się za siebie: tylko nieliczni uczestnicy ceremonii wciąż byli obecni nad jeziorem. Nikt nie zwrócił na nas uwagi, co było, oczywiście, okolicznością sprzyjającą. Ale dopiero wtedy, gdy grube pnie drzew Zakazanego Lasu zasłoniły nas całkowicie, zdecydowałam się odezwać do Malfoya.
 - Nie widziałam cię nigdzie podczas pogrzebu – rzuciłam.
 - Bo mnie tam nie było, Granger – wyjaśnił spokojnie. – Teraz zaliczam się do grona tych mniej mile widzianych czarodziejów. W przeciwieństwie do ciebie.
     Nie powiedział tego z goryczą ani zazdrością, ale i tak zawstydziły mnie jego słowa. Być może przez to, że podświadomie wiedziałam, że wcale na to nie zasługiwałam.
 - Co się działo z tobą po powrocie do Anglii?
 - Wróciłem do domu. I trafiłem w sam środek wielkiej rzezi. Na podłodze leżało bez ducha z tuzin goblinów, a przerażeni śmierciożercy trzęśli się ze strachu pod ścianą. On był naprawdę wściekły. Zdaje się, że skradziono mu coś ważnego.
 - Tak. Harry i Ron włamali się do skarbca Lestrange’ów u Gringotta i wyciągnęli z niej coś, co pozwoliło raz na zawsze zniszczyć Voldemorta.
     Dostrzegłam w jego oczach mimowolny błysk podziwu, gdy to usłyszał. No tak, w końcu nie codziennie ktoś okrada Bank Gringotta.
 - W każdym razie nie zabił mnie tylko dlatego, że miał do zrobienia coś ważniejszego.
     Oczywiście. Musiał sprawdzić, czy inne horkruksy są bezpieczne.
     Miałam jednak dziwne wrażenie, że czegoś mi nie mówi.
 - Wydało się, że Ester od początku mi pomagała. Czarny Pan był jednocześnie wściekły i zdumiony, jak udało jej się tak długo go oszukiwać. Chciał koniecznie wiedzieć gdzie byłem, co robiłem i z kim. Nie wydałem cię. – Nie było w jego głosie dumy i przechwalania się, tylko ulga. Jakby niewiele brakowało. Jakby mogło stać się inaczej. – Dowiedziałem się przy okazji, kto ją zabił, tam, w Marmurowym Aniele. To był Rookwood.
     Ten sam, który pozbawił życia Freda, pomyślałam. I sam zginął. A powinien żyć dalej, żyć tylko po to, żeby resztę swoich dni spędzić w Azkabanie. Nie wiem, skąd wzięło się tyle goryczy i nienawiści w moim sercu, ale za każdym razem – nawet do dziś – gdy przypomnę sobie widok Pani Weasley płaczącej nad grobem syna, mam ochotę się mścić.
     Harry powiedział kiedyś, że zemsta jest dla słabych i wcale nie przynosi ukojenia. Pewnie miał rację, chociaż w tamtym momencie te słowa wydawały się największym kłamstwem.
 - A potem wszyscy ruszyliśmy do Hogwartu – ciągnął dalej Draco. – Wysłał mnie do walki, pomimo błagań mojej matki, żeby tego nie robił. Chciał, żebym walczył i zabijał, i najlepiej zginął przy okazji. Wysłał ze mną Crabbe’a i Goyle’a. Ale wcześniej natknąłem się na Snape’a, który nalegał, żebym znalazł Pottera i przysłał go do niego. Opowiedziałem dobrą bajeczkę tym dwóm kretynom, jak to Czarny Pan nas wychwali, gdy przyprowadzimy mu Pottera. Nie miałem pojęcia, że posuną się tak daleko. Że będą chcieli zabić.
     Widziałam po nim, że żałuje tego, do czego doszło w Pokoju Życzeń. Ton jego głosu był jednolity i suchy, jakby relacjonował prognozę pogody z wczorajszego dnia. W ten sposób bronił się przed emocjami, nie pozwalając im zawładnąć sobą. Draco Malfoy taki już był. Uważał, że wszelkie dobre uczucia – a więc to, co było w nim najlepsze – czynią go słabym. Dlatego odgradzał się od nich na wszelkie możliwe sposoby, ze wszystkich sił.
 - O czym rozmawiałeś z Harrym? – zapytałam, zmieniając temat.
 - Potter na pewno sam ci to wyjaśni.
     Przewróciłam teatralnie oczami, zniecierpliwiona.
 - Nie mogę tego usłyszeć od ciebie?
     Obdarzył mnie jednym ze swoich ładnych, tajemniczych uśmiechów, po czym szepnął bezgłośnie „Nie”. Wyszedł na małą, okrągłą polankę Zakazanego Lasu i oparł się o jedno z drzew, odwracając się twarzą do mnie. Zakrywał go cień rozłożystej korony.
 - Nie mam wiele czasu, Granger. Cała moja rodzina jest kontrolowana.
 - Słucham? – Wytrzeszczyłam na niego oczy.
     Kącik warg zadrgał mu, jakby chciał się roześmiać, ale zamiast tego podwinął lewy rękaw ubrania i przesunął go w moją stronę, żebym lepiej widziała, choć było to zbędne.
 - Już zapomniałaś? – zapytał, wskazując na Mroczny Znak.
     Oczywiście, że nie zapomniałam. Nie byłam w stanie. Ale przez wszystkie te ostatnie wydarzenia zupełnie wyleciało mi z głowy, że Draco Malfoy oficjalnie był śmierciożercą. W porządku, wykonywał rozkazy Voldemorta, być może robił straszne rzeczy, ale przecież mimo tego był dobry i ze wszystkich sił chciał, żeby Czarny Pan zniknął nie tylko z jego życia, ale z całego świata. Nie mam pojęcia, jaką miarą waży się cierpienie, ale być może Draco Malfoy był jedną z osób – nie licząc Harry’ego – którą Voldemort skrzywdził w najbardziej okrutny sposób. Posłużył się do tego Lucjuszem Malfoyem.
 - Minister magii zarządził przesłuchania wszystkich śmierciożerców. Lada dzień sowa przyniesie mi list z wezwaniem do wstawienia się w ministerstwie. Nie mogę uciec, bo na wszystkich, którzy byli po stronie Czarnego Pana nałożono zaklęcie uniemożliwiające przekroczenie granicy. Mroczny Znak… to darmowy bilet wstępu do Azkabanu, Granger.
     Poczułam dreszcz, gdy tylko wymienił taki scenariusz.
 - Na pewno coś da się zrobić. Może gdybym porozmawiała z Kingsleyem…
 - Nie chcę, żebyś się w to mieszała – powiedział stanowczo. – Obudzisz wtedy podejrzenia, a przypominam ci, że to, gdzie przebywałaś w ciągu ostatniego roku jest niejasne i w razie potrzeby ministerstwo z pewnością się tym zainteresuje, bez względu na to, jak blisko Pottera jesteś. Ciebie nikt nie rozpoznał w Marmurowym Aniele. Mnie tak.
     Nie chciałam tym razem trzymać języka za zębami, szczególnie, że nad Malfoyem wisiała wizja Azkabanu, ale w jego oczach widziałam pewność tego, co robi i po krótkim zastanowieniu się nad tym, przyznałam mu rację. Mój udział w tym wszystkim miał zostać tajemnicą na zawsze, co jego uwolni od niewygodnych pytań, a mnie od kłopotów. Bądź co bądź, z żyjących tylko my i Blaise Zabini znał całą prawdę, a Draco mu ufał. I ja chyba też, w końcu był w to wplątany od początku, nawet zaczęliśmy się tolerować, ale…
 - Nie mogę pozwolić ci trafić do Azkabanu – odezwałam się.
 - A ja się tam wcale nie wybieram.
     Spojrzałam na niego, mrużąc oczy i żądając wyjaśnień.
     Westchnął, a uśmiech zszedł z jego twarzy.
 - Muszę zniknąć, Granger – powiedział cicho, jakby był już tym wszystkim zmęczony. – Na jakiś czas. A może na zawsze. Nie wiem. – Zawiesił głos, czekając na moją reakcję, a kiedy wciąż milczałam, kontynuował. – Myślałem, że kiedy tu wrócę i zakończę całą sprawę, uzyskam wreszcie spokój, ale się myliłem. Zrobię wszystko, żeby nie trafić do Azkabanu, bo wiem, że nie wytrzymam tam nawet tygodnia. Z nimi wszystkimi.
 - Dobrzy ludzie nie trafiają do Azkabanu, a ty jesteś dobrym człowiekiem, Draco.
 - Nie w papierach i ty doskonale o tym wiesz – odparł, a ja natychmiast zamilkłam. – To ja wpuściłem do szkoły śmierciożerców w szóstej klasie i oni nie omieszkają tego potwierdzić. Widzieli, co robiłem na rozkaz Czarnego Pana. Goyle natychmiast zezna, że podczas bitwy o Hogwart wróciłem do szkoły po Pottera. Oni o mnie nie zapomną, Granger. Nigdy.
     Chciałam coś powiedzieć, pocieszyć go jakoś, znaleźć wyjście z tej sytuacji, ale takowego nie było. Byłam pewna, że Ministerstwo Magii będzie bardzo surowe w stosunku do byłych śmierciożerców. Nikt nie zwiedzie ich już bajeczkami o Zaklęciu Imperius i służeniu Lordowi Voldemortowi ze strachu, przez szantaż. Tak było już poprzednim razem, a przecież świat uczy się na własnych błędach. Gdyby Malfoy powiedział prawdę – a przecież od dawna miał dobre intencje i nie popierał Sił Ciemności – nikt by mu nie uwierzył.
     Za niewinność też czasami skazywano czarodziejów na pobyt w Azkabanie. Przykładu nie musiałam szukać daleko – Syriusz Black, ojciec chrzestny Harry’ego, który potrzebował dwunastu lat, by dowieść niewinności i za życia już nigdy nie był wolnym człowiekiem.
     Za przeszłość trzeba było zapłacić przyszłością. Nie zawsze sprawiedliwie.
 - W porządku – powiedziałam, po czym spojrzałam mu prosto w oczy. – Kiedy wyruszamy?
     Podniósł głowę, a jego twarz wyrażała najprostsze niedowierzanie.
     Byłam ogromnie zmęczona i znużona ciągłym uciekaniem i ukrywaniem się, to prawda. Ale gdy stanęłam przed taką alternatywą – zdecydować się na to lub stracić Malfoya na zawsze – nie musiałam zastanawiać się długo. Chciałam, żeby mężczyzna, który przede mną stał był moją przyszłością. Chciałam dzielić z nim swoje dalsze życie, niezależnie od miejsca i okoliczności. Kochałam go z całego serca, ze wszystkich sił, i nikt nie może mnie winić za to, że pragnęłam po prostu przy nim trwać. Wiedziałam, że porzucenie przyjaciół znów zaboli i tym razem, prawdopodobnie, będzie to rozstanie na dłużej – może na zawsze – ale Draco Malfoy bardziej potrzebował mojej pomocy. A ja jego. Pomyślałam, że nie odejdę bez słowa i wszystko wyjaśnię im w liście, i miałam nadzieję, że może kiedyś wybaczą mi krzywdy, jakich im przysporzyłam, że zrozumieją i nie wymażą mnie ze swojej pamięci.
     Poza tym teraz nie będzie tak, jak rok temu, w Marmurowym Aniele. Nie będziemy musieli chować się pod płaszczem zaklęć, bo Voldemorta już nie ma. Uciekanie przed sprawiedliwością jest dużo prostsze, niż ukrywanie się przed śmiercią.
     Może zmienimy nazwiska, pomyślałam. Postawimy dom na wsi, daleko stąd. Może nad morzem, gdzie budzić nas będzie szum fal. Może będziemy mieć jakieś zwierzątko.
 - Chyba nie myślałeś, że zostawię cię z tym samego? – zapytałam, widząc jego minę.
 - Bałem się, że odejdziesz – wyznał, a jego głos zabrzmiał tak szczerze, że zdawał się chwytać za serce. – Po tym wszystkim, co się stało… myślałem, że…
 - Nie kończ – poprosiłam, a on natychmiast umilkł. – Kocham cię, Draco. Ciebie. Kiedy to wreszcie zrozumiesz? I zrobię wszystko, żeby być z tobą, niezależnie od ceny, jaką przyjdzie mi za to zapłacić. – Uśmiechnęłam się delikatnie. – To właśnie jest miłość.
     Patrzyliśmy na siebie długą chwilę. W jego szarych oczach rozbłysła na moment wdzięczność, która zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Dziękowałam Losowi, że ta minuta nastała, że dostaliśmy ostatnią szansę. Żyłam nią i żyję po dzień dzisiejszy. Czasem zastanawiam się, jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy wygrali, ale rzadko. Świadomość, że szczęście było na wyciągnięcie ręki, nawet teraz – po tylu latach – cholernie boli.
     Coś poruszyło się za naszymi plecami i oboje odwróciliśmy głowy, żeby zlokalizować źródło dźwięku. Zobaczyłam w ciemności duże, białe i puste oczy i o mało co nie wrzasnęłam ze strachu. To były testrale. Chude, duże stworzenia z czarną, lśniącą sierścią oblepiającą ich szkielety, długa grzywa, ogon i złożone na grzbiecie skrzydła.
     Nigdy nie wierzyłam, że te łagodne stworzenia przynoszą pecha. Myślałam, że to po prostu przykry stereotyp wymyślony przez czarodziejów za sprawą okoliczności, w jakich człowiek mógł je zobaczyć. Dziś myślę, że może jest w tym ziarno prawdy? Czy to był na pewno zwykły zbieg okoliczności, że hogwarckie stadko skrzydlatych koni pojawiło się akurat w tej części Zakazanego Lasu, kiedy staliśmy tam z Malfoyem?
     Jak cienka jest granica między przypadkiem a przeznaczeniem?
 - Muszę już iść, Granger – powiedział Malfoy, odwracając wzrok od najbliższego testrala. Byłam pewna, że on również je widział. – Jeśli chcesz pójść ze mną, bądź o świcie na Bedford Hill. To tuż przy Tooting Bec Common. Nikt nie może się dowiedzieć.
     Kiwnęłam głową, przerażona i jednocześnie podekscytowana tym, jak mało czasu mi pozostało. Draco podszedł do mnie i delikatnie wziął moją twarz w swoje dłonie, po czym złożył na moich ustach ostatni pocałunek. Nie wiedziałam i do dziś nie wiem, czy kierowała nim wtedy tęsknota czy wdzięczność, a może i jedno i drugie. Natomiast jestem pewna, że żadne z nas nie przewidziało wydarzeń, które miały się rozegrać już niedługo. Gdyby ktoś mi wcześniej zdradził, że to nasze ostatnie, wspólne chwile, nigdy nie wypuściłabym Malfoya z objęć. Był taki pewny tego, co robi, tak pozytywnie nastawiony do przyszłości, której ja miałam być częścią. Widziałam to wszystko w jego zimnych oczach, które na tą jedną, którą chwilę zrzuciły z siebie płaszcz obojętności i tajemnicy.
     Odszedł, święcie przekonany – podobnie jak ja – że nie żegna się ze mną na zawsze, że dane nam będzie jeszcze wiele wspólnych miesięcy, może lat, że już jutro nasze drogi znów się połączą i nie pozwolimy im się rozdwoić, choćbyśmy mieli budować własne ścieżki, na przekór światu, na przekór wszystkiemu. To była jedna z najpiękniejszych chwil, jakich doświadczyłam: oczekiwanie na mężczyznę, którego kochałam. Świadomość, że zaledwie kilka godzin dzieli mnie od ponownego spotkania z nim. Obietnica nowego życia.
     Z Draconem Malfoyem. Mężczyzną, który miał złamać mi serce.
     Westchnęłam, kierując się ścieżką w stronę zamku. Minęłam stado czujnych testrali, żujących spokojnie kawał mięsa i wtedy zastanowiłam się, dlaczego je widzę. Odpowiedź przyszła bardzo szybko – widziałam śmierć Ester. Co więcej, byłam jej przyczyną.
     Draco widział, jak umierał Dumbledore i może kilku innych ludzi, na których natknął się, gdy służył w szeregach Czarnego Pana. Ale mogłam się założyć o wszystko, że widząc skrzydlate konie, Malfoy pomyślał o Dziewczynie w Czerwonej Pelerynie, która również zginęła na jego oczach. Czy Ester była jednym z powodów, dla których Ślizgon chciał porzucić Londyn i zacząć od nowa, z czystą kartą? Czy myślał o niej, planując naszą ucieczkę, czy korzystał z rad, jakie mu zostawiła zanim umarła? Zawsze była obecna w jego życiu, w mniejszym lub większym stopniu, ale jednak.
     Raz jeszcze westchnęłam, widząc przed sobą dumny zamek Hogwartu. Ester należała już do przeszłości, podobnie jak wszyscy zmarli. A teraz trzeba było skupić się na tym, co będzie. Wyrzuciłam pannę Silverman ze swojej głowy z wielką ulgą, wiedząc, że i tak do mnie prędzej czy później wróci – wątpiłam, by kiedykolwiek dała mi zapomnieć.

_________________________
Naprawdę lubię te Wasze domysły, wiecie? 
I chyba nie mam już dzisiaj nic więcej do powiedzenia :)

35 komentarzy:

  1. Pierwszaaa! Lecę czytać <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jak zwykle rozdział najwyższych lotów. Wysoko podniosłaś poprzeczkę innym opowiadaniom Dramione, oj wysoko... Nie chcę powiedzieć, że "nie do przeskoczenia", ale tak właśnie może być. Gratulacje.
      Motyw powrotu feniksa mnie urzekł, podobnie jak testrale. Hermiona przecież wcześniej ich nie widziała, ale po tym wszystkim, co się stało... Uwielbiam Twoje modyfikowanie kanonicznych wydarzeń. No i Malfoy. Przeżył, wrócił - więc co może im przeszkodzić w szczęściu?
      Urwałaś w takim miejscu, że mogę snnuć tylko domysły. Czy Draco trafi do Azkabanu? A może zginie, może któryś z byłych śmierciożerów go zaatakuje?
      Nie mogę doczekać się piątku.
      Całuję!

      Usuń
  2. Genialny rozdział! Naprawdę! Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze ( Jestem cholerną romantyczką) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne. Nic dodać nic ująć. Po prostu genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  4. no nie! wychodzi ze to bd smuten zakonczenie, kiedy ja czekalam na happy end!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Jeśli chodzi o moje domysły, to wydaje mi się, że Draco nie zginie, po prostu któreś z nich, z jakiś powodów nie dotrze w umówione miejsce... Z jakich nie wiem i nie mogę się domyślić. Kocham ten blog. Nie zawsze mam czas na komentowanie, ale kiedy tylko mogę, komentuje. No czekam na następny rozdział. Życzę weny i pozdrawiam. ~ Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku cudny rozdział! Tak bardzo nie chcę, żeby coś stało się Draconowi! Za to ile wycierpiał powinien wieść chodź odrobinę spokojne życie. Musze przyznać, że wręcz pochłonęłam ten rozdział. Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. OMG! Jestem w szoku! Liczę na Happy End;)
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej jak ty ładnie piszesz... masz niewątpliwy talent. To jak pięknie budujesz zdania... och <3
    Tak czy inaczej wyraźnie zbliża się koniec, a ja szykuje się na coś nieprzewidywalnego... coś co mnie zaszokuje i nie będę mogła w to uwierzyć przez dłuuugi czas. No bo z tego co piszesz, szykuje się jakiejś wyjątkowo smutne zakończenie. Oczywiście mam nadzieje na Happy End, ale jeżeli nie, to wiem że inne zakończenie będzie wyjątkowo spektakularne, epickie! Nie mogę się doczekać.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    friends-hogwart-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż... Jestem prawie pewna, że nie będą razem, ponieważ Draco, by nie trafić do Azkabanu będzie musiał wyrzec się Miony.

    Albo, że Harry i Draco rozmawiali o tym, by Harry zajął się nią. Draco wyjaśnił mu wszystko i poprosił, by przekazał jej list. Potem odejdzie, udając, że nic poza nienawiścią między nimi nigdy nie będzie.


    Hmm, ale ja historię tworzę;)
    Pozdrawiam
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny rozdział. Mam nadzieję, że jednak będzie happy end. Nie mogę się doczekać piątku.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czuję, że będzie smutno ... nie będzie happy end'u, prawda ?
    Pewnie coś się stanie. Draco umrze, albo będzie musiał ją zostawić. Albo po prostu trafi do Azkabanu :(
    Smutno mi, naprawdę mi smutno i przykro, liczyłam na happy end, jednak wiem, że opowiadania z przykrym zakończeniem muszą też być, bo było za szczęśliwie i za idealnie.
    No cóż, ja czekam, na kolejny rozdział i mimo wszystkich wskazówek na to, że coś się stanie strasznego, ja nadal liczę na szczęśliwe zakończenie :)

    Dużo weny i zapraszam do mnie:
    nowa-hermiona-granger.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. "Za przeszłość trzeba było zapłacić przyszłością." Nie wiem dlaczego, ale to zdanie doskonale opisuje miłość Draco i Hermiony...Za chwile szczęścia w przeszłości będą zmuszeni zapłacić przyszłością. Brutalne ale prawdziwe, tym bardziej, że prolog mówi o tym, że Hermiona bd z Ronem...
    Moment z feniksem i Harry'm- brak mi słów żeby opisać, co czułam, gdy go czytałam. Ale to było takie właściwe;)
    Będzie mi ciężko rozstać się z tą historią, z zakazanym uczuciem, które tu tak pięknie opisałaś...Jednakże, to jeszcze nie koniec;)
    Z niecierpliwością będę czekać na następną notkę!
    Pozdrawiam ciepło,
    Villemo.

    more-than-enemies-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Matko, jak ja uwielbiam tego bloga! To jest po prostu świetne i masz wielki talent! Nie mogę się doczekać, by przeczytać co będzie dalej :) Naprawdę fajnie połączyłaś ze sobą wszystkie fakty... Super!

    OdpowiedzUsuń
  14. Z każdym rozdziałem coraz bardziej wiąże sie z postaciami... Wiem ze to nie będzie mile zakończenie, ale i tak czekam na nie z niecierpliwością, nie wierze ze zakończenie jest tak blisko...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurczę Happy endu na pewno nie będzie(oh, jak bardzo chciałabym się mylić!)
    Myślę,że to Malfoy na spotkanie nie przybędzie..Coś się stanie i będzie musiał uciekać sam czy cuś.. Bo raczej go nie uśmiercisz. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Motyw z feniksem zdecydowanie najlepszy w tym rozdziale. Reszta jak zwykle świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  17. ROzdział jak zwykle genialny.Z każdym rozdziałem coraz bardziej zżywam się z tą historią .To jest nie zwykłe.Czekam na następny rozdział ;))

    OdpowiedzUsuń
  18. Matko! Ta scena Draco z Hermiona - uwierz, ze rozplakalam sie O.o ej no serio ! xD To bylo tak pieknie wzruszajaco opisane, ze szok.
    Mam dziwne wrazenie, ze nie dojdzie do odejscia panny Granger z Malfoyem ;( Chociaz bym chciala :( Mam jednak nadzieje, ze to ona bedzie z nim, i z nikim innym xD Tak nie moze byc !
    Hmm feniks i Harry - smutne to troche bylo, przypomnialy mi sie chwile Harrego z wlasna sowa od poczatku jak to bylo i ohhhh xD czemu ja zawsze placze :( xD

    z niecierpliwoscia czekam na nexta ;( !!!!
    [four-shortbread-hearts]

    OdpowiedzUsuń
  19. Też mam wrażenie, że z jakiegoś powodu do ich spotkania już nigdy nie dojdzie. I ma wrażenie, że będzie to spowodowane śmiercią Dracona, bo uważam, że akurat kto jak kto oni chcieli o siebie walczyć, nawet Draco chociaż on trzymał emocję na wodzy.

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam tylko nadzieję, że DrACO będzie z Herm bo po tym co napisałaś to, to nie jest pewne :P
    Nie rób tego, bo już dostaje palpitacji serca :D
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wydaje mi sie, ze spelnia sie moje najgorsze koszmary i Draco zginie, zlapia go aurorzy jak bedzie sie szykowac do ucieczki... Juz mi zal Hermiony.. Fajnie piszesz jej wspomnienia. Mam wrazenie, ze ona ma juz z 60 lat i wspomina swoja mlodosc i nie moge zniesc mysli, ze nie przezyla swojego zycia z osoba, ktora naprawde, prawdziwie kochala...;(
    Weny zycze i czekam na nastepny ;D

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo jestem ciekawa jak to teraz rozegrasz. Nie wydaje mi się, żebyś uśmierciła Dracona, chociaż, kto wie? ;)
    Po przeczytaniu prologu chyba oczywiste jest, że happy endu niestety nie będzie i nie ma co się łudzić..
    W każdym razie, rozdział jak zwykle pięknie napisany, przepełniony emocjami, czyli idealnie, jak to u Ciebie :)
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i pozdrawiam!
    Majka

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo jestem ciekawa jak to teraz rozegrasz. Nie wydaje mi się, żebyś uśmierciła Dracona, chociaż, kto wie? ;)
    Po przeczytaniu prologu chyba oczywiste jest, że happy endu niestety nie będzie i nie ma co się łudzić..
    W każdym razie, rozdział jak zwykle pięknie napisany, przepełniony emocjami, czyli idealnie, jak to u Ciebie :)
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i pozdrawiam!
    Majka

    OdpowiedzUsuń
  24. Przecież już po przeczytaniu prologu było wiadome, że to nie będzie historia ze szczęśliwym zakończeniem.
    Nie wydaje mi się, że uśmiercisz Dracona. Raczej szykujesz coś zaskakującego, bardzo jestem ciekawa co.
    Może aurorzy zaczną go ścigać i będzie musiał uciekać samotnie, bo przecież Hermiona nie może się wydać. Albo śmierciożercy zapragną zemsty za zdradę Czarnego Pana, bo rozpoznali go w Aniele?
    Na pewno będzie się działo.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Od dawna nie komentowałam twojego bloga. Miałam ku temu powody, bo większość czytałam na telefonie po 22 przy wyciemnionym ekranie i zgaszonym świetle. Szłam spać koło 1 dopiero wtedy kiedy oczy zamykały mi się same. W sumie tylko 3 pierwsze rozdziały czytałam na komputerze (czy jakoś tak). Resztę pochłonęłam w ciągu 3 dni (skończyłam równo z piątkiem). Powiem tak. Życie jest niesprawiedliwe. I to strasznie niesprawiedliwe.
    Czy ktoś z komentujących może mi wyjaśnić dlaczego ten rozdział po ponad 24 godzinach ma tak mało komentarzy? Dla niektórych wynik 29 (teraz już 30) komentarzy to nie lada wyczyn, ale... Nie mogę tego pojąć. Tak niesamowita historia, dopracowana niemal w każdym calu, bez zbędnego słodzenia czy patosu, po prostu naturalna ma TYLKO 30 KOMENTARZY?!
    Z całym szacunkiem dla Venetii Noks, która dorobiła się wielkiej ilości fanów i odniosła duży sukces w świecie Dramione, ale według mnie bardziej zasługujesz na wynik 19 komentarzy w ciągu 19 minut od dodania rozdziału. Jej Dramione ma coś w sobie (Dwa Światy, GJS mniej do mnie przemawia), ale wg mnie jesteś tak niesamowicie niesamowita... UGH. Nawet nie jestem w stanie tego opisać słowami. Sama piszę historię o tej parze (Her Draco). Zupełnie inną, słodką i infantylną, ale taka ma być. Po jej zakończeniu biorę się za mniej słodką wersję tego parringu, nieco wzorowaną na ENS i Lubię, gdy jesteś obok (w sensie początkowych relacji Draco i Hermiony). Rozgadałam się, a tu miałam cię wychwalać. Jesteś moim Bogiem :D
    Znalazłam twój blog dzięki Pearl Salvatore (Jar Of Hearts), która jest u ciebie w polecanych. Myślałam, że oszaleje ze szczęścia jak jej o tym powiedziałam :) Miło mi bardzo, bo blisko ze sobą współpracujemy przy JOH i Her Draco również.
    Także tego... Mój komentarz jest bez składu i ładu, ale Boże święty. Jaki może być kiedy to co piszesz jest tak niesamowicie genialne?
    Chciałabym ci z całego serca życzyć dalszych sukcesów, a sobie życzyć, żeby kiedyś osiągnąć tak wysoki poziom (nie tylko językowy, stylistyczny, ale i wyobraźni) jak ty.

    PS Mam dziwną teorię spiskową, że Ester żyje, ale po dłuższym zastanowieniu jest ona jednak zbyt dziwna xd Myślę, że Draco zostanie złapany przez aurorów jakoś przez przypadek. Będzie wmieszana w to Hermiona i Dracze pomyśli, że ona ich nasłała. Także tego. Byle do piątku :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cholera jasna, ale się rozpisałam :O Jeszcze raz - wielbię cię.

      Usuń
  26. Nawet nie wiesz, jak bardzo lubię tego bloga i jak mi będzie przykro, gdy on się w końcu skończy. Nigdy nie byłam zwolenniczką Dramione i, mówiąc szczerze, przeczytałam (albo choć zaczęłam czytać) ich w życiu bardzo mało, bo można je zliczyć na palcach jednej ręki, serio. Ale Twoje jest niesamowite. Dobrze uwarunkowałaś to, jak Hermiona i Draco się do siebie zbliżyli i miałaś na to orgynalny i nietuzinkowy pomysł, co wspominałam już wcześniej wiele razy, ale tym razem chciałam się skupić na tej pięknej miłości, którą nam opisujesz i która tak przyciąga mnie do
    "Echa naszych słów". Jestem praktycznie oczarowana każdą sceną, w której pojawią się razem Draco i Hermiona. Po prostu bije od nich emocjami i miłością. Chyba się popłaczę, jak Draco umrze (a jestem wprost pewna [tak, wiem, że lubisz domysły xd] że tak się stanie i właśnie to zatrzyma go przed spotkaniem z Hermioną, a Hermiona pomyśli, że Malfoy ją olał i zostawił i złamał serce, więc poślubi Rona), bo tak się z nim zżyłam przez całe to opowiadanie, że po prostu szok...
    Ogółem, nie wiem dlaczego, ale podobała mi się ta końcówka rozdziału, w której Hermiona snuje takie przemyślenia.
    Podoba mi się też wpleciony w ten rozdział wątek Fawkesa. Fajnie, że feniks wrócił. I Harry dobrze powiedział: mimo że feniks jest z pozoru lepszym, ciekawszym i bardziej intrygującym ptakiem od sowy, to i tak Fawkes nigdy nie zastąpi starej, dobrej Hedwigi, która była zawsze Harry'ego i na zawsze pozostanie w jego sercu.
    Żal mi bardzo pani Weasley. Zawsze mam jakieś dreszcze, jak czytam o matkach chowających własnych synów. Kiedyś słuchałam właśnie takiej piosenki (nie wiem czy kojarzysz: "Zapalam świeczkę" Grammatiku)) i tak też były właśnie takie wersy o matkach chowających synów przez wojnę i po prostu ryczałam. Ale może też dlatego, że przez moje chore uwielbienie wojny wzrusza mnie wszystko co z nią związane.
    Ogółem to chciałam jeszcze zwrócić Twoją uwagę na jedną rzecz. W rozdziale znalazły się takie zdania:
    "Pomyślałam przelotnie, że nie było piękniejszego miejsca na sen, niż tutaj"
    i
    "Uciekanie przed sprawiedliwością jest dużo prostsze, niż ukrywanie się przed śmiercią."
    W obydwóch przypadkach postawiłaś przecinek przed "niż", a jest to akurat teraz błędne ;) Przecinek przed niż pojawia się tylko wtedy, gdy po "niż" znajduje się czasownik w formie osobowej, a w Twoich zdaniach, które tu przytoczyłam, niczego takiego nie ma. Więc oba przecinki przed "niż" powinny zniknąć ^ ^
    Całuję i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział!
    Leszczyna

    OdpowiedzUsuń
  27. Błagam cię nie uśmiercaj Malfoya :(
    Szkoda, że zbliżamy się do końca powoli, ale wiedz że całe to opowiadanie było świetne, wyrażało tyle uczuć *.*
    I wspaniale wplotłaś Faweksa w rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  28. O nie... Uśmiercisz Malfoya czy zamkniesz w Azkabanie? Trochę szkoda, że to opowiadanie okazało się melodramatem. Bardzo lubię happy-endy, ale skoro podjęłaś taką decyzję to trudno.
    Pozdrawiam i czekam na rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  29. Że niby ostatnie spotkanie? Nie! Już mi smutno.
    Chyba nigdy wcześniej nie komentowałam Twojego bloga, więc w skrócie powiem, że dawno nie czytałam tak poprawnie pisanego opowiadania oraz treści, z tak ciekawą fabułą. Mam nadzieję, iż po za kończeniu ens, zabierzesz się za coś nowego.

    Pozdrawiam, Jay :)

    OdpowiedzUsuń
  30. niewiele myslac mkne do kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  31. Powiem krótko: tak wspaniałe, że aż się popłakałam
    zawsze kochająca Nivis

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie nie nie. Teraz te cholerne domysły co się stanie. Mają razem uciec, ale przecież ona zostanie żoną Rona. Boże. :(
    I ten rozdział o tytule "19 lat później". Jak nie będzie szczęśliwego zakończenia to chyba zacznę płakać

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy: