6 września 2013

48. Wojenny pył

     Druga wojna czarodziejów z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego ósmego roku pochłonęła o wiele więcej ofiar. Wystarczy wśród nich wymienić chociażby Nimfadorę i Remusa Lupinów, Severusa Snape’a, Colina Creeveya czy Lavender Brown, żeby przekonać się jak głębokie blizny pozostawił w naszych sercach Lord Voldemort. Karty historii tego okresu naznaczone są krwawymi śladami różdżek Czarnego Pana i jego zwolenników.
     Był moment, w którym naprawdę uwierzyłam, że już przegraliśmy. Kiedy bezwładne, martwe ciało Harry’ego Pottera upadło bez ducha u stóp Voldemorta, pomyślałam, że oto nadszedł koniec. Ron objął mnie mocniej, ale przed paraliżującą prawdą nie było ucieczki: Wybraniec nie żył. To dziwne, ale właśnie wtedy zrozumiałam, że Harry był szansą i nadzieją na wszystko, nie tylko na spokój i lepszy świat, ale także na moją przyszłość, przyszłość każdego z nas. Gdyby Czarny Pan zwyciężył, żadne dobre i piękne uczucia nie miałyby możliwości istnienia. Za lojalność i oddanie Harry’emu Potterowi karałby śmiercią – a ja wiem, że ten jeden jedyny raz wybrałabym właściwie.
     A potem wszystko potoczyło się bardzo szybko: Neville przebił węża mieczem Gryffindora, walka zawrzała na nowo, a Wybraniec stanął naprzeciwko Czarnego Pana.
     Trudno było uwierzyć, że kolejny świt nastał także dla mnie. Jedna noc zmieniła tak wiele… najczarniejsza noc tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego ósmego roku. Przechadzałam się korytarzami zamku, przyglądając się stratom: rozwalonym murom, pękniętym i wybitym szybom, potłuczonym posągom. Je wszystkie dało się naprawić. Ale ubytki w sercu były tak głębokie, że miały pozostać w nas już na zawsze.
     Zatrzymałam się przed oknem wychodzącym na dumne góry i spokojne, senne jezioro. Pomyślałam o Draconie Malfoyu i jego obietnicy. Dostaliśmy po raz kolejny szansę na to, aby wszystko było dobrze i ta myśl wywoływała na mojej twarzy szeroki uśmiech. Po prostu byłam pewna, że teraz musiało nam się ułożyć. Może nie od razu, bo wiele rzeczy było wciąż zbyt świeżych, ale jedynym i najlepszym lekarstwem na to był czas. Pomyślałam, że jeśli raz jeszcze przyjdzie mi opuścić przyjaciół, to zrobię to z nadzieją, że kiedyś mi wybaczą.
     Malfoya podczas całej bitwy, od momentu rozstania na siódmym piętrze, widziałam kilka razy. Najpierw na korytarzu, w wirze walki, gdy błagał o życie jakiegoś śmierciożercę. Potem w Wielkiej Sali, gdy rozmawiał przyciszonym głosem z Blaise’em Zabinim i jakąś kruczoczarną czarownicą ze Slytherinu, którą była – jak dowiedziałam się później od Ginny – Astoria Greengrass. I później, na dziedzińcu, gdy ściskał się z matką. Narcyza Malfoy nie mogła powstrzymać łez. Harry zdradził nam, że to ona uratowała mu życie, tam, w Zakazanym Lesie. Patrząc na tamtą scenę z progu drzwi frontowych, zatęskniłam za swoimi rodzicami. Odnajdę ich, obiecałam sobie, i odzyskam na zawsze. Przynajmniej ich nie stracę, decydując się na stały związek z Draconem Malfoyem.
     Kiedy tak stałam w sercu cichego i milczącego zamku, opłakującego w ten dziwny sposób poległych, usłyszałam odgłos przypominający odrzucanie gruzów. Wydawał się dochodzić od strony dziedzińca, więc wychyliłam głowę przez balustradę, żeby zidentyfikować źródło tego zaskakującego – zwarzywszy na tak wczesną porę – dźwięku.
     To był Ron. Przerzucał samotnie kamienie z głównej alejki na bok, gołymi rękami, bez żadnych czarów. Był cały mokry od potu, a dłonie miał zaczerwienione od szorstkich pozostałości południowej ściany. Zeszłam do niego powoli marmurowymi schodami, mijając uchylone drzwi do Wielkiej Sali.
 - Długo tu jesteś? – zapytałam cicho.
 - Jakiś czas – odpowiedział wymijająco, nie przerywając swojej pracy. – Chciałem zasnąć, próbowałem, ale… nie byłem w stanie.
     Spojrzałam na niewielką kupkę kamieni, które do tej pory przerzucił Ron i na ogromny stos gruzu, który jeszcze do przerzucenia pozostał.
 - Nie prościej użyć czarów? – odezwałam się.
     Wyprostował się, dysząc ciężko, po czym przetarł pot na czole wierzchem dłoni.
 - Oczywiście, że łatwiej – powiedział. – Ale straciłem brata. – Spojrzał na mnie, a w jego oczach ujrzałam nieopisany ból. – Widziałem, jak zginął. Widziałem radość Rookwooda, kiedy zsypał się na niego ten cholerny gruz. – Wrócił do przerzucania pojedynczych kamieni. – Muszę zająć czymś ręce, bo inaczej po prostu zwariuję, Hermiono.
     Umilkł, zaciskając zęby, by powstrzymać płacz.
     Stałam chwilę w bezruchu, z sercem ściśniętym z żalu i smutku. A potem podwinęłam rękawy bluzy i – za śladem Rona – zaczęłam przerzucać z drogi ciężkie skalne odłamki. Nie odezwał się, ale spojrzał na mnie z wdzięcznością. Mogłabym przysiąc, że z jego ciepłych, brązowych oczu – teraz wypełnionych po brzegi cierpieniem – spłynęła po policzku jedna jedyna łza, mieszając się natychmiast z potem na twarzy Rona.
     Było w tym jakieś przerażające piękno, bo przecież płacze się zawsze w samotności. Kiedy czujesz w piersi ten prawdziwy, ogromny żal wywołujący niefizyczne bóle serca, masz ochotę odciąć się od ludzi i świata, bo obawiasz się niezrozumienia. Nie chcesz pocieszenia i słów otuchy, bo wyrażenie „Wszystko będzie dobrze” wydaje ci się najgorszym kłamstwem. To, że Ronald Weasley mnie w tamtym momencie nie odtrącił, a wręcz przeciwnie – zgodził się na moją obecność – było kolejnym dowodem na to, że znaczę dla niego naprawdę wiele. Więcej niż przyjaciółka, z którą tyle przeszedł. Więcej niż siostra.

~*~

 - Słuchajcie, już wiem, dzięki jakiej magii was znalazłam nad tym jeziorem – oznajmiłam radośnie, kiedy jakiś czas później siedzieliśmy z Harrym i Ronem na słonecznym dziedzińcu, zajadając pyszne kanapki przygotowane przez domowe skrzaty. – Przypomniałam sobie, że czytałam o tym kiedyś, a raczej przejrzałam szybko, kiedy uzupełniałam swoją wiedzę na temat Zaklęcia Fideliusa.
     Wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
 - Adfectus. Zaklęcie Przywiązania – oświeciłam ich.
 - Jak ono działa? – zainteresował się Harry. Głos miał spokojniejszy, choć wcale nie wolny od ciężaru. Wyglądał na wypoczętego i wciąż zmęczonego jednocześnie.
     No tak, jeśli wcześniej Harry Potter był sławny, to teraz, po pokonaniu Lorda Voldemorta, stał się prawdziwym bohaterem. Czarodziejska prasa wrzała, a wdzięczni czarodzieje ze wszystkich stron świata wysyłali do Hogwartu listy z podziękowaniami i gratulacjami. A Wybraniec? Był tym wszystkim po prostu znużony. Każdy chciał uścisnąć mu dłoń, umówić się na wywiad, podzielić się smutkami, opłakiwać zmarłych. Nikt nie chciał słyszeć o tym, że Harry pragnie spokoju, podobnie jak mało kto naprawdę rozumiał, jak trudne było jego życie. Że musiał dorosnąć o wiele wcześniej niż jego rówieśnicy, że stracił całą młodość, że odebrano mu szansę na normalność – której zawsze tak pragnął! – gdy miał zaledwie rok.
 - Na zasadzie przekazu energii – wyjaśniłam. – To bardzo stara magia. Widzicie, czasami zupełnie nieświadomie, pod wpływem wyjątkowo silnych emocji, przekazujemy swoją wewnętrzną energię zwykłym przedmiotom. Wtedy, w czwartej klasie, Harry był naprawdę wściekły na to zamieszanie z plakietkami, pamiętacie?
 - Mało powiedziane – mruknął Wybraniec.
 - Pamiętam – dodał Ron. – Cisnął mi jedną prosto w twarz.
 - Bo zachowywałeś się jak kretyn.
     Westchnęłam. Przekomarzali się jak małe dzieci.
 - No więc, nawet po kilku latach, blaszka zachowała w sobie część tej energii. To była ta złocista aura, którą zobaczyłam. Myślałam wtedy o tobie, Harry, więc z kolei moja energia wywołała to ciepło. W połączeniu tych dwóch czynników możliwe jest właśnie Adfectus, które zaprzecza prawom powszechnej teleportacji, bo przecież nie pomyślałam o żadnym konkretnym miejscu… Rozumiecie?
     Spojrzeli na siebie i jednocześnie wzruszyli ramionami.
     Pokręciłam głową na boki, uśmiechając się do nich szeroko. Tak bardzo tamta sytuacja przypominała mi te częste, szkolne wydarzenia ze zwykłego życia, którego przecież nigdy nie mieliśmy w pełni. Kto wie, może właśnie teraz przyszła na to szansa?
     Już otwierałam usta, żeby im o tym powiedzieć, kiedy we frontowych drzwiach pojawiła się McGonagall. Rozejrzała się na boki i ruszyła energicznie w naszą stronę.
 - Potter, Weasley i Granger – powiedziała. Włosy znów miała upięte w ciasny kok, a szatę schludną i elegancką. – W gabinecie dyrektora zaraz rozpocznie się zebranie w związku z bieżącymi wydarzeniami. Wasza obecność jest tam absolutnie niezbędna.
 - Oczywiście – odparliśmy chórem.
     Ruszyliśmy za nią do środka. Szkoła po bitwie wyglądała naprawdę przerażająco. McGonagall szła szybko, zgrabnie omijając sterty gruzu i pojedyncze odłamki skalne, a jej długa, czarna szata wzbijała w powietrze kłęby pyłu, włócząc się po posadzce.
 - Zakon Feniksa – wypowiedziała hasło, stanąwszy przed kamienną chimerą strzegącą od wieków wejścia do gabinetu Szkoły Magii i Czarodziejstwa.
     Okrągłe pomieszczenie niewiele się zmieniło. Wciąż było w nim pełno dziwnych instrumentów o nieznanym sposobie użycia i działania, a główne miejsce zajmowało duże, drewniane biurko. Do kolekcji portretów przedstawiających byłych dyrektorów Hogwartu dołączył nowy, z wizerunkiem Severusa Snape’a. Obecnie w gabinecie było tłoczno, wypełniali go czarodzieje, biorący udział w bitwie; siedzieli oni na prostych, drewnianych krzesłach w równym półkolu przy ścianie. Byli wśród nich Państwo Weasley z Percym i George’em (pozbawionym na zawsze swojego rozpoznawalnego, szelmowskiego uśmiechu), Bill z Fleur, Hagrid i Madame Maxime, Hestia Jones, Dedalus Diggle, Elfias Doge, Sturgis Podmore, profesor Slughorn, profesor Sprout, profesor Flitwick, profesor Trelawney, Aberforth Dumbledore, Arabella Figg, a także Neville i jego babcia, Luna, Seamus, Dean, bliźniaczki Patil, Cho, Ginny i kilku innych uczniów, a nawet centaur Firenzo. McGonagall zajęła miejsce za biurkiem, tuż obok ministra magii, Kingsleya Shacklebolta, po czym gestem wskazała nam trzy miękkie fotele pośrodku. Usiedliśmy, czując na sobie wzrok zgromadzonych. Wszyscy przywitali nas uśmiechem, niektórzy szerokim i radosnym, inni pełnym smutku i żalu po stracie najbliższych.
     Zajęłam środkowe miejsce. Harry usiadł po mojej lewej, a Ron prawej stronie. Ten ostatni sięgnął po moją rękę i zacisnął na niej swoje palce. Serce zadrgało mi niespokojnie, ale przypomniałam sobie obraz Rona z dzisiejszego ranka i nie potrafiłam go odtrącić.
 - Zebraliśmy się tutaj – zaczęła uroczyście profesor McGonagall – ze względu na wydarzenia rozegrane minionej nocy, aby wspólnie – wyraźnie zaakcentowała to słowo – podjąć najważniejsze decyzje z tym związane. – Wzięła głęboki oddech. – Pierwszą kwestią niezbędną poruszenia jest pochówek poległych minionej nocy…
     Pani Weasley wybuchnęła płaczem, na co McGonagall zacisnęła usta w cienką linię – ale nie ze złości, jak to miała w zwyczaju, tylko czystego żalu i bezsilności.
 - Niech spoczną tu, w Hogwarcie – odezwał się śmiało Neville. – U podnóża góry, przy zamku. Zginęli w jego obronie. Niech przyszłe pokolenia uczniów oddadzą im należyty hołd.
     Jego babcia spojrzała na wnuka z dumą, a zewsząd odezwały się entuzjastyczne głosy.
 - Świetny pomysł, panie Longbottom.
     Przez moment oczy Minerwy McGonagall rozbłysły czułością i radością (jakby zaraz miała dodać: pięć punktów dla Gryffindoru!), ale w następnej chwili przygasły. Westchnęła.
 - Zdania, na temat tego, co zrobić z ciałem Lorda Voldemorta są mocno podzielone. – W pomieszczeniu natychmiast zaległa cisza. – Uznaliśmy, że w związku z tym, ostateczna decyzja należy do pana, panie Potter.
     Wszystkie spojrzenia spoczęły na Harrym.
 - Tom Riddle był kiedyś człowiekiem – powiedział w końcu Wybraniec. – Chodził do tej szkoły. Nauczyciele go lubili. Uważam, że należy mu się godny pochówek.
     Nie było oklasków ani podnieconych szeptów, ale obecni na zebraniu czarodzieje spojrzeli na mojego przyjaciela z szacunkiem i podziwem, nie wyłączając mnie i Rona. McGonagall skwitowała to szybkim kiwnięciem głowy i zanotowała coś na kawałku pergaminu, ale mogłabym przysiąc, że Albus Dumbledore przyglądający się tej scenie z portretu na ścianie, otarł wierzchem dłoni spływającą mu po policzku łzę.
 - Jak sami mogliście zauważyć, zamek nie wygląda najlepiej – mówiła dalej opiekunka Gryfonów. – Będzie potrzebne wiele wysiłku i magicznej mocy, aby doprowadzić go do poprzedniego stanu. Jest to niezbędne do tego, aby we wrześniu zacząć nowy rok szkolny. – Spojrzała na zgromadzonych i rozłożyła ręce. – Mogę liczyć na waszą pomoc?
     Odpowiedziały jej entuzjastyczne okrzyki radości.
 - Teraz oddaję głos ministrowi magii.
     Kingsley wstał. Ubrany był w długą, uroczystą, bladoniebieską szatę, a na głowie miał krótką tiarę czarodzieja. Omiótł wzrokiem wszystkich zebranych.
 - Jak sami wiecie, Ministerstwo Magii w dniach ostatnich praktycznie nie istniało – zaczął, przybierając poważny wyraz twarzy. – Wszystkie jego działania były podyktowane przez Lorda Voldemorta. Obiecuję zrobić wszystko, by odbudować nasz świat, przywrócić mu ład, porządek i spokój. Nie będzie więcej obrzydliwych przesłuchać mugolaków i strącania ich do Azkabanu za brak czystej krwi. Przyszła pora, aby nowi czarodzieje zasiedli w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Jeszcze dziś zostaną wszczęte postępowania w sprawie działalności śmierciożerców. – Zawiesił na chwilę głos. – Bardzo chętnie widziałbym wielu z was w naszym nowym Ministerstwie Magii. Wspólnie odbudujemy nasz świat!
     Rozległy się gromkie oklaski. Kingsley ukłonił się lekko i usiadł na swoim miejscu. Wtedy ponownie wstała i zabrała głos McGonagall.
 - Ze swojej strony mogę dodać, że wszyscy walczący otrzymają oficjalne nagrody za specjalne zasługi dla szkoły, a uczniowie siódmej klasy nie będą musieli zaliczać końcowych egzaminów owutemowych. W zamku powstanie także specjalna gablota upamiętniająca wasze dokonania. – Zrobiła krótką pauzę, westchnęła, a kiedy uśmiechnęła się lekko, w jej oczach zaszkliły się łzy. – Hogwart jest dumny, że wychował tak walecznych, honorowych i wspaniałych czarodziejów – dodała, łamiącym się głosem.

~*~

 - Kingsley zaproponował tacie posadę w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów – powiedział Ron. Siedzieliśmy właśnie nad jeziorem z wielką kałamarnicą, jak za starych, dobrych czasów. – W Wydziale Przypadkowego Użycia Czarów. Ale tata odmówił. Lubi swoją pracę. Stwierdził, że oszalałby bez mugoli.
     Uśmiechnęłam się. Nie wyobrażałam sobie Pana Weasleya na innym stanowisku.
     Dzień był ciepły i słoneczny. Na błękitnym, wiosennym niebie nie było ani śladu chmur, a w powietrzu dało się już wyczuć specyficzny smak nadciągającego powoli lata. Oparłam się o pień drzewa, biorąc głęboki oddech, wreszcie spokojny, choć wciąż nie pozbawiony trosk, które układały się w jedno nazwisko: Malfoy. On gdzieś tam jest, pomyślałam. Za tymi górami. Wiedziałam, że kwestią czasu jest pojawienie się na horyzoncie jego sowy. Chyba że sam się tutaj pojawi, osobiście? Kto wie? Kto mógł to przewidzieć?
     Byłam pewna jednego – Draco Malfoy nie odpuści. Widziałam to w jego szarych oczach wtedy, na siódmym piętrze, kiedy powiedział, że mnie nienawidzi, bo zmieniłam jego życie.
     A ten wredny arystokrata przecież zawsze dostawał to, czego chciał. Ja kochałam go tak bardzo, że zgadzałam się na to bez mrugnięcia okiem, choćby odbywało się to moim kosztem. Możecie powiedzieć, że jestem głupia i naiwna, ale nasze uczucie właśnie takie było. Wymagało wielu wyrzeczeń, poświęceń i nie zawsze smakowało samą słodyczą. Może właśnie dlatego było takie piękne, choć niedoskonałe. Wiedziałam jedno – Draco Malfoy nauczył mnie żyć i kochać, pokazał, jak piękne potrafią być sny, gdy stają się rzeczywistością i udowodnił, że jestem naprawdę silna. To, że jego zimne serce, wiecznie skute lodem, zapłonęło żywą miłością do mnie, było najwspanialszą nagrodą, jaką kiedykolwiek otrzymałam. Pomimo różnic i granic, kontrastów i konwenansów. Pomimo wszystko.
 - O czym tak zachłannie myślisz, Harry? – zapytałam, patrząc na Wybrańca. Siedział na dużym kamieniu tuż nad brzegiem jeziora i coś wyraźnie nie dawało mu spokoju.
     Westchnął głęboko i potarł dłonią z roztargnienia bliznę na czole.
 - O Malfoyu. Myślę o Malfoyu.
     Automatycznie wyprostowałam się, napięłam mięśnie i wyostrzyłam wszystkie zmysły, ciesząc się, że znajduję się poza zasięgiem ich spojrzeń. Natomiast Ron, stojący po łydki w zimnej wodzie, prychnął znacząco, wrzucając kamienie w głąb jeziora.
 - Chyba się w nim nie zakochałeś, co? – rzucił.
 - Cały czas zastanawiam się, po której był stronie – odpowiedział Harry, celowo ignorując kretyńską uwagę swojego najlepszego przyjaciela.
 - To chyba zależało od sytuacji, w której aktualnie się znajdował.
     Zapadła nerwowa cisza, przerywana tylko odgłosem wpadających do wody kamyków. Ron widać nie wybaczył wszystkich win Malfoyowi, a Wybraniec pełen był wątpliwości.
 - A ja uważam, Harry – odezwałam się nieśmiało – że ten jeden, jedyny raz Malfoy podjął właściwą decyzję. W ostatniej chwili, ale lepiej późno niż wcale.
     Przeszył mnie bystrym spojrzeniem swoich dobrych, zielonych oczu. Nie odwróciłam wzroku, ale od razu zrobiło mi się gorąco. Ciężko było mieć jakiekolwiek tajemnice przed przyjaciółmi, ale ja naprawdę wierzyłam w słuszność sprawy. Wierzyłam w to, że miłość prędzej czy później otwiera ludziom serca, skłania do akceptacji. Wiele było już za nami, ale być może właśnie to zadanie było ze wszystkich innych najtrudniejsze.
 - Wspaniale. Pięćdziesiąt punktów dla Slytherinu – zadrwił Ronald. Wrzucił kamień do jeziora, westchnął, po czym spojrzał na mnie. – Prawda jest taka, Hermiono, że ty zawsze widzisz w ludziach to, co najlepsze. Ale Malfoy jest przede wszystkim dupkiem i to odkąd pamiętam. Harry przejrzał go już w szóstej klasie, choć przyznam, że nawet ja dałem się nabrać. Potem zniknął na blisko rok, powiązano nas z tym zniknięciem, wrócił, wpakował nas w tarapaty w Pokoju Życzeń… W porządku, przejawiał oznaki rozsądku i dziwnego nawrócenia, no i wspomniał nam o Snape’ie, ale uważam, że uratowanie życia – a to właśnie zrobiliśmy – w zupełności spłaca ten dług.
     Przez jego słowa przemawiała gorycz i żal, i pomyślałam, że w jakiś dziwny i pokrętny sposób Ron obwinia Dracona o śmierć Freda. Być może obwiniał o to wszystkich, którzy na lewym przedramieniu mieli wytatuowany Mroczny Znak.
     Harry w żaden sposób tego nie skomentował. Wpatrzył się w horyzont, a ja nagle zapragnęłam poznać jego myśli. Co naprawdę sądził o postawie Malfoya i o jego ostatniej próbie przejawienia choć odrobiny dobroci? Czy – podobnie jak Ron – wciąż pamiętał wydarzenia z szóstego roku, to, że Draco Malfoy wpuścił do szkoły śmierciożerców? Może zastanawiał się, gdzie Ślizgon przebywał cały ubiegły rok, dlaczego uciekł i dlaczego wrócił, akurat teraz, akurat na finał? Bezsilność wobec wszystkich tych pytań – a przede wszystkim wobec myśli i odpowiedzi Harry’ego – doprowadziły mnie do kompletnego mętliku.
     Podniosłam głowę i bez żadnego konkretnego powodu spojrzałam w prawo. Stała tam Ginny, w czarnej bluzce z rękawami do łokcia i rozwianymi, długimi włosami. Ron pomachał do niej, ale ona nawet nie zwróciła na niego uwagi. Za to Harry zeskoczył z kamienia i ruszył w jej stronę, jakby to było dokładnie zaplanowane, bez słowa wyjaśnienia.
     Zrobił kilka kroków, po czym odwrócił się do nas.
 - Kingsley prosił mnie, żebym był obecny podczas przesłuchań śmierciożerców w Ministerstwie Magii – powiedział. – Myślicie, że powinienem się na to zgodzić?
 - Pewnie, stary. Trzeba raz na zawsze dokończyć tę sprawę.
     Kiwnął głową, przyznając mu rację, po czym ruszył w kierunku Ginny.
 - Harry – zawołałam go jeszcze, nim się oddalił. Spojrzał na mnie wyczekująco. – Teraz już wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
     Uśmiechnął się do nas ciepło, jakby dopiero powoli zaczynał w to wierzyć. 

_________________________
Jak tam po pierwszym tygodniu szkoły? Dajecie radę? :)
Mogę Wam już zdradzić, że część drugą - jak mówiłam - zakończy rozdział pięćdziesiąty, a część trzecia będzie liczyć dziewięć odcinków, po czym zakończę ENS epilogiem. Rozdziały będę dodawać co piątek, nie przewiduję już żadnych opóźnień.

Dziś mecz! Memoriał Wagnera, godzina siedemnasta - trzymajcie kciuki za naszych siatkarzy!

33 komentarze:

  1. Świetne!!!
    Ale zaniepokoił mnie fakt, że Ron darzył Herm TAKIM uczuciem. Mam nadzieje, że to nic nie zmieni między ją a Draco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic. Poza tym, że Hermiona będzie miała na nazwisko weasley. Sprawdź w stronie bohaterzy czy postacie.

      Usuń
  2. Jak tylko wróciłam ze szkoły to wpadłam, żeby przeczytać rozdział i jest jak zwykle rewelacyjny. jak Ty to robisz?
    Mam nadzieję, ze mimo wszystko nigdy nie skończysz tego opowiadania, Damo :)
    Uwielbiam CIĘ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialnie jak zwykle :)
    Mam nadzieję, że teraz wszystko już będzie tylko lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że Hermiona jednak nie może być z Ronem. Choć podobało mi się twoje dramione, nie potrafię wyzbyć się sentymentu do kanonicznych paringów, zwłaszcza, że podobała mi się twoja kreacja Rona. Nie robiłaś z niego jakiegoś buca, jak to się niektórym zdarza, a pokazałaś go jako fajnego i normalnego chłopaka, który bał się o bliskich, a potem po bitwie, rozpaczał po utracie Freda.
    Ogólnie bardzo podobały mi się te rozdziały o bitwie - tu wreszcie był kanon, było mniej patosu niż ten, którego nie brakowało w relacjach Hermiony i Draco, i podobało mi się to, jak ukazałaś Hogwart w trakcie bitwy i po. W sumie po przeczytaniu pierwszy raz ostatniej części zawsze się zastanawiałam, jak to wyglądało już po wszystkim, bo epilog mówi o wydarzeniach 19 lat później ;P. A ty pokazałaś to wiarygodnie. To mi się podobało, więc rozdział przeczytałam bardzo szybko i lekko.
    Zastanawiam się, co będzie w kolejnych odcinkach, skoro twierdzisz, że już ich niewiele zostało. Ale cieszę się, że postanowiłaś dokończyć to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co wiem z zakładki "Postacie" i prologu, to Hermiona będzie z Ronem :)

      Usuń
    2. Czytam bloga od początku, ale po ponad roku już nie pamiętałam, co było w prologu, teraz go sobie odświeżyłam ^^.
      Swoją drogą, zakładka z postaciami fajnie zrobiona, teraz dużo lepsza niż była wtedy, kiedy czytałam ją po raz ostatni ;).

      Usuń
    3. Si, Hermiona będzie z Ronem :)
      Ano zmieniłam tą zakładkę już jakiś czas temu, stwierdziłam, że tak wygląda o wiele lepiej, chociaż jeśli ktoś nie chce "spojlerów" i liczy na niespodziankę, to lepiej zrobi, jak nie będzie tam zaglądał :D

      Usuń
  5. - O Malfoyu. Myślę o Malfoyu.
    - Chyba się w nim nie zakochałeś, co?
    Hahahahahahaha RON <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Scena z Ronem kiedy przerzucał kamienie był taki wzruszający,że nawet mnie poruszył... Życzę dużo weny i czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam Anta

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaa szkoda, że już powoli zmierzasz to końca.. Tak się dobrze czytało Twój blog :)
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdzie jest Draco? Stęskniłam się za nim!
    Damo Kier, dzięki Twojemu blogowi wyrażenie "Aby do piątku" nabrało nowego znaczenia :)
    Pozdrawiam, Alexa

    OdpowiedzUsuń
  9. "(jakby zaraz miała dodać: pięć punktów dla Gryffindoru!)" -> hah, szczerze uśmiechnęłam się przy tym wtrąceniu, jest świetne ; >
    Ogółem to sama jestem ciekawa, co myślał wówczas o Malfoyu Harry. Właściwie to nie mam co do tego konkretniejszych pomysłów; szanse rozkładają się 50 na 50; nie mam nawet argumentów do tego, aby sądzić, że wciąż nie za bardzo darzył go sympatią i myślał o nim w złych barwach; ale nie mam też większych powodów do tego, aby uważać inaczej. Cóż, może jeszcze ta kwestia się wyjaśni ; )
    Ogółem cieszę się, że nie namieszałaś w zakończeniu drugiej bitwy o Hogwart i postąpiłaś kanonicznie, sprawiając, że harry wygrał, a voldemort przegrał. W sumie miałam takie jakieś wrażenie, że to pozmieniasz, ale czekała mnie miła niespodzianka. Wolę zdecydowanie, gdy w HP wygrywa dobro (bo w innych historiach nie związanych z kanonem i ff to już nie jest tak kolorowo xD Wolę jak się leje krew niewinnych, jestem dziwna xDDD).
    Ogółem, to jestem ciekawa, kiedy teraz w najbliższym czasie Hermiona spotka się z Dracoenm. Podejrzewam jednak, że będzie to dopiero w trzeciej części. Strasznie mnie wgl zaskoczyłaś tym, że ta część będzie miała już tylko 2 rozdziały, a następna zaledwie 9... Niewiele już zostało do końca, co bardzo mnie smuci, bo jestem bardzo zżyta z tym opowiadaniem.
    Całuję,
    Leszczyna
    PS Sory za krótki komentarz, nie mam ostatnio weny do długich...

    OdpowiedzUsuń
  10. Zrobilas ogromny prezent dla mnie :D Mam dzis urodziny, wiec notka u cb jest nieopisana radoscia, ktora we mnie skacze teraz :D Dobra do rzeczy, bo klepie ... :D

    Wiesz co myslalam sobie jak to czytalam? Mialam ochote sie rozplakac, w prawdzie mowiac... to mi sie zakrecila lza w oku... Tak idealnie to wszystko opisalas...
    Reakcja Rona w wodzie :D Piecdziesiat punktow dla Shlyterinu xD No bomba ! Ale sie to wszystko potoczylo, ojojoj. Ale kurde nie chce zebys to kiedys w ogole konczyla ;( Nie wyobrazam sobie tego ! :(

    [four-shortbread-hearts]

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział! Ciekawi mnie, kiedy Malfoy znowu pojawi się w życiu Hermiony i jak to wszystko się rozwiąże... :) No i co teraz będzie się działo.

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny rozdział :-) Czekam na następny!!



    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku nie wierzę, że tak mało pozostało do końca ENS ;c

    Ale muszę powiedzieć, że teraz rozdział był naprawdę dobry. Strasznie podoba mi się to jak opisujesz przeżycia Hermiony. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniały rozdział. Bardzo podobało mi się jak to wszystko opisałaś i jestem ciekawa co stanie się dalej. Mam nadzieję, źe niedługo spotkamy Dracona. Wielka szkoda, że niedługo kończysz opowiadanie, no ale wszystko kiedyś ma swój koniec. Czekam na nasstępne.
    ~ Ryann Black

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja na razie pragnę się cieszyć tymi rozdziałami, które są - w końcu czeka nas jeszcze ponad dwa miesiące z ENS :)
    Rozdział był świetny. Pewnie się powtarzam, ale za każdym razem myślę, że to szczyt Twoich możliwości, a Ty zawsze mnie zaskakujesz, robisz na przekór i pokazujesz, że ciągle możesz więcej. To niesamowite. I bardzo chciałabym w przyszłości pisać tak jak Ty.
    Nie mogę doczekać się następnego piątku.
    Pozdrawiam, Agnes.

    OdpowiedzUsuń
  16. To tak. Trzymam kciuki chociaż się w ogóle nie znam. Co do pierwszego tygodnia szkoły jestem chora i dupa. Kisze się w domu gdy inni mają fun. I teraz rozdział. Extra. Bardzo ładny. Myślę że najfajniejszy porównując do ostatnich. Bo wszystkich nie pamiętam tak dokładnie.. To w końcu już 47 rozdział!! A jestem tu od 22. Strasznie ten czas leci. Strasznie. No nic. Ciekawi mnie co będzie z ronem. Kreujesz go tu inaczej niż wiele innych autorek. Często jest kretynem a tu po prostu zakochanym chłopakiem który stracił brata i właśnie dojrzewa do poważnych decyzji... To fajne chociaż przez to bardziej mi go żal bo Miona oczywiście wybierze draco. Czy on będzie przesłuchiwany?! Draco się znaczy?! Bo tak by pasowało w sumie..
    Podziwiam i czekam na piątek
    ~arurka
    PS Sory za błędy piszę na fonie

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo fajny rozdział! Czemu trzecia część będzie taka krótka? :C Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Część trzecia taka krótka? :( I nie ma cytatu? :((
    Ale poza tym świetny rozdział. J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem cytat wydaje mi się zbędny :) A jeśli chodzi o część trzecią, to jest ona głównie wyjaśniająca i podsumowująca - nie ma sensu ciągnąć jej w nieskończoność.
      Hej, ale głowa do góry! W końcu to jeszcze blisko trzy miesiące z ENS :D

      Usuń
  19. Piszesz fantastycznie, masz piękny styl, nie popełniasz błędów, wszystko pięknie :) Ale mam 2 pytania! Nie chce się czepiać, po prostu z ciekawości, być może nie czytałam zbyt uważnie, jeśli tak, to popraw mnie proszę :)
    Dlaczego na początku rozdziału nie wyjaśniłaś sprawy z Harry'm? Najpierw piszesz, że nie żyje, a w następnym zdaniu pokonuje Voldemorta. Zero wyjaśnień. Wiem jak było w książce, większość osób zapewne wie, ale to po prostu wyszło nielogicznie. Poza tym, w poprzednich (chyba dwóch) rozdziałach pisałaś bardzo zgodnie z książką i to było aż nudne, a tu nagle zupełna zmiana kierunku.
    Druga sprawa - Snape. W poprzednim rozdziale Draco powiedział Hermionie, że Harry musi koniecznie porozmawiać z Severusem.
    W tym rozdziale wnioskujemy, że profesor nie żyje. O co chodzi? Może masz zamiar wyjaśnić to w kolejnych częściach, ale pozostawiłaś we mnie pewien niedosyt i bardzo mnie to nurtuje, gdyż nie raz spotkałam się z autorkami, które zaczynały pewien wątek i go nie kończyły, więc jestem trochę wyczulona na tym punkcie, wybacz ;)
    Mam nadzieję, że nie potraktujesz tego komentarza, jako durną krytykę, bądź hejta, tylko odpowiesz, bo piszę z czystej ciekawości. Może masz to zamiar wyjaśnić w kolejnych rozdziałach lub ja po prostu nie doczytałam :) Czytam Twojego bloga już kilka miesięcy, jestem zachwycona i czekam na kolejny rodział. Pozdrawiam!
    Majka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję za komentarz i oczywiście z chęcią odpowiem na Twoje pytania :)
      Generalnie na oba pytanie odpowiedź jest jedna: w tych fragmentach bazuję ściśle na kanonie, którego nie widzę sensu powtarzać. Sprawa z Harrym była opisana w książce (Zakazany Las, Avada kedavra i jej konsekwencje, udawanie śmierci itp), a że nie widziałam potrzeby opisywać tego dokładnie z perspektywy Hermiony (a na niej się głównie skupiam w opowiadaniu) - pominęłam to, co w kanonie i serii książek o HP jest dobrze wyjaśnione. To samo dotyczy Snape'a - z kanonu wiadomo, że Harry go odnalazł, a Voldemort go zabił, więc również nie powtarzałam tego (bo skutkowałoby to przerzuceniem się z Hermiony na Harry'ego, a tego starałam się uniknąć).
      Wszystko sprowadza się więc do wydarzeń kanonicznych i niezmienionych (dotyczacych Harry'ego czy Snape'a).
      Mam nadzieję, że rozwiałam nurtujące Cię tajemnice, a gdyby coś jeszcze było niejasne - pytaj śmiało!
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  20. Boże kocham <3 czemu musisz TAK pisać ?? Nie wierzę, ze zostało już tego opowiadania tak mało :( Wszystko tak idealnie opierasz na kanonie, ze czasem mam wrażenie, że tak było na prawdę. Ehhh nie wiem co powiedzieć... Piękny i wspaniały rozdział ;) Pozdrawiam,Lili :)
    Zapraszam na panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo podobał mi się scena z Ronem odgarniającym kamienie. Była taka prawdziwa. Do tego zachowanie Hermiony. Ja wiem, że ona nie chce go zranić, bo ostatnio dużo przeszedł, jednak takim zachowaniem daje mu nadzieję. Mam nadzieję, że nie zwiąże się z Ronem z litości i przyjaźni. Heh...z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń.
    Niby wojna się skończyła ale mam wrażenie, że to dopiero początek dla Dracona, Hermiony i reszty bohaterów. Bo teraz muszą odbudować siebie i swój świat na nowo.
    Tak mi się jakoś na refleksje zebrało po tym rozdziale;)
    Życzę dużo weny!
    Pozdrawiam ciepło,
    V.

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetne, świetne, świetne:) Ja chcę już piątek! :D

    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  23. To opowiadanie jest CUDOWNE. Niestety zdaję sobie sprawę, że nie długo dobiegnie końca i będę musiała się z tym pogodzić, jak również z tym że Hermiona nie będzie z przecudownym Draco ;). Nie omieszkam również spytać, czy planujesz kolejną historie na podstawie HP? (Ciekawość mnie zżera ;p) Co do rozdziału, tak jak moją poprzedniczkę rozczuliła mnie scena z Ronem, starającym się pogodzić z targającymi nim emocjami. Pozdrawiam ; ) L.

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetnie ;) jak zawsze z resztą. Szkoda mi Rona, ale bardziej szkoda mi Hermiony bez Draco. Przeraża mnie fakt, że historia zmierza ku końcowi. Czytanie twojego bloga stało się dla mnie czymś tak naturalnym, że bez tej historii będzie dziwnie. Nie zostaje nic jak czekać na te kilka ostatnich rozdziałów:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Super:D Zastanawiam się tylko czy ten piątek trzynastego będzie pechowy:D Ale z nowym rozdziałem na ENS to niemożliwe:)

    Pozdrawiam

    Enim

    PS. Nie mogę uwierzyć,że to już powoli koniec twojej opowieści:((

    OdpowiedzUsuń
  26. ciekawa jestem czy wyjawi im prawde :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie mam siły. Nawet na ten komentarz.
    Co mogę powiedzieć?
    W pewnym sensie to i Ciebie nienawidzę, bo wciągnęłaś mnie w te chore opowiadanie.
    Przepraszam, że aż tak wulgarnie.
    Nigdy nie myślałam, że czytając, mogę zacząć porównywać mnie i to tutaj.
    A jednak.
    Ale za to wszystko dziękuję..
    Z całego serduszka.
    Niech Ci się tak dalej wiedzie :).
    Nieparzysta

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy: