14 grudnia 2012

29. Harry i inne nieszczęścia, cz. I


„Ludzie są bezradni wobec losu, są ofiarami czasu. I własnych uczuć”.
John Irving

~*~

  - Szukałem w swoim kufrze Mapy Huncwotów – tłumaczył Harry. Siedzieliśmy właśnie przy łóżku Rona w Skrzydle Szpitalnym razem z Ginny, Fredem i George’em, którzy zostali natychmiast poinformowani o porannym wypadku. Pan i pani Weasley właśnie rozmawiali z Dumbledore’em w jego gabinecie. – Wyciągnąłem z niego czekoladki, które kiedyś dała mi Romilda Vane, i położyłem na łóżku. Ron musiał pomyśleć, że to kolejny jego prezent, więc je rozpakował. Częstował mnie nawet, ale nie miałem do tego głowy…
      Był zbyt zajęty sprawdzaniem, gdzie właśnie może być Draco Malfoy.
  - Mogłem się domyślić, że nafaszerowała je eliksirem miłosnym, przecież Ginny ostrzegała mnie wcześniej – ciągnął dalej Wybraniec. Widziałam, jak Fred i George wymienili porozumiewawcze spojrzenia. – Zaczął się jakoś dziwnie zachowywać, jakby kompletnie mu odbiło: wygadywał kompletne bzdury i walnął mnie w bok twarzy. Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi, póki nie zobaczyłem na jego łóżku tych rozpakowanych czekoladowych kociołków. – Westchnął. – Więc zaprowadziłem go jak najszybciej do gabinetu Slughorna.
      Właśnie wtedy, podczas drogi do lochów, natknęli się na Lavender, którą Ron potraktował bardzo nieczule. Tę część historii już znałam. Harry mówił dalej.
  - Dał mu antidotum, zadziałało natychmiast i odzyskał rozum. Przez chwilę wyglądał, jakby nie miał pojęcia gdzie jest i co się stało. Miałem ochotę zacząć się z niego śmiać, ale Slughorn zaproponował, że poczęstuje nas pitnym miodem. Powiedział, że dostał je od madame Rosmerty, i że miał zamiar ofiarować je w prezencie Dumbledore’owi, ale ostatecznie nalał nam do kieliszków. Ron od razu się napił i zaczął się cały trząść…
      Przed oczami stanęła mi cała ta scena: uśmiechnięty Horacy Slughorn podający Gryfonom na srebrnej tacy szklane puchary, Harry myślący zachłannie, jak umiejętnie nawiązać do sprawy wspomnienia o horkruksach i Ron, zupełnie zdezorientowany przez poranne wydarzenia, chcący po prostu się czymś zająć. Nie wyszło mu to na dobre.
  - Slughorn spanikował – kontynuował zielonooki – stał jak sparaliżowany, zupełnie nie wiedząc, co robić. Pobiegłem do kredensu po bezoar, tak się składa, że kilka dni wcześniej o nim czytałem, i wepchnąłem mu go do ust. Bałem się, że za późno, ale Ron na szczęście zaczął normalnie oddychać. Przynieśliśmy go tutaj, no a resztę już znacie.
      Przyjrzałam się po kolei twarzom każdego z obecnych. Fred z George’em mieli niepewne miny i przygryzali nerwowo wargi, byłam pewna, że czują się poniekąd odpowiedzialni za te czekoladki – w końcu to oni rozpowszechnili wśród uczniów Eliksir Miłosny. Pod ich nogami, na podłodze, stało wielkie pudło – prezent dla Rona, który chcieli osobiście mu wręczyć, choć nie w takich okolicznościach. Ginny siedziała na skraju łóżka, stukając palcami o białą pościel. Wzrok miała smutny i dziwnie przygaszony; wiedziałam, że choć jej relacje z najmłodszym bratem bywały różne, to bardzo uderzyło ją jego nieszczęście.
      Kiedy moje spojrzenie spoczęło na Harrym, od razu wiedziałam, że chciałby powiedzieć więcej niż nam wyznał. Jego zielone oczy patrzyły na mnie wyraziście i twardo spod okrągłych okularów; wiedziałam, że miał już ułożoną w głowie teorię na temat tego, co się wydarzyło i byłam pewna, że związał to jakoś z zaklętym naszyjnikiem, atakiem dementorów i postacią Dracona Malfoya. Och, zdecydowanie zbyt długo było dobrze.
  - Szczęście, że pomyślałeś o tym bezoarze, Harry – powiedział cicho Fred.
      Wybraniec znów rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie i tym razem bez trudu je rozszyfrowałam. Próbował mi powiedzieć, że Ron zawdzięcza życie nie jemu, ale Księciu Półkrwi, bo właśnie dzięki jego zapiskom Harry poznał działanie tego małego kamyka.
      Nie musiałby tego robić, gdyby od pierwszej klasy uważał na eliksirach.
      Nagle drzwi do Skrzydła Szpitalnego otworzyły się i do środka weszła przerażona pani Weasley w towarzystwie swojego męża. Oboje rzucili się w stronę łóżka Rona, więc razem z Harrym wycofaliśmy się po cichu na korytarz, by pozwolić Weasleyom być razem.
  - To nie był przypadek, Hermiono – powiedział od razu Wybraniec, gdy tylko zamknął za nami drzwi. – Ktoś świadomie zatruł ten miód, podsunął go madame Rosmercie, by ta przekazała go Slughornowi. Ktoś wiedział, że Ślimak trzyma go dla Dumbledore’a.
  - Harry, sugerujesz, że ktoś chce zabić… Dumbledore’a?
  - Jego, albo Slughorna. Ale biorąc pod uwagę naszyjnik oraz pojawienie się dementorów właśnie na siódmym piętrze, wszystko właśnie na to wskazuje.
      Spojrzał na mnie przenikliwie, a ja od razu zrozumiałam, o co mu chodzi.
  - Och, daj spokój. – Pokręciłam głową na boki. – Jaki Malfoy miałby w tym cel?
  - Jeszcze nie wiem – odparł. – Może to ma coś wspólnego z tym zadaniem od Voldemorta? Może Sama-Wiesz-Kto chce upokorzyć Malfoya za błędy rodziców…
  - Harry, Voldemortowi za bardzo zależy na śmierci Dumbledore’a, żeby powierzać to zadanie siedemnastolatkowi – stwierdziłam chłodno. – Nie zrobiłby tego.
      - Gdyby był jakiś sposób, żeby dowiedzieć się, co knuje Malfoy…
      Wywróciłam teatralnie oczami.
  - Mam pomysł, pójdź na przyspieszony kurs animagii – rzuciłam z sarkazmem. – Taki krótki, siedmiodniowy. Naucz się zmieniać w robaczka, jak Rita Skeeter, usiądź na ramieniu Malfoya i spędź po prostu wspaniały dzień ze Ślizgonem. – Zawiesiłam na chwilę głos, czując, jak ogarnia mnie nieuzasadniona złość. – Albo inaczej: przypnij mu jakiś niewidzialny ogon i…
      Urwałam, gdy Harry podniósł głowę do góry i uśmiechnął się tryumfalnie.
  - Niewidzialny ogon? – powtórzył. Zadrżałam, obawiając się jego pomysłów. – Wiesz, to jest jakiś pomysł, Hermiono… Jeszcze nigdy tego nie robiłem. Eee… Stworek?
      W tym samym momencie, w którym doszło do mnie, co ma na myśli Wybraniec, ciszę panującą na korytarzu rozdarł donośny huk, po czym przed nami zmaterializowały się dwa walczące ze sobą skrzaty domowe – jednym z nich był Stworek, którego Harry był prawowitym panem (dostał go w spadku po Syriuszu), a drugim Zgredek, wolny skrzat.
  - Eee… Chyba nie zamierzasz… – zaczęłam, ale on wcale mnie nie słuchał.
  - Ej, przestańcie – mówił, patrząc z zakłopotaniem na bijące się skrzaty. Robiły przy tym straszny harmider. – Zakazuję wam ze sobą walczyć. To znaczy, Stworku, zakazuję ci walczyć ze Zgredkiem… Zgredku, nie mogę ci rozkazywać, więc…
  - Zgredek jest wolnym skrzatem! – zapiszczał, kłaniając się nisko. Jego ogromne, błyszczące oczy wpatrywały się w Harry’ego ze szczerym uwielbieniem. – Zgredek może słuchać, kogo chce, sir, i Zgredek zawsze wykona polecenia Harry’ego Pottera!
      Wybraniec uśmiechnął się, a ja przygryzłam dolną wargę, ogarnięta sprzecznymi uczuciami. Wiedziałam, że to źle się skończy, ale nie przychodziło mi do głowy nic, co mogłabym zrobić, by temu zapobiec i nie budząc jednocześnie podejrzeń.
  - Świetnie, w takim razi oboje mi pomożecie. – Kucnął, patrząc raz na jednego skrzata, raz na drugiego. – Posłuchajcie, chciałbym, żebyście… śledzili dla mnie Dracona Malfoya. – Stworek wytrzeszczył na niego oczy, ale Harry go zignorował. – Nie odstępujcie go na krok, obserwujcie go całą dobę, sprawdźcie gdzie chodzi, co robi i z kim się spotyka… I zakazuję wam komukolwiek o tym mówić, ujawniać się. Chcę, żebyście zdawali mi regularne raporty, ale tylko wtedy, kiedy będę sam, mogą mi towarzyszyć tylko Ron i Hermiona.
      Prychnęłam bezgłośnie za jego plecami, zaciskając ręce w pięści.
  - Dracona Malfoya? – zaskrzeczał Stworek. – Pan chce, by Stworek śledził czystej krwi czarodzieja, wnuka siostry mojej dawnej pani?
  - Tak, chodzi o niego. I wiesz, że musisz spełnić mój rozkaz.
      Skrzat wyglądał przez chwilę, jakby chciał coś powiedzieć, ale widocznie zaklęcie wiążące go z Harrym na to nie pozwoliło. Skłonił się nisko, mrucząc coś pod nosem.
  - Zgredek to zrobi, Harry Potter sir! – rzekł mniejszy skrzat. Harry uśmiechnął się do niego.
  - Dziękuję, Zgredku. Oboje bądźcie jego ogonami.
      Wybraniec wyprostował się, a skrzaty zniknęły z korytarza z charakterystycznym trzaskiem. Gryfon odwrócił się w moją stronę z tryumfalnym uśmiechem na twarzy, ale ja wcale nie podzielałam jego entuzjazmu. Musiałam jak najszybciej ostrzec Malfoya.
      Zielonooki westchnął.
  - Co w tym planie ci się nie podoba, Hermiono? – zapytał przyciszonym głosem. – Chodzi o jakieś łamane punkty regulaminu Stowarzyszenia WESZ, czy wzięłaś sobie za punkt honoru bronić Malfoya na wszelkie możliwe sposoby?
  - Dlaczego miałabym go bronić? – odparłam, przerażona, że mógł w ogóle tak pomyśleć.
  - Bo nie dopuszczasz do siebie tak oczywistych faktów, że aż rażą w oczy. Ale sama zobaczysz, Zgredek i Stworek odkryją coś, co może wreszcie przemówi ci do rozumu.
  - Podchodzę do tego po prostu z trochę większym dystansem! – syknęłam, czując, jak drżą mi ręce. – A ty powinieneś zająć się wyciągnięciem tego wspomnienia od Slughorna, a nie śledzeniem Ślizgona na Mapie Huncwotów! Dumbledore na tobie polega, Harry!
      Skrzywił się, jakby zabolały go te słowa. Westchnął.
  - Wiem. Ale wciąż nie mam pojęcia, co mógłbym z tym zrobić.
  - Jak dalej będziesz się do tego zabierał w ten sposób, to przyda ci się dużo szczęścia.
      Odwrócił szybko głowę w moją stronę, a w jego oczach zobaczyłam coś dziwnego. Zmrużyłam oczy, zaplatając jednocześnie ręce na piersi i czekając na jego wyjaśnienie.
  - Szczęście… Tak, to jest to, Hermiono! – Klasnął uradowany w dłonie. – Potrzebne mi będzie szczęście… A jeśli będzie ono… płynne?
  - Feliks Felicis – szepnęłam, wreszcie go rozumiejąc. Kiwnął głową.
  - Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem? To było przecież tak oczywiste! Nie muszę zużywać do tego całej fiolki, wystarczy kilka kropel… Zrobię to po jutrzejszym meczu…
      Musiałam przyznać, że pomysł Harry’ego był naprawdę dobry. Wcześniej nawet przez myśl mi nie przeszło, by użyć płynnego szczęścia, które Wybraniec wygrał na jednej z pierwszych lekcji eliksirów w tym roku szkolnym. Teraz trzeba było tylko mieć nadzieję, że Feliks Felicis podpowie zielonookiemu, jak właściwie podejść Slughorna.
      Spojrzałam na zegarek – dochodziła ósma wieczorem. Państwo Weasley wciąż siedzieli w Skrzydle Szpitalnym i pod żadnym wypadkiem nie chciałam im przeszkadzać, chociaż byłam ciekawa, czy Ron odzyskał już przytomność. Stwierdziłam w końcu, że stojąc pod drzwiami nic nie osiągnę, więc pożegnałam się z Harrym, obiecując, że zajrzę tutaj jeszcze dzisiejszego wieczoru, po czym ruszyłam po schodach w kierunku sowiarni.
      Póki co wiedziałam jedno – musiałam ostrzec Dracona. Ostatnio powiedział, że jest już blisko wykonania zadania dla swojego ojca, że to kwestia kilku lub kilkunastu dni, więc tym bardziej nie chciałam, by miał na głowie dodatkowy kłopot w postaci szpiegów. Z tym wiązałam i swoje nadzieje, gdyż Malfoy obiecał, że kiedy będzie po wszystkim, wreszcie będziemy mogli przestać się ukrywać. Ostatnio wieczorami, tuż przed zaśnięciem, często układałam sobie w głowie różne sytuacje, w których oznajmiam przyjaciołom, że jestem z tym Ślizgonem. Wizje były mniej lub bardziej optymistyczne i podświadomie drżałam, myśląc o tym, ale musiałam przyznać, że było w tym też coś niesamowitego.
      W sowiarni panowały półmrok i nieprzyjazne zimno. Nie wzięłam z dormitorium żadnego płaszcza ani szalika, więc już po chwili mój oddech zamienił się w kłęby białej pary, a na policzkach pojawiły się czerwone rumieńce. Wyjęłam z wnętrza szaty kawałek starego pergaminu i położyłam go na parapecie, by naskrobać tam kilka prostych słów.

Nie możemy się na razie spotykać. Uważaj, co robisz: jesteś śledzony.

      Drugą kropkę postawiłam z taką siłą, że aż zrobiłam w pergaminie małą dziurkę. Umyślnie się nie podpisałam: wiedziałam, że Malfoy rozpozna kształt moich liter, a nie chciałam narażać się na ujawnienie, gdyby list wpadł w niepowołane ręce – na przykład Zabiniego.
  - Odnajdź go jak najszybciej, dobrze? – szepnęłam do małej, szarej, szkolnej sówki, która jeszcze nie zdążyła wylecieć na nocne łowy. Przywiązałam jej liścik do nóżki i wypuściłam przez okno, patrząc, jak rozpościera skrzydła i zatacza w powietrzu duże koło. Śledziłam jej lot, póki nie zniknęła mi z oczu, pochłonięta przez ciemność.

~*~

      Ron obudził się następnego dnia wczesnym popołudniem. Harry był u niego od rana i to od niego dowiedziałam się, że Ronald szeptał przez sen coś, co prawdopodobnie było moim imieniem. Starałam się ukryć, jak bardzo ten drobny fakt mnie zmartwił - ostatnie, czego bym chciała, to zranić i rozczarować kogoś, kto na to zupełnie nie zasługiwał.
      Odwiedziłam go w Skrzydle Szpitalnym zaraz po śniadaniu, jeszcze przed meczem Gryfonów z Puchonami, który miał odbyć się godzinę później. Wyglądał już dużo lepiej niż wczoraj: jego twarz powoli nabierała kolorów i znacznie poprawił mu się humor, chociaż pani Pomfrey jeszcze nie pozwalała mu się obciążać i wstawać z łóżka. Bardzo żałował, że nie będzie mógł zagrać w meczu z Hufflepuffem i był zły, że jego miejsce zajął McLaggen.
  - Zobaczysz, Hermiono, to się źle skończy – mówił, zajadając się wielką tabliczką czekolady z Miodowego Królestwa, którą dostał od Lavender. – Jeśli Harry szybko nie złapie znicza, Gryffindor może pożegnać się z wygraną. Ten kretyn rozwali całą taktykę.
  - Trochę więcej optymizmu, Ron – powiedziałam, uśmiechając się do niego.
  - Strasznie żałuję, że nie gram – wyznał. – Ostatnio naprawdę byłem w formie. Miałem nadzieję chociaż zobaczyć mecz z trybun, ale pani Pomfrey mi zabroniła. – Wygiął usta w podkówkę i westchnął. – Liczę na to, że usłyszę stąd komentatora…
      Na boisko poszłam razem z Ginny. Podczas drogi cały czas narzekała na swoje relacje z Deanem, wplatając w to niekiedy troskę o Rona. Rozstałyśmy się tuż przed stadionem: Ruda skręciła do szatni, skąd słychać już było radosny gwar podnieconych rozmów, a ja ruszyłam w kierunku trybun, gdzie zajęłam miejsce obok Neville’a.
      Na początku nie wiedziałam, co jest nie tak, ale czułam wyraźnie, że czegoś mi tutaj brakuje. Zmarszczyłam brwi, próbując sobie uświadomić zmiany, aż w końcu zrozumiałam.
  - Neville, gdzie jest Luna? – zapytałam, zdając sobie sprawę, że mój niepokój wzbudził brak wielkiego, ryczącego lwa panny Lovegood. Longbottom zachichotał pod nosem.
  - Będzie komentować mecz – wytłumaczył.
      Wytrzeszczyłam na niego oczy ze zdumienia. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zrobiłby z Luny komentatora! Gryfon miał jednak rację – po przeciwnej stronie boiska, zaraz obok McGonagall, stała owa Krukonka. Nie sposób było jej pomylić z nikim innym: długie, jasne włosy, kolczyki z rzodkiewek i naszyjnik z korków od kremowego piwa. To musiała być Luna Lovegood.
      Obie drużyny wyszły już na boisko. Przyłączyłam się do ogólnej wrzawy, choć tylko z obowiązku. Najchętniej uciekłabym z trybun i spotkała się po kryjomu z Draconem. Tęskniłam za nim, ale wiedziałam, że rozpoczęte sprawy należy doprowadzić do końca.
  - Teraz kafla przejmuje Ginny Weasley – dobiegł mnie rozmarzony głos Luny. – Naprawdę ją lubię, jest taka miła… Niestety, Gryffindor traci kafla… Nie wiem, jak nazywa się ten wielki Puchon, który wpadł na ścigającą Gryfonów…
      Zachichotałam pod nosem, śledząc równy lot Ginny. Kątem oka zauważyłam, jak Harry wrzeszczy na McLaggena i prawie natychmiast spuściłam wzrok na podłogę.
  - Cadwallader strzela gola… Och, ale zobaczcie, jaki piękny obłok wędruje nad Zakazanym Lasem! Przypomina zajączka skaczącego po łące… Długie uszy, puszysta kitka…
      McGonagall szepnęła coś do ucha Krukonce.
  - Wracając do wydarzeń na boisku – powiedziała natychmiast Luna. – Piłkę ma Smith, ale ją upuścił wprost do rąk Demelzy. Wścieka się, chyba cierpi na choróbsko przegrywającego…
      Neville wybuchnął śmiechem, wymachując nad głową szkarłatnym szalikiem.
  - Hej, patrzcie tam! – krzyknął jakiś pierwszoroczniak siedzący w pierwszym rzędzie.
      Skierowałam wzrok na wskazany przez niego kierunek i prawie natychmiast zamarłam ze zdumienia. McLaggen, który powinien bronić pętli Gryfonów, odebrał pałkę Peakesowi i wymachiwał nią nad głową, zawzięcie tłumacząc coś pałkarzowi. Widziałam, jak w ich stronę leci Harry, wrzeszcząc coś, czego nie mogłam dosłyszeć. A potem Cormac zamachnął się i z całej siły rąbnął Wybrańca w głowę.
      Przez publiczność przetoczył się donośny ryk przerażenia, skutecznie zagłuszający oklaski i wiwaty Ślizgonów. Harry spadał na ziemię jak szmaciana lalka, której ktoś poprzecinał sznurki.

~*~

      Po raz drugi w ciągu kilku dni znalazłam się w Skrzydle Szpitalnym w roli odwiedzającej. Na jednym z łóżek leżał Ron: wyglądał już zdecydowanie lepiej i znacznie poprawił mu się humor, gdy jego współlokatorem został Harry. Pani Pomfrey temu ostatniemu zdiagnozowała pęknięcie czaszki, które od razu zlikwidowała, ale nalegała, by Wybraniec został w Skrzydle Szpitalnym do rana. Nie był z tego zadowolony, ale nie miał wyjścia.
  - Pamiętasz, Hermiono, mówiłem, że to się źle skończy! – Tymi słowami przywitał mnie Ron, gdy przyszłam ich odwiedzić po kolacji. Zły występ McLaggena w minionym meczu wcale go nie zmartwił, w przeciwieństwie do reszty drużyny, która – z tego, co udało mi się ustalić – już się nim zajęła. Miałam dziwne wrażenie, że kolejnym pacjentem pani Pomfrey będzie właśnie Cormac McLaggen.
  - Ginny mówiła, że prawie spóźniłeś się na mecz – zwróciłam się do Harry’ego, siadając między łóżkami jego i Rona. – Co cię zatrzymało?
  - Zobaczyłem Malfoya – wytłumaczył. – Szedł gdzieś z dwoma dziewczynami. To był już drugi raz, kiedy nie poszedł na stadion z resztą Ślizgonów. Och, teraz żałuję, że za nim nie poszedłem, ten mecz był prawdziwą porażką… Trzysta dwadzieścia do sześćdziesięciu…
      Malfoy szedł gdzieś z dwoma… dziewczynami?
      Starałam się nie dać po sobie poznać, jak ta informacja mnie uderzyła.
  - Daj spokój, nie możesz zawalać quidditcha przez tego dupka – odparł Ronald.
  - Ja po prostu chciałbym…
      Jego wypowiedź przerwał donośny trzask. Podskoczyłam na krześle, odnajdując źródło tego zaskakującego dźwięku, o co nie było trudno: na białej pościeli Wybrańca zmaterializowały się dwa skrzaty domowe. Oczy Stworka błyszczały złowrogo, za to Zgredek był wyraźnie dumny z siebie i zadowolony, że mógł się na coś Harry’emu przydać.
  - O co tutaj chodzi? – zapytał Ron, podnosząc się do pozycji siedzącej.
  - Śledzili dla mnie Malfoya – wyjaśnił zielonooki. Wywróciłam teatralnie oczami, ale chyba nawet tego nie zauważył; z wypiekami na twarzy zwrócił się do skrzatów. – Dowiedzieliście się czegoś? Czy któreś z was zauważyło coś podejrzanego?
  - Pan Malfoy chodzi wyprostowany, jak na czarodzieja czystej krwi przystało – odezwał się Stworek. – Razem z innymi Ślizgonami jada w Wielkiej Sali, śpi w dormitorium w lochach, porusza się z prawdziwą gracją i godnością, którą z pewnością odziedziczył po…
  - Zgredku, ty mi powiedz.
  - Harry Potter, sir! – zaskrzeczał skrzat. – Draco Malfoy to zły chłopiec! Zgredek nie zauważył, żeby łamał szkolny regulamin, sir, ale wciąż się gdzieś ukrywa, ciągle chodzi na siódme piętro razem z innymi uczniami, którzy stoją na straży, kiedy on wchodzi do…
  - Pokoju Życzeń! – krzyknął Wybraniec, a ja poczułam, jak zalewa mnie fala gorąca. – Och, dlaczego ja na to wcześniej nie wpadłem! Właśnie dlatego wciąż znika z mapy… bo przecież nigdy nie było na niej Pokoju Życzeń!
      Euforia to zbyt małe słowo, by określić entuzjazm Harry’ego.
  - Myślisz, że Huncwoci nie wiedzieli o jego istnieniu? – zapytał Ron.
  - Mało prawdopodobne – wtrąciłam się, wzruszając ramionami. – Wydaje mi się, że to po prostu część jego czarów.
  - Zgredku, udało ci się dowiedzieć, co Malfoy robi w środku? Wszedłeś tam za nim?
  - Niestety, Harry Potter, sir, to niemożliwe.
  - Jak to? Przecież w tamtym roku Malfoy dostał się do kwatery głównej GD…
  - Malfoy dowiedział się, do czego wykorzystywaliśmy Pokój – wyjaśniłam. – Marietta mu to powiedziała, więc zażyczył sobie konkretnie kwatery głównej GD. Ale ty nie wiesz, co chcesz znaleźć w środku, więc nie wiesz, w co pokój ma się zamienić.
      Nie wyglądał, jakby ta informacja go bardzo zmartwiła.
  - Coś wymyślę – stwierdził lekceważąco. – Świetnie się spisałeś, Zgredku.
      Oba skrzaty skłoniły się nisko, po czym zniknęły jeden po drugim z głośnym pyknięciem. Starałam się stłumić złość głęboko w sobie; w końcu to nie była wina ani Harry’ego, ani Rona, że wzięłam sobie za punkt honoru chronić Malfoya na wszystkie możliwe sposoby. Od dawna wiedziałam, że Ślizgon znika na całe długie godziny w Pokoju Życzeń, ale nigdy nie zapytałam go, co właściwie tam robi. Nagle poczułam się głupio: dlaczego wciąż miał przede mną tajemnice, skoro byliśmy sobie już tacy bliscy?
      Zrozumiałam, że wcale nie znam prawdziwej twarzy Dracona Malfoya, znam tylko jego niewielką część, cień zaledwie – to, co on sam chce, bym o nim wiedziała. Czy to było fair? Poświęciłam temu uczuciu wszystko, a nie mogłam otrzymać tego, co było fundamentem wszelkich relacji między dwoma ludźmi – prawdy.
  - Nie wiem, jak mogłem nie wpaść na to wcześniej – mówił dalej Harry. – Teraz to wydaje się takie oczywiste! Żeby tylko dowiedzieć się, co on robi tam, w środku…
  - Chyba nie muszę ci przypominać, czym powinieneś zająć się najpierw? – zapytałam, unosząc brwi lekko do góry. Miałam nadzieję, że wyciągnięcie ukrytych wspomnień od Slughorna pochłonie Wybrańca na tyle, bym mogła porozmawiać z Draconem.
  - Napiję się Feliksa z samego rana – obiecał.
      Kiwnęłam głową, wzdychając lekko. Nie mogłam powiedzieć, że euforia Harry’ego mnie ucieszyła – wręcz przeciwnie, ale o wiele bardziej zmartwił mnie fakt, że Malfoy dąży do czegoś bez mojego udziału. Czy nigdy nie przyszło mu do głowy, że znów mogłabym mu pomóc? Czy nie wymagał ode mnie za wiele, zakładając, że będę przez cały czas stać na uboczu, bronić go przed oskarżeniami przyjaciół i tylko bezczynnie czekać na rozwój wydarzeń? Jak widział mnie, nas, naszą przyszłość? Dlaczego wciąż był tak bardzo niedostępny, nieosiągalny? Przecież mury legły w gruzach, po co, w jakim celu zatrzasnął przede mną jeszcze wrota do zamku?
      Patrzenie na budynek z zewnątrz zaczęło mi nagle niewyobrażalnie ciążyć.

_________________________
Będziecie krzyczeć, bo nie ma Malfoya, wiem. Już się na to przygotowałam. I w następnym rozdziale też go nie będzie, o! Za to jak już się pojawi, to będzie ciekawie (a przynajmniej mam taką nadzieję). Co mogę jeszcze napisać? Zabawa z kanonem trwa, widzicie, że nie wszystko się zgadza, ale starałam się zachować ogólny sens. Właściwie w tym rozdziale najważniejszą rolę odgrywają końcowe wątpliwości Hermiony. Cierpliwości, już niedługo wszystko się wyjaśni.

Miłego weekendu, ja w niedziele podbijam Częstochowę!

35 komentarzy:

  1. kolejna świetna notka! :)
    jesteś absolutną mistrzynią w opisywaniu wewnętrznych rozterek Hermiony.
    obawiam się trochę, co wyjdzie z - rzeczywistych już - podejrzeń Harry'ego. nie przepadam za nim, za to Draco kocham całym sercem, więc liczę, że blondyn da sobie radę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Cóż mogę powiedzieć - Harry jak to Harry. Swoją "obsesją" zasiewa duże wątpliwości także u Hermiony, która nie jest już pewna, co jest naprawdę, a co nie. Nie chcę zdradzać dalszej fabuły i niewiele mogę powiedzieć, ale obiecuję, że na brak Draco nie będzie można narzekać :)

      Usuń
  2. No, no zaczyna się robić ciekawie. Najbardziej interesuje mnie czy Hermiona będzie dociekać cóż to są za urocze dziewczyny, z którymi Malfoy chodzi na 7 piętro. A tak swoją drogą to krzyczeć nie będę. Rozdział nie potrzebuje Draco, by być b.dobry :) Widać, że relacje Hermiony i Rona już się polepszyły co mnie cieszy, jednak zastanawiam się czy będzie taka sytuacja jak Ron-Hermiona-Draco. Szkoda by mi było wtedy rudzielca.
    No i pojawiły się skrzaty. Co do Stworka to mam mieszane uczucia, natomiast Zgredka bardzo lubię, to taki bardzo miły skrzat. Mam tylko nadzieję, że nie przyłapią Hermiony i Malfoy'a razem.
    O, Częstochowa? ^^ To takie moje drugie rodzinne miasto. Gdzieś konkretnie się wybierasz czy tak o?
    Życzę miłego weekendu, weny i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermiona tak naprawdę sama już nie wie, co jest na serio, a co nie. Eksplodowały w niej zupełnie sprzeczne uczucia. Jeśli chodzi o jej relacje z Ronem, to faktycznie się polepszyły - przez te wydarzenia związane z zatrutym miodem. Za Stworkiem sama nieszczególnie przepadam, chociaż jego przemiana w VII części jest olbrzymia :D A Zgredek faktycznie jest uroczy.
      Do Częstochowy wybieram się na mecz charytatywny - Skra zagra z Reprezentacją Polski. Taki siatkarski smaczek przed świętami :D
      Dziękuję bardzo, wzajemnie! :)

      Usuń
  3. Osz, Ty! Akurat muszę iść na zajęcia, więc przeczytam dopiero jutro po kolosie ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolos kolosem, ale o ile dobrze zapamiętałam, to w sobotę ma być coś jeszcze! :D Ucz się kochana <3

      Usuń
    2. No właśnie nic nie było ;> Ale się okaże, okaże, więc wiesz ^^
      Generalnie wygrałam zakład :D
      Och, Harry <3 Love you człowieku, jesteś taki uroczy i w ogóle. Ron, kocham Cię jeszcze bardziej, no ale tak już było od samego początku i zwyczajnie nie potrafię przestać :>
      Zawsze strasznie podobał mi się ten moment ze skrzatami w książce, dlatego od razu wywołał uśmiech na twarzy.
      Luna x Quidditch to chyba mój ulubiony fragment tego rozdziału, a jest tak uroczy, że nawet Dracona mi nie brakuje :D Zresztą czasem trzeba od niego odpocząć, żeby móc się pozastanawiać, o co mu tak właściwie chodzi!

      Buziaki! Baw się dobrze w Częstochowie!

      Usuń
  4. Pisanie komentarzy u ciebie robi się nudne, nawet ponarzekać nie mam na co;P CZEMU nie ma MALFOY'A!!... dobra już mi lepiej,(i tak byłaś na to gotowa, więc obowiązek czytelnika trzeba spełnić) A tak całkiem poważnie to jak zwykle świetnie. Nie ma chyba nic lepszego na odstresowanie po wykładach z matematyki i języków programowania jak twój blog ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, tak, przyznaję z czystym sercem, że byłam na to gotowa. Zawsze narzekacie, jak go nie ma :D Ale to nawet takie fajne uczucie, bo jak potem wreszcie się pojawi, to będzie większa radość :D Poza tym szykuję taką świąteczną "bombkę", jak to określiła jedna z czytelniczek, na rozdział 31 - bombkę, która wybuchnie dopiero w rozdziale 32...
      Dobra, już nic nie mówię. Matematyka jest piękna, choć po liceum nie mam z nią wiele do czynienia. Sentyment pozostał!
      Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
  5. Mam nadzieję, że jednak tak do końca kanonu się trzymać nie będziesz ;P Ciekawy rozdział, mimo, że kanoniczny! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do końca chyba się nie da trzymać kanonu, mimo wszystko :D W każdym razie na razie staram się godzić to opowiadanie z wersją pani Rowling, a co będzie potem - wyjdzie w praniu :)

      Usuń
  6. W połowie rozdziału pomyślałam sobie, że chyba padnę, jak nie będzie w nim Malfoy'a, a tu taki klops :(. I jeszcze w następnym rozdziale ma go nie być? To nie jest fajne. Jednak mimo braku Draco rozdział jak zwykle świetny. Rozterki Hermiony idealnie opisałaś. Ciekawi mnie tylko na ile zmienisz kanon, ponieważ, jak na razie, większość się zgadza, jednak nie wierzę by Malfoy okłamywał Hermionę. Więc zastanawia mnie, co naprawdę robi gdy znika.
    Miłego weekendu i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och nie, mam nadzieję, że jednak nie padłaś? :)
      To jednak dobrze, że zapowiedziałam, że w kolejnym też go nie będzie - daję Wam możliwość do przygotowania się do tego :D Ale w zasadzie cieszę się, że nad czymś się zastanawiasz - to zawsze wywołuje we mnie takie fajne uczucia :D
      Wszystko już niedługo się wyjaśni, obiecuję.
      Ślicznie dziękuję!

      Usuń
  7. Wreszcie się doczekałam. *w*
    Rozdział (jak zwykle) idealny.Czy Ty masz jakieś okropne rozdziały? ;o
    Ja też troszki ponarzekam: CZEMU NIE MA DRACONA?! I W NASTĘPNYM ROZDZIALE?!
    Pomimo tego rozdział i tak jest idealny.Liczę na więcej,szybciej i częściej.
    ___
    tymczasem nowy rozdział u mnie: http://unpredictablexlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, zdarzały się i takie :D Zresztą - to kwestia gustu, ale przyznam, że nie wszystkie rozdziały lubię, nie wszystkie mi się podobają. Narzekać można do woli, ile wlezie! Jestem na to przygotowana, z pokorą przyjmuję Wasze krzyki! I odpowiadam: cierpliwości, bo wszystko Wam wynagrodzę... :)
      Więcej, szybciej i częściej? :D Brzmi fajnie, ale ten copiątkowy cykl dodawania rozdziałów mi odpowiada :) Wracam po uczelni, zasiadam przed monitorem i wklejam rozdzialik.
      Dziękuję pięknie za komentarz, pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  8. Dwa tygodnie. Dwa cholernie długie tygodnie nie miałam dostępu do komputera z oczywistych powodów (czyt. nauka) i co za tym idzie do twojego bloga, a ty proszę! Aż 3 nowe rozdziały się pojawiły! Z racji tego, że zaraz idę romansować z biologią skomentuję tylko ten rozdział, mam nadzieję, że mi to wybaczysz, bo uwierz najchętniej rzuciłabym te wszystkie książki i od nowa przeczytała całą tę historię.
    Szanowny Harry Potter działa mi strasznie na nerwy swoimi podejrzeniami już od jakiegoś czasu, przystopowałby. Nie chcę by przez niego Hermiona zrywała z Malfoy'em.
    Chcę Ci powiedzieć, że to jest jedno naprawdę z kilku nielicznych opowiadań w których idealnie splecione są motywy z książki wraz z fabułą opowiadania! Wszystko idealnie się na siebie nakłada i pasuje. Naprawdę nie wiesz jaką przyjemność sprawia czytelnikowi czytanie tak dobrze napisanych rozdziałów, dokładnie przemyślanej historii.
    Mój brak weny przekłada się nawet na komentarze, to smutne.
    Pozdrawiam i czekam na następną część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romans z biologią zawsze spoko <3
      Cieszę się, że podoba Ci się to połączenie tej historii z kanonem, bo wiem, że zdania na ten temat są podzielone. Ale mi samej dużą frajdę sprawia przekręcanie i naginanie kanonicznych faktów na potrzeby tego opowiadania. Po Nowym Roku pojawi się trochę mniej kanonu, trochę więcej własnej inwencji twórczej, ale prędzej czy później i tak do niego wrócę.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. Uwielbiam, jak wplatasz kanon w swoje wydarzenia, w ten sposób człowiek przypomina sobie wydarzenia z książki, o których już dawno zapomniał. :) A Hermiona jedzie teraz na dwa fronty, hehe, ciekawe, czy kiedyś to się wyda... Ja też cierpię z powodu braku Dracona, ale nadrobiłaś ten brak jednym zdaniem: że Hermiona wie o nim zaledwie cień tego, kim jest naprawdę, bardzo zgrabna metafora. ;)

    Błędy wypatrzyłam takie:
    - "poczęstuje nas pitnym miodem. Powiedział, że dostał je od madame Rosmerty, i że miał zamiar (...)" -> "go" zamiast "je" i bez przecinka przed "i że miał zamiar",
    - "Jego, albo Slughorna." -> bez przecinka,
    - "w takim razi oboje mi pomożecie" -> "razie".

    Pozdrawiam ciepło,
    [stolen-papyrus]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :)
      Wieeeem: Draco, Draco, Draco. Nie ma Draco. Ale będzie, obiecuję i to będzie dużo, często, aż się Wam znudzi! :D
      Za błędy tradycyjnie dziękuję, ich poprawą zajmę się popołudniu.
      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  10. Nie ma Malfoya i nie będzie go w następnym rozdziale?! Zawsze lubiłam rozdziały z jego udziałem a teraz takie coś nam robisz :D Nie mogę się doczekać rozwinięcia tego opowiadania to takie ekscytujące. Tyle domysłów, z czego tylko nie które są chodź w połowie prawdziwe. Tajemnicze jak zwykle i mam nadzieje że notka z Draco będzie bardzo ciekawa. Moja ciekawość zżera mnie od środka i nie wiem jak wytrzymam ten tydzień a później kolejny. Jestem przy końcu rozdziało i mówię sobie " Nie!! Czemu tak szybko to przeczytałam i czemu taki krótki ?!!?" Oczywiście w rzeczywistości jest dłuuugi, ale trudno dogodzić wszystkim czytelnikom na raz^^Jeszcze coś o opowiadaniu.. nie chce żeby Harry Potter zepsuł związek Hermiony i Dracona bo będę zrozpaczona ;( i jeszcze raz, tydzień to kupa czasu i mam nadzieje że tak jak ostatnio zrobisz tak że rozdziały będą się pojawiały również w poniedziałki..
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i pozdrawiam ^^
    ~Karolina~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wasza ciekawość jest taka urocza!
      Powiem tak: mam nadzieję, że tym 31 rozdziałem, ostatnim z części pierwszej, naprawdę uda mi się Was zaskoczyć. Pomysł uważam za dobry, ale nie wiem sama, jak przełożyło się to na wykonanie, bo czasem jak się bardzo chce i chce się dużo, to wychodzi to kiepsko. No nic, na to poczekamy do 28 grudnia, ale przyznam, że sama już nie mogę się doczekać rozwinięcia :D
      E tam, tydzień to wcale nie tak długo :) Pomyśl: skończysz ten męczący tydzień, wrócisz do domu i w perspektywie będą już tylko święta... Osobiście już nie mogę się doczekać :D
      Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  11. Rozdział jak zwykle perfekcyjny:) Zastanawiam się czy będzie on pisany tylko z perspektywy Hermiony, czy może później pojawi się także punkt widzenia Draco?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzę z założenia, że trzeba wypić piwo, które się na początku nawarzyło. Zaczęłam pisać w narracji pierwszoosobowej i będę się tego trzymać, choć nie ukrywam, że czasem aż mnie korci, żeby napisać coś z perspektywy Dracona.
      Ale nie, będę konsekwentna. Mam pomysł na dalsze wydarzenia, jak to zgrać, ale tak naprawdę jeszcze się nad tym głębiej nie zastanawiam, bo dużo czasu do tego :)

      Usuń
  12. A ja się cieszę, że jest tak raczej kanonicznie, z niewielkimi tylko modyfikacjami ;). Przeczytałabym już wczoraj, gdyby nie to, że mój net ciągle ma jakieś awarie, no, ale jestem dzisiaj ^^.
    Rozdział był bardzo dobry i najpierw oczywiście pochwalę cię za wciśnięcie tutaj Luny i jej komentarzy, co prawda na chwilę, ale zawsze to już coś, wiesz, że uwielbiam Lunę <333. A jej komentowanie meczu było genialne.
    Fajnie też oddałaś rozterki Hermiony. Z jednej strony martwi się o dawnych przyjaciół, zależy jej na nich i jest jej przykro, że się od nich oddala, ale Malfoy pociąga ją coraz bardziej i choć nie jest do końca pewna, co on planuje i nie wie, czy te jego plany są dobre, nie mniej jednak broni go przed dociekliwością Harry'ego i stara się przedstawić jakieś racjonalne argumenty, wybraniec jednak nie odpuszcza i nadal stara się drążyć. Ciekawe, które z nich będzie miec rację: Harry czy Hermiona. W sumie w książce był to Harry, aczkolwiek nawet tam Malfoy nie był taki do końca... zły. To z pewnością jest dość skomplikowana postać, której nie da się określić jednoznacznie. Choć kiedyś go nie lubiłam, po waszych opowiadaniach i po ostatniej części HP moje zdanie na jego temat zaczęło się zmieniać.
    Jak zwykle masz świetny styl i opisyyyy *,*. Naprawdę bardzo mi się podobało i ciekawa jestem, co szykujesz, gdyż już ci mało zostało do końca pierwszej części opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, tnący się net? Skąd ja to znam! Kiedyś nawet stwierdziłam, że ja muszę mieć po prostu jakąś wersję emo, bo to jest naprawdę niemożliwe, żeby on tak często miał jakieś awarie.
      To Ty jesteś specjalistką od kreacji Luny, ja nigdy na tę postać nie miałam pomysłu, podobnie jak na Ginny :D Mogę tylko pokazywać urywki z ich kanoniczną wersją, nie zagłębiając się tak naprawdę w szczegóły, no ale. Cieszę się, że masz tak dużo przemyśleń odnoście rozwinięcia tej historii, to zawsze tak strasznie cieszy :D Już niedługo, już niedługo :)
      Ślicznie dziękuję za komentarz, ściskam!

      Usuń
  13. Na początku powinnam przeprosić za tak długie milczenie. Chociaż zaległe notki przeczytałam już wczoraj w szkole na “okienku“, to jednak ubogi transfer w telefonie powiedział stanowcze NIE! jeżeli chodzi o dodawanie komentarzy :(
    Ja tam się nie gniewam z powodu braku Malfoya, bo był Harry - bardzo dużo Harry‘ego, a ja tak kocham Twoją kreację Wybrańca^^
    Powiedziałabym, że te podejrzenia Harry‘ego w sprawie Dracona strasznie mnie denerwują, no ale jak by to wyglądało, gdyby Harry tak po prostu sobie odpuścił. Niby Hermiona nie miałaby tylu zmartwień, ale nie sądzę, by to wyglądało tak... Naturalnie.
    Ale wracając jeszcze do Granger to i tak jej współczuję. Jestem ciekawa co w niej zwycięży - rozsądek czy uczucia, pod których wpływem pójdzie do Malfoya mimo że jest sledzony przez skrzaty :)
    Ach, ta zabawa kanonem! Mam tak samo, czasami mam tak ochotę olać w zupełności ustalony przez książkę porządek wydarzeń, no ale to rownałoby się autodestrukcji opowiadania :p
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej! Chyba dość dawno mnie tu nie było, co? W sumie to nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu jakoś nie miałam zapału do czytania, komentowania, pisania, odwiedzania - blogów. Zebrałam się jednak w sobie i postarałam się przynajmniej coś przeczytać, bo jeśli chodzi o pisanie, to mam całkowity postój. Nie zawiesiłam bloga, co prawda, bo jeśli bym to zrobiła, to nie byłoby już żadnych szans, żebym tam wróciła - ale gładko mówiąc, jak stanęłam po ostatnim rozdziale, tak stoję do tej pory i ani mi się śni ruszyć z miejsca. I tu raczej nie chodzi o to, że mi się nie chce (chyba) a raczej o to, że po prostu nie mam o czym pisać. Nie mam pomysłu, ochoty, a przecież nie będę pisać na siłę. Tym bardziej, że nauczyciele właśnie ten tydzień sobie upatrzyli na robienie sprawdzianów, a ja na robienie świątecznych zakupów. Tak więc - mój blog dąży do autodestrukcji.
    Rozpisałam się, co? I to całkowicie nie na temat! Dobra, już kończę, po prostu ostatnio tak jakoś zebrało mi się na gadanie, o.
    Co do rozdziału - podoba mi się. Chociaż Granger moim zdaniem zachowuje się trochę nie fair wobec swoich przyjaciół. No wiesz, tak ostrzegać Malfoya przed wszystkim? Gdyby się o tym dowiedzieli, do czego chyba prędzej, czy później dojdzie, to mogliby uznać to po prostu za zdradę. A już szczególnie Ron: "-Spotykasz się z wrogiem, Hermiono!" Poza tym, to jakoś nie brakuje mi Dracona. Prowadzisz akcję bardzo dobrze i mimo tego, iż nie ma w notce jednego z głównych bohaterów opowiadania, to notka i tak jest ciekawa. Przynajmniej według mnie. A chyba wiem, co mówię, bo ostatnio coś mnie wzięło i przeczytałam w wolnym czasie kilkanaście opowiadań (krótkich, jakieś 5-6 rozdziałów, a potem autorzy zapadali się pod ziemię) i w nich, gdy Dracona nie było w notce, to robiło się okropnie nudno. Tak, tak. Blogów, które powinnam czytać - nie czytałam, a zabrałam się za jakieś opowiadanka.
    No dobra, to chyba tyle.
    Pozdrawiam bardzo ciepło ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Na początek zaznaczę, że bardzo fajnie nawiązujesz do książki. w niektórych opowiadaniach jest tak, że autorzy wymyślają sobie wydarzenia, kompletnie ignorując to co wydarzyło się w książce. U Ciebie jest inaczej i to zachwyciło mnie najbardziej.
    Współczuję Hermionie - dowiedziała się, że Ron szeptał jej imię, a to raczej nie wróży nic dobrego. No i nie może teraz spotykać się z Malfoyem, przez naszego ukochanego Pottera, który musiał wpaść na durny pomysł (pomińmy, że Granger mu w tym pomogła xD) śledzenia Dracona.
    "Malfoy szedł gdzieś z dwoma… dziewczynami?" - wyobrażam sobie, jak musiała się poczuć Hermiona. I to dla niej było chyba najgorszym przeżyciem...
    Pozdrawiam, Asuria ;**

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja nie narzekam na brak Malfoy'a, pojawiła się Luna, którą bardzo lubię i skrzaty, które wprost uwielbiam, szczególnie Stworka! wcale nie poczułam, że nie ma tutaj Draco, dopiero jak przeczytałam Twój dopisek, że go nie ma, stwierdziłam, że faktycznie masz rację. haha, teraz śmieję się sama z siebie, nie zauważyłam, że nie ma Dracona? ^^ coś ze mną nie tak, choroba mi nie służy.
    A właśnie, tak patrzę na komentarz nade mną i mi się przypomniało, gdzie to ten Malfoy i Z KIM, szedł, hmm? On szedł z Crabbem i Goylem, czy to były prawdziwe dziewczyny? :) Oby goryle ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ach, przyznam szczerze, że zatęskniłam za tym opowiadaniem. Normalnie strasznie byłam ciekawa, co się w nim przez moją nieobecność wydarzyło, jak dalej potoczyły się losy bohaterów. Zdecydowanie nie zawiodłam się - fabuła ani trochę mnie nie nudziła, wręcz przeciwnie: znów wciągnęła tak, że gdy skończyłam rozdział 29, trochę się zawiodłam, że to już koniec i że na następną notkę trzeba czekać ;)
    Hah, "Draco z dwoma pannami". Hermiona mogłaby sobie rwać włosy z głowy, że Draco ją zdradza, a w rzeczywistości dwoma dziewczynami są... Crabbe i Goyle. Czasami zastanawiam się, dlaczego oni zawsze zgadzali się na takie prywatne pośmiewiska. Owszem, nikt nie miał się nigdy dowiedzieć, że zamieniali się w dziewczyny, ale to jednak zostaje w psychice, że byli do czegoś zmuszani. Do dziś nie wiem, czemu tak ulegli Draconowi. Czy tylko dlatego, że Malfoy był tak jakby ich Bogiem? Góru? A może tak odgórnie mieli zawsze wpojone, że ich nieznacznie niższy ród musi usługiwać arystokracji? Ale przecież oni sami mieli dobre "rodowody", że aż tak się wyrażę... Kompletnie nie wiem, czemu byli tak głupi i byli na każde zawołanie Dracona.
    świetnie opisałaś końcoworozdziałowe rozterki Hermiony. Zdaję sobie sprawę, co biedaczka musi teraz czuć. Myślała, że kiedy mury runą wszystko się zmieni, razem z Draconem staną na tym samym poziomie, i żaden z nich już nigdy nie spadnie przez swoją niewiedzę. A tu taka bolesna niespodzianka.
    Świetnie, że opisałaś komentatorskie poczynania Luny na meczu quidditcha <3 Uwielbiam tę postać tak samo jak Pansy Parkinson dlatego też cieszę się, że pojawiła się w poprzednich rozdziałach (nieważne, że po przygodzie z Hermioną wylądowała w skrzydle szpitalnym xD).
    Całuję i czekam na nową notkę!
    Leszczyna ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej, nareszcie znalazłam czas, aby nadrobić zaległości! ;). Niemalże jednym tchem przeczytałam trzy ostatnie rozdziały i właściwie czuję jakby to był jeden... Jak zwykle, świetnie to opisałaś, a wiele scen sprawiło, że czułam napięcie od początku do końca.
    Hmm, jak na razie to bardzo dobrze wychodzi Ci ta "zabawa z kanonem" ;D. O jejku, Harry to chyba na serio ma jakąś obsesję na punkcie Dracona, chociaż z drugiej strony nie ma co mu się dziwić. I tak się zastanawiam nad tymi sekretami Malfoya i jak to się potoczy, kiedy on się pojawi...
    Kurcze, mam taki mały mętlik w głowie, że nie wiem, co jeszcze napisać, więc powiem tylko, że rozdziały wyszły Ci naprawdę rewelacyjnie :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. Opowiadanie jest idealne! Mam tylko ogromną nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. Hermiona i Draco... to tak pięknie współgra ze sobą. Czekam na następny rozdział :)

    -AGS

    OdpowiedzUsuń
  20. Cześć! Od kilku dni z zapartym tchem czytam Twoje opowiadanie, i kurczę... ciekawe jak to wszystko dalej się potoczy. Myślałam, że Harry dowie się o ich związku, ale nie... jeszcze nie teraz. Musiała Hermiona mu wymazać tą pamięć. Mhm. Podoba mi się ten Draco, i Hermiona też nie jest niczego sobie. Szkoda mi tylko tego biednego Rona, który nieszczęśliwie jest zakochany w Hermionie. A co z Ginny? Czy ona będzie z Harrym? Och, bardzo bym tego chciała. Oj, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Ach, zakazany owoc miłości smakuje najlepiej :) Piszesz z tak niesamowitą lekkością, płynnie a zarazem ciekawie i dajesz możliwość poprzez opisy wyobrażenia sobie czytelnikowi w głowie miejsc... Ach, och :D
    Jestem pod wrażeniem, ale cóż się dziwić... studentka polonistyki.
    Mam małą prośbę, czy wpadłabyś może na mojego bloga z opowiadaniem? Od niedawna zastanawiam sie, czy ma sens kontynuować je, czy też nie... I byłabym wdzięczna, gdybyś szczerze mi napisała, co o nim sądzisz. :)

    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Czemu od razu krzyczeć o brak Malfoya? Niech łazi z dziewczynami jak są mu aż tak potrzebne. Ale jednego nie umiem zdzierżyć w opowiadaniach o HP, tego jak są kreowani Ron i Harry. Rona to z chęcią bym wzięła i wywaliła z większości opowiadań. Ale cóż, jestem zwolenniczką Malfoya.
    Co do konkretnie rozdziału, to irytuje mnie postawa Harrego, żyje roztrzepany. Ale poczekam na następny rozdział.

    Ale opowiadanie jak najbardziej na plus. Bardzo mi sie podoba. xd

    OdpowiedzUsuń
  22. Biedny Ron, zawsze miałąm z tego beke jak nafaszerował sie tym eliksirem ale mimo wszystko szkoda mi go było. :(
    Ciekawa jestem kiedy w końcu ta Ginny zerwie z tym debilem?! Boże, jak ja go neinawidzę -,-

    "https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/550953_540269175993040_1063175368_n.jpg" - ten obrazek od razu skojarzył mi się z Draconem ;)

    Czytam dalej, sarah ;3

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy: